Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Poniedziałek, 16 maja 2011 Kategoria do czytania, transport, nie do końca rowerowo

Zakopiańskie szlaki i powrót do pracy

Droga do pracy, po spędzonym pracowicie weekendzie była ciężka: nie wyspałem się, byłem zmęczony, ale dojechałem - chociaż gdy rano wstałem, miałem wątpliwości, czy na pewno chce mi się jechać.

Zatem - dwa słowa o weekendzie. Plan: wyjazd do Zakopanego i lekkie chodzenie po szlakach, żeby nie obciążyć kontuzjowanej Hipci. Problem w tym, że ona nie zna definicji słowa "lekkie".

Czwartek:
Lądujemy w Murzasichlu, miała tam być rezerwacja. Na miejscu okazało się, że "uroczy domek otoczony pięknym ogrodem" to chałupka stojąca na podwórku, tuż obok drogi, którą jechała ciężarówka za ciężarówką. Mówimy zatem pani "do widzenia" i szukamy czegoś na gorąco. Udało się znaleźć.

Piątek:
Żółtym przez Dolinę Małej Łąki do Kondrackiej Przełęczy, stamtąd niebieskim na Giewont. I tu niespodzianka - na Giewoncie byliśmy sami :) Planem było zejście przez Halę Kondratową do Zakopanego, ale koniec końców ruszyliśmy żółtym na Kopę Kondracką, stamtąd czerwonym do Kasprowego i zielonym na dół. Na dole taksa (bo do auta mieliśmy z 1.5h marszu) i spać.

Sobota:
Mieliśmy wyjechać na Kasprowy kolejką, ale zobaczyliśmy, ile trzeba czekać i zwątpiliśmy. Z Kuźnic zaatakowaliśmy żółtym w kierunku Murowańca (i dobrze, żółty był ciekawszy i trudniejszy), z Murowańca czarnym w kierunku zielonego stawu i tu, przy rozejściu na Karb zdecydowaliśmy o podejściu na Przełęcz Świnicką. Podejście strome, w śniegu, dało się spokojnie pokonywać do ostatnich 20 metrów. Tam już było ciężko, a jakieś 10 m od celu straciłem oparcie i śmignąłem w dół. Zatrzymałem się 30 metrów niżej, dzięki kijkowi trekingowemu, który najpierw ułamałem, a potem wbiłem i zawisłem na nim. Gdybym go nie miał, zjechałbym na sam dół.
Wyszliśmy jednak na przełęcz. Mozna różnie nazywać to, co zrobiliśmy, cenzuralnymi słowami bądź nie, ja dumny szczególnie nie jestem. Ale dużo się nauczyliśmy. Na przykład tego, że w tak wysokie góry bez sprzętu się nie wychodzi. Mieliśmy jeszcze podejść na Świnicę, ale zrezygnowaliśmy - bez raków byłoby to bez sensu, chyba, że sensem jest podróż helikopterem - w czarnym worku, bądź nie.
Z przełęczy czerwonym do Liliowych, stamtąd zielonym na dół, dalej czarnym do Murowańca i niebieskim do Kuźnic. Dobrze, że w pierwszą stronę wybraliśmy żółty - niebieski byłby zapchany ludźmi i nudny - jest łagodny i montonny.

Niedziela:
Zielonym na Dolinę Chochołowską, potem czarnym - ścieżka nad Reglami i żółtym przez Dolinę Lejową. Cały dzień padal deszcze. Nie "lał" - padał. Problem byl w tym, że padał systematycznie, konsekwentnie i bez żadnej przerwy. Koniec końcow wylądowaliśmy w samochodzie prawie zupełnie przemoczeni. Moja kurtka w większości dała radę, ale Hipci byla już zupełnie przemoczona.

Powrót do Warszawy w deszczu. Tam, gdzie jechało się 100-110km/h - teraz szlo jechać 60/70km/h. Po drodze mijałem sześć wypadków, w tym dwa śmiertelne. W tym ten, w którym, gdybym jechał trochę szybciej, to może ja grałbym główną rolę - miałem jechać tamtą drogą i byłem mniej więcej kilometr w kierunku Kielc od tego miejsca, gdy zaczęli podawać przez radio, że był wypadek.

I wracamy do pracy...

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl