Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Poniedziałek, 28 listopada 2011 Kategoria do czytania

Zwolnienia dzień pierwszy

Z rana podróż do lekarza. O ile zwykle człowiek musi się starać, by być przekonywujacy i by lekarz dał to zwolnienie i uwierzył, że się źle czujesz, o tyle ja zastanawiam się, czy mówić wszystko. Tylu objawów, to jeszcze w życiu nie miałem i mam wrażenie, że średnio to zabrzmi. Ale pani doktor jakoś wierzy w moją wersję, ogólnie przyjmuje człowieka spokojnie i na luzie, bez tego nastroju Śmierci i Prosektorium, właściwego części lekarzy. Ot, przykład: "Tu ma pan tabletki, grzybka, wprowadzimy go do przewodu pokarmowego, żeby zrobić konkurencję obcym. Bo ma pan obcych w przewodzie pokarmowym.". Mniej więcej tak wyglądała cała wizyta. Dostałem przerwę do środy.

Już pod domem, wracając z apteki, zastanowiłem się, czy może warto wykiwać ZUS i wyskoczyć sobie na rowerek na chwilę. Ale miałem nieodparte wrażenie, że zanim ZUS się połapie, za moja zuchwałość skaże mnie natychmiast starożytny bóg DIARRHEVS, którego bronią brązowa błyskawica. Zatem wróciłem do domu. "Chory może chodzić", a skoro tak, to spokojnie zabrałem się za realizację akcji "Tu jest więcej miejsca, niż na to wygląda", z tytułem funkcjonalnym "Tu ZMIESZCZĄ się jeszcze dwa rowery". Na pierwszy ogień poszła selekcja wszystkich rzeczy, które miały się "jeszcze kiedyś przydać", a wszystko wskazuje na to, że nigdy to nie nastąpi.

W międzyczasie dotarł do mnie kurier, ze stosem niespodzianek: zimowe ochraniacze na buty, ulocki (wreszcie zostawię go sobie w pracy, nie bedę woził żelastwa do domu) i kask dla Hipci. Zatem teraz mamy już oboje i możemy oboje być PROŁ. Bo wcześniej był jeden, to jakoś tak dupnie: jeśli jedziemy razem i mam go na sobie ja, wyglądam na ostatnią dupę; jeśli ma na sobie go Ona - wyglądamy jak tatuś z córeczką. A teraz oboje możemy założyć sztywne czapki i być PROŁ. I jechać sobie po płaskim i równym, szukając tych krawężników, w które natychmiast przyfasolimy głową. A po prawdzie: cholera, nie udało się nam udowodnić, że kask ratuje życie na mieście (łącznie mamy trzy zderzenia z autami, jedną ostrą glebę na asfalcie po najechaniu na kundla i trochę pomniejszych gleb i nic - głowa nie draśnięta.), to może jak sobie je kupimy, to się w końcu zaczniemy przewracać i ratować sobie to życie?

Jako dowód - zdjęcie.

Hipek w kasku i kask Hipci © Hipek99


Drugi kurier zostawił w prezencie żelowe ogrzewacze. Patent super, szczególnie, że proces jest odwracalny. Szybko się rozgrzewa i grzeje z pół godziny. W góry, na rower... super.

Wieczorem bunia publikuje dwa nowe waypointy. Postanowienie o odpoczynku w serii postanowieniem, ale zdobywanie świeżynek to osobna konkurencja. Taki mały test w sprawdzeniu szybkości reakcji. Oboje zawsze patrzymy, kto był pierwszy w danym miejscu i sami lubimy być tymi, którzy nowe miejsca zdobywają. Zatem: stan: +2 świeżynki.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl