Sobota, 29 marca 2014
Kategoria > 100km, zaliczając gminy, szypko
Definicja słowa "lekko".
Tydzień temu mieliśmy trochę dłuższy wyjazd, dlatego też w tym tygodniu nie chciałem niczego dłuższego. Po prostu, dla odmiany, chciałem trochę posiedzieć w domu a nie na siodełku. Kiedyś, gdy na takie dni planowaliśmy "lekką" trasę, to kończyła się ona po dziesięciu, no, dwudziestu kilometrach. Teraz - "lekka" trasa według Hipci to nie wiecej niż dwieście z groszami. Znak czasów...
Pierwszą trasą był Białystok, nie chciało nam (mi) się jednak zrywać o szóstej rano by zdążyć na Warszawę Gdańską na pociąg. Postanowiliśmy uderzyć w inne miejsce. Gdzieś około południa wytoczyliśmy szosy na asfalt i ruszyliśmy przed siebie. Czekały na nas dwa pociągi powrotne z Kutna.
Aż do Sochaczewa jedzie się świetnie: wiatr nie przeszkadza (czasem pomaga), średnia powyżej 30 km/h, słońce świeci... nie ma co narzekać. Narzekać można było w mieście, bo przez ruch uliczny musieliśmy sporo pozwalniać. Na szczęście wypadliśmy na "pięćdziesiątkę" (zupełnie niechcący) i (tradycyjnie na tej drodze ignorując zakaz dla rowerów) dojechaliśmy do "92", tam skręciliśmy na Poznań. Zakaz dla rowerów wyparował, za to pojawiło się piękne, szerokie pobocze.
Pierwszy postój w Łowiczu, na jakiejś stacji, uwinęliśmy się szybko i zaraz byliśmy z powrotem w trasie. Przed Kutnem dwukrotnie zbijaliśmy w boczne drogi, żeby zaliczyć dwie gminy, nie wpłynęło to znacząco na średnią. Nie rwaliśmy jakoś szaleńczo, ale też nie obijaliśmy się, a średnia wisiała wysoko - nadal powyżej 30 km/h.
Przed Kutnem postanowiliśmy ruszyć w górę, na północ, zaliczyć jeszcze jedną gminę - Strzelce. Tam stanęliśmy i zaczęliśmy analizować: na pierwszy pociąg mogliśmy jeszcze spokojnie zdążyć, przed drugim mogliśmy jeszcze zaliczyć jedną gminę. Po chwili już jechaliśmy na północ, w kierunku Gostynina. Szybkie zaliczenie (Gostynin ma też gminę miejską, nie ma tak łatwo) i powrót do Kutna. W Gostyninie założylimy bluzy, w Kutnie, na stacji - całą resztę. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę z tego, jakiego mieliśmy farta nie decydując się na powrót do Warszawy przez Płock - mielibyśmy do zrobienia około 130 km późnym wieczorem, wieczorem chłodniejszym niż tydzień temu. A ubrania mieliśmy zdecydowanie cieńsze niż podczas tamtego wyjazdu...
Do samego dworcaudało się średnia się utrzymywała bez zmian. Nie "udało się", bo byliśmy spokojnie i daleko od granicy. Rekord ustanowiony: 175 km ze średnią większą od 30 km/h.
Na stacji przekiblowaliśmy pół godziny i wróciliśmy do domu pociągiem Przewozów Regionalnych. Takim jeszcze nie jechaliśmy: wagon bez przedziałów, pamiętający bardzo stare czasy, wieszaków na rowery było sześć, ale większość z powyginanymi hakami... Ja tam na takie bzdury nie narzekam, ale ktoś ze współpasażerów całkiem głośno to komentował.
W Warszawie dla świętego spokoju docisnęliśmy ostatnie kilometry, żeby czasem się nam cyfry nie zepsuły przez ślamazarną jazdę.
Zaliczonych gmin: 8 (Łódzkie +6, Mazowieckie +2).
Pierwszą trasą był Białystok, nie chciało nam (mi) się jednak zrywać o szóstej rano by zdążyć na Warszawę Gdańską na pociąg. Postanowiliśmy uderzyć w inne miejsce. Gdzieś około południa wytoczyliśmy szosy na asfalt i ruszyliśmy przed siebie. Czekały na nas dwa pociągi powrotne z Kutna.
Aż do Sochaczewa jedzie się świetnie: wiatr nie przeszkadza (czasem pomaga), średnia powyżej 30 km/h, słońce świeci... nie ma co narzekać. Narzekać można było w mieście, bo przez ruch uliczny musieliśmy sporo pozwalniać. Na szczęście wypadliśmy na "pięćdziesiątkę" (zupełnie niechcący) i (tradycyjnie na tej drodze ignorując zakaz dla rowerów) dojechaliśmy do "92", tam skręciliśmy na Poznań. Zakaz dla rowerów wyparował, za to pojawiło się piękne, szerokie pobocze.
Pierwszy postój w Łowiczu, na jakiejś stacji, uwinęliśmy się szybko i zaraz byliśmy z powrotem w trasie. Przed Kutnem dwukrotnie zbijaliśmy w boczne drogi, żeby zaliczyć dwie gminy, nie wpłynęło to znacząco na średnią. Nie rwaliśmy jakoś szaleńczo, ale też nie obijaliśmy się, a średnia wisiała wysoko - nadal powyżej 30 km/h.
Przed Kutnem postanowiliśmy ruszyć w górę, na północ, zaliczyć jeszcze jedną gminę - Strzelce. Tam stanęliśmy i zaczęliśmy analizować: na pierwszy pociąg mogliśmy jeszcze spokojnie zdążyć, przed drugim mogliśmy jeszcze zaliczyć jedną gminę. Po chwili już jechaliśmy na północ, w kierunku Gostynina. Szybkie zaliczenie (Gostynin ma też gminę miejską, nie ma tak łatwo) i powrót do Kutna. W Gostyninie założylimy bluzy, w Kutnie, na stacji - całą resztę. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę z tego, jakiego mieliśmy farta nie decydując się na powrót do Warszawy przez Płock - mielibyśmy do zrobienia około 130 km późnym wieczorem, wieczorem chłodniejszym niż tydzień temu. A ubrania mieliśmy zdecydowanie cieńsze niż podczas tamtego wyjazdu...
Do samego dworca
Na stacji przekiblowaliśmy pół godziny i wróciliśmy do domu pociągiem Przewozów Regionalnych. Takim jeszcze nie jechaliśmy: wagon bez przedziałów, pamiętający bardzo stare czasy, wieszaków na rowery było sześć, ale większość z powyginanymi hakami... Ja tam na takie bzdury nie narzekam, ale ktoś ze współpasażerów całkiem głośno to komentował.
W Warszawie dla świętego spokoju docisnęliśmy ostatnie kilometry, żeby czasem się nam cyfry nie zepsuły przez ślamazarną jazdę.
Zaliczonych gmin: 8 (Łódzkie +6, Mazowieckie +2).
- DST 182.82km
- Czas 06:02
- VAVG 30.30km/h
- VMAX 44.74km/h
- Sprzęt Stefan
Komentarze
Zawsze jak widuję takie średnie to zaczynam wpadać w kompleksy ;/
Całe szczęście szybko zapominam :D Waskii - 09:42 czwartek, 3 kwietnia 2014 | linkuj
Całe szczęście szybko zapominam :D Waskii - 09:42 czwartek, 3 kwietnia 2014 | linkuj
Kwalifikacje w czerwcu zdobędziecie, jestem tego pewny. A co do samego Maratonu BBTour też jestem dobrej myśli i będę trzymał kciuki
yurek55 - 07:10 środa, 2 kwietnia 2014 | linkuj
Jaki tam wyczyn. Dla Was to już pewnie bułka z masłem ;-)
4gotten - 06:35 środa, 2 kwietnia 2014 | linkuj
Bardzo dobry prognostyk przed BBTour, wyrastacie na faworytów imprezy
yurek55 - 18:35 poniedziałek, 31 marca 2014 | linkuj
Nie ma to jak trasie na lajcie, dla mnie też średnia kosmos, ale szosą nie dysponuję, bo chyba bym się na niej szybko zabił...
TomliDzons - 10:43 poniedziałek, 31 marca 2014 | linkuj
Konkretny przejazd. Średnia zaiste powala, samotnie pewnie byłoby pewnie trudniej tak pocisnąć. Cóż, nie ma to jak zgrana para ;-)
4gotten - 07:08 poniedziałek, 31 marca 2014 | linkuj
Ładna średnia, dla mnie niestety poza zasięgiem. :P Jeszcze;D
Ksiegowy - 06:28 poniedziałek, 31 marca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!