Niedziela, 27 lipca 2014
Kategoria < 50km, do czytania, kampinos, ze zdjęciem
Wspominkowo-wypoczynkowo
W weekend mieliśmy jechać na Jurę. Ze względu na to, że dopiero wracam do formy po kontuzji postanowiliśmy odpuścić. W międzyczasie na wycieczkę zapraszał Gavek, tu też odpuściliśmy.W sobotę pomęczyliśmy się za to na ścianie, potem, w niedzielę, mieliśmy zrobić dłuższą trasę z wiatrem. Wstaliśmy nad ranem i stwierdziliśmy, że nam się nie chce spędzać kolejnego z rzędu weekendu w ukropie. I że zrobimy coś spokojniejszego.
Wstaliśmy więc i przed południem ruszyliśmy nad wodę, do Kiełpina. Wiatr wiał przyjemnie, czasem nawet w plecy, więc siedemnaście kilometrów zrobiliśmy (i to trekkingami) ze średnią 31,5 (do momentu wjechania na szuter). Całą drogę nie schodziłem z prowadzenia, dobrze się jechało. Z dzidą nad wodę - znak czasów.
Na miejscu - jak nigdy (a już na pewno jak nigdy w tym roku) - kocyk, woda, forfiter. Ogólnie luz, sielanka i wypoczynek.
Na początku jeszcze wiał wiatr, słońce nie dawało jakoś mocno, ale potem chmury zniknęły i zrobiło się naprawdę gorąco. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zmyliśmy się, bo naprawdę nie szło wytrzymać.
Powrót - również nietypowy, raczej właściwy dla dawnych czasów WPG - wyciągnęliśmy (jak dawniej) mapę Kampinosu i ustaliliśmy trasę, przewożąc sie zielonym szlakiem przez Szczukówek aż do Sierakowa. Tam już zupełnie spokojnie (szczególnie, że wiatr też nie pomagał) doturlaliśmy się przez Babice do domu.
Chwilę sapnęliśmy i wieczorem jeszcze wyskoczyliśmy na ściankę (ale o tym gdzie indziej).
Wstaliśmy więc i przed południem ruszyliśmy nad wodę, do Kiełpina. Wiatr wiał przyjemnie, czasem nawet w plecy, więc siedemnaście kilometrów zrobiliśmy (i to trekkingami) ze średnią 31,5 (do momentu wjechania na szuter). Całą drogę nie schodziłem z prowadzenia, dobrze się jechało. Z dzidą nad wodę - znak czasów.
Na miejscu - jak nigdy (a już na pewno jak nigdy w tym roku) - kocyk, woda, forfiter. Ogólnie luz, sielanka i wypoczynek.
Na początku jeszcze wiał wiatr, słońce nie dawało jakoś mocno, ale potem chmury zniknęły i zrobiło się naprawdę gorąco. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zmyliśmy się, bo naprawdę nie szło wytrzymać.
Powrót - również nietypowy, raczej właściwy dla dawnych czasów WPG - wyciągnęliśmy (jak dawniej) mapę Kampinosu i ustaliliśmy trasę, przewożąc sie zielonym szlakiem przez Szczukówek aż do Sierakowa. Tam już zupełnie spokojnie (szczególnie, że wiatr też nie pomagał) doturlaliśmy się przez Babice do domu.
Chwilę sapnęliśmy i wieczorem jeszcze wyskoczyliśmy na ściankę (ale o tym gdzie indziej).
- DST 43.47km
- Czas 01:46
- VAVG 24.61km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Uciec znad wody - bo za gorąco, na rzecz jazdy po Puszczy Kampinoskiej. To tylko hipki tak mają...
yurek55 - 22:01 poniedziałek, 28 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!