Niedziela, 24 lipca 2016
Kategoria > 300km, sakwy, zaliczając gminy
Piąta (słoneczna) Hip-rawka. Dzień 2
Jezdnia rano wcale nie przypominała wczorajszej, ruchliwej trasy. Rano było nawet spokojnie i chłodno. Niestety, nie pozostało za wiele po chmurach, które dość szybko rozstąpiły się i zaczęło nas grzać słońce.
Cały dzień przejechaliśmy w ukropie, tyle naszego, że droga prowadziła w większości przez lasy i dzięki temu aż tak nie oberwaliśmy po głowach, bo "zapomnieliśmy" założyć na głowę czapek. Za to, że byliśmy tak dzielni, w nagrodę dostaliśmy pod kołami księżycowy krajobraz: krater na kraterze i dziura na dziurze. Czy to droga wojewódzka, czy zwykła gminna, bez przerwy musieliśmy walczyć na wybojach. Do tego roboty wcale nie uprzyjemniał wiatr, który wiał w twarz z każdej możliwej strony.
Krótki postój zakupowy zrobiliśmy w Świdwinie. Hipcia wsiąkła wewnątrz Netto, a ja siedziałem, łapiąc każdą odrobinę cienia.
Było jeszcze wcześnie, a my jechaliśmy wciąż na świeżo, więc uznaliśmy, że trzeba zrobić jakiś rozsądny dystans. Minęły trzy stówy i kolejne dziesięć, i jeszcze trochę, gdy wsiąkliśmy w las. Wszystko paskudnie szeleściło, gdy bobrowaliśmy po okolicy, zastanawiałem się, czy w okolicy mieszka jeszcze ktoś, kto nie wie, że po lesie łazi dwójka ludzi.
Hipcia znalazła jakiś ukryty w głębi fragment. Rozbiliśmy się i zadowoleni z dobrej kryjówki zamierzaliśmy zjeść kolację, gdy kilka metrów od nas (ale trochę niżej, za skarpą), przejechał samochód. Na szczęście pierwszy i jedyny tej nocy.
Cały dzień przejechaliśmy w ukropie, tyle naszego, że droga prowadziła w większości przez lasy i dzięki temu aż tak nie oberwaliśmy po głowach, bo "zapomnieliśmy" założyć na głowę czapek. Za to, że byliśmy tak dzielni, w nagrodę dostaliśmy pod kołami księżycowy krajobraz: krater na kraterze i dziura na dziurze. Czy to droga wojewódzka, czy zwykła gminna, bez przerwy musieliśmy walczyć na wybojach. Do tego roboty wcale nie uprzyjemniał wiatr, który wiał w twarz z każdej możliwej strony.
Krótki postój zakupowy zrobiliśmy w Świdwinie. Hipcia wsiąkła wewnątrz Netto, a ja siedziałem, łapiąc każdą odrobinę cienia.
Było jeszcze wcześnie, a my jechaliśmy wciąż na świeżo, więc uznaliśmy, że trzeba zrobić jakiś rozsądny dystans. Minęły trzy stówy i kolejne dziesięć, i jeszcze trochę, gdy wsiąkliśmy w las. Wszystko paskudnie szeleściło, gdy bobrowaliśmy po okolicy, zastanawiałem się, czy w okolicy mieszka jeszcze ktoś, kto nie wie, że po lesie łazi dwójka ludzi.
Hipcia znalazła jakiś ukryty w głębi fragment. Rozbiliśmy się i zadowoleni z dobrej kryjówki zamierzaliśmy zjeść kolację, gdy kilka metrów od nas (ale trochę niżej, za skarpą), przejechał samochód. Na szczęście pierwszy i jedyny tej nocy.
- DST 317.21km
- Czas 13:57
- VAVG 22.74km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Wąż na Waszym śladzie by sobie kręgosłup połamał.
A Wy cały dzień jedziecie "na świeżo", tylko pozazdrościć. yurek55 - 17:36 wtorek, 27 września 2016 | linkuj
A Wy cały dzień jedziecie "na świeżo", tylko pozazdrościć. yurek55 - 17:36 wtorek, 27 września 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!