Sobota, 21 stycznia 2012
Kategoria do czytania, waypointgame, < 50km
Trzeba kombinować, żeby pojeździć po śniegu
Mieliśmy wyjść na rower, proponowałem to od popołudnia, skończyło się na wieczorze. Koło 22:00 zaczęliśmy się zbierać, na zewnątrz już zaczynało prószyć. Przy okazji zastosowaliśmy nowy patent, który okazał się dobrym pomysłem: dodatkowe, ciepłe wkładki do butów SPD. Przez całą trasę w stopy było bardzo ciepło.
Wtopiliśmy się w tłum na Górczewskiej, co było bardzo trudne, bo byliśmy jednymi z niewielu ludzi i jedynymi rowerzystami o tej porze. Spokojnie doturlaliśmy się do skrzyżowania z Prymasa i tu nadeszła pora na decyzję: czy pętla na północ i powrót przez Maczka, czy atakujemy Okęcie i tamtejsze waypointy. Oczywiście, zabawa nie mogła się za szybko skończyć, zwłaszcza, że Maczkiem katujemy dwa razy w tygodniu, a na Okęciu bywamy rzadko. Na Prymasa jeszcze było widać jakieś ślady, ale Bitwy Warszawskiej i Grójecka to już rozdziewiczanie świeżego puchu. Po drodze postraszyliśmy dresika, którego bardzo grzecznie i spokojnie zaczepiłem, bo lazl nam na drodze. Chyba nie spodziewał się człowieka, ubranego na czarno i do tego na rowerze :)
Przez wiadukt przejechaliśmy jezdnią, koło McDonald's robimy postój serwisowy, by odgarnąć okulary ze szronu i sprawdzić mapę. Pierwszy punkt programu: Fort Okęcie. Skręcamy w uliczkę, turlamy się po śniegu, wjeżdżamy na teren fortu, wyjeżdżamy, zwiedzamy okolice Schroniska dla Nieletnich, dopiero podpytany pracownik powiedział nam, gdzie jest krzyż upamiętniający katastrofę Iła-62. Dziwne, gościu nie wyglądał na zdziwionego tym, że o wpół do pierwszej, w śnieżycy, o krzyż w okolicach fosy pyta go dwójka rowerzystów. Dziwni ci ludzie jakoś ostatnio...
Znaleźliśmy w końcu teren, stamtąd atakujemy dalej na południe w kierunku Lotniska. Jedziemy już spokojnie chodnikiem, cały czas pod zacinający w twarz śnieg, cały czas po ładnym, białym dywanie. Dwa punkty: Górka Spotterów (swoją drogą, ciekawe hobby) i Janko Muzykant odbite, wracamy, tym razem już do samej Bitwy Warszawskiej jedziemy sobie z wiatrem w plecy, nawet w niektórych miejscach chodnik juz odśnieżony.
To, czego bym na pewno się nie spodziewał, to tego, że przy warunkach, jakie były, w śniegu i wietrze, o godzinie 1:15 w nocy, przy niewielkim bądź co bądź ruchu, minie nas ktoś znajomy. A nawet, jeśli minie, to, że rozpozna. A tu - proszę - w poniedziałek Goro zapytuje mnie, czy to czasem nie byliśmy my. :)
Do domu planowaliśmy wrócić jednak szerzej - przez Maczka, ale stwierdziliśmy, że już nam się nie chce ciąć w ten śnieg (zwłaszcza, że Hipcia miała awarię przerzutek i jechała w zasadzie na singlu, na wcale nie lekkim przełożeniu) i wróciliśmy przez Obozową - Księcia Janusza - Górczewską. A na koniec zrobiliśmy sobie zdjęcie w śniegu, może jedno z ostatnich w tym roku ;)
Wtopiliśmy się w tłum na Górczewskiej, co było bardzo trudne, bo byliśmy jednymi z niewielu ludzi i jedynymi rowerzystami o tej porze. Spokojnie doturlaliśmy się do skrzyżowania z Prymasa i tu nadeszła pora na decyzję: czy pętla na północ i powrót przez Maczka, czy atakujemy Okęcie i tamtejsze waypointy. Oczywiście, zabawa nie mogła się za szybko skończyć, zwłaszcza, że Maczkiem katujemy dwa razy w tygodniu, a na Okęciu bywamy rzadko. Na Prymasa jeszcze było widać jakieś ślady, ale Bitwy Warszawskiej i Grójecka to już rozdziewiczanie świeżego puchu. Po drodze postraszyliśmy dresika, którego bardzo grzecznie i spokojnie zaczepiłem, bo lazl nam na drodze. Chyba nie spodziewał się człowieka, ubranego na czarno i do tego na rowerze :)
Przez wiadukt przejechaliśmy jezdnią, koło McDonald's robimy postój serwisowy, by odgarnąć okulary ze szronu i sprawdzić mapę. Pierwszy punkt programu: Fort Okęcie. Skręcamy w uliczkę, turlamy się po śniegu, wjeżdżamy na teren fortu, wyjeżdżamy, zwiedzamy okolice Schroniska dla Nieletnich, dopiero podpytany pracownik powiedział nam, gdzie jest krzyż upamiętniający katastrofę Iła-62. Dziwne, gościu nie wyglądał na zdziwionego tym, że o wpół do pierwszej, w śnieżycy, o krzyż w okolicach fosy pyta go dwójka rowerzystów. Dziwni ci ludzie jakoś ostatnio...
Znaleźliśmy w końcu teren, stamtąd atakujemy dalej na południe w kierunku Lotniska. Jedziemy już spokojnie chodnikiem, cały czas pod zacinający w twarz śnieg, cały czas po ładnym, białym dywanie. Dwa punkty: Górka Spotterów (swoją drogą, ciekawe hobby) i Janko Muzykant odbite, wracamy, tym razem już do samej Bitwy Warszawskiej jedziemy sobie z wiatrem w plecy, nawet w niektórych miejscach chodnik juz odśnieżony.
To, czego bym na pewno się nie spodziewał, to tego, że przy warunkach, jakie były, w śniegu i wietrze, o godzinie 1:15 w nocy, przy niewielkim bądź co bądź ruchu, minie nas ktoś znajomy. A nawet, jeśli minie, to, że rozpozna. A tu - proszę - w poniedziałek Goro zapytuje mnie, czy to czasem nie byliśmy my. :)
Do domu planowaliśmy wrócić jednak szerzej - przez Maczka, ale stwierdziliśmy, że już nam się nie chce ciąć w ten śnieg (zwłaszcza, że Hipcia miała awarię przerzutek i jechała w zasadzie na singlu, na wcale nie lekkim przełożeniu) i wróciliśmy przez Obozową - Księcia Janusza - Górczewską. A na koniec zrobiliśmy sobie zdjęcie w śniegu, może jedno z ostatnich w tym roku ;)
Zima w Warszawie© Hipek99
- DST 30.91km
- Czas 02:36
- VAVG 11.89km/h
- VMAX 27.21km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Ty opierniczałeś Hipcię, czy Hipka ciebie?
A na rower zerwiesz się rano jak zacznie się sezon na orienty :P
Niewe - 18:06 wtorek, 24 stycznia 2012 | linkuj
A na rower zerwiesz się rano jak zacznie się sezon na orienty :P
Niewe - 18:06 wtorek, 24 stycznia 2012 | linkuj
i tak trzymać, fajnie że mieliście śnieg bo ja w niedzielę miałem tylko deszcz :(
PrzemekR - 09:03 wtorek, 24 stycznia 2012 | linkuj
"Koło 22:00 zaczęliśmy się zbierać, na zewnątrz już zaczynało prószyć."
Kurde to ja myślałem, że wychodząc na rower koło 14-tej jest już szczyt i miałem wyrzuty sumienia :) Niewe - 07:25 wtorek, 24 stycznia 2012 | linkuj
Kurde to ja myślałem, że wychodząc na rower koło 14-tej jest już szczyt i miałem wyrzuty sumienia :) Niewe - 07:25 wtorek, 24 stycznia 2012 | linkuj
"Dziwne, gościu nie wyglądał na zdziwionego tym, że o wpół do pierwszej, w śnieżycy, o krzyż w okolicach fosy pyta go dwójka rowerzystów."
Mnie minął o północy, na WIEJSKIEJ drodze, przy wietrze, mżawce i +1*C rowerzysta, i zupelnie nie zareagował... z tym, że ja jechałem na MONO!!
Nie mogłem wyjść ze zdziwienia, jak można być tak niedziwującym sie... mors - 23:01 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
Mnie minął o północy, na WIEJSKIEJ drodze, przy wietrze, mżawce i +1*C rowerzysta, i zupelnie nie zareagował... z tym, że ja jechałem na MONO!!
Nie mogłem wyjść ze zdziwienia, jak można być tak niedziwującym sie... mors - 23:01 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
Mieliście zacięcie;) Ja się po godzinie poddałem. Wyjechałem jak padał deszcz, a to nie na moje nerwy. Śnieg mi tak nie przeszkadza jak prószy.
Gewehr - 17:50 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
Ja bym, tam nad zimą krzyżyka tak szybko nie wieszał. Cały luty przed nami, a to zawsze jest najzimniejszy miesiąc roku.
oelka - 17:32 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
tak było w rzeczy samej ;)
widziałem na własne oczy ;)
ja w tej śnieżycy od Krakowa jechałem i miejscami było totalnie biało. Goro - 15:30 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
widziałem na własne oczy ;)
ja w tej śnieżycy od Krakowa jechałem i miejscami było totalnie biało. Goro - 15:30 poniedziałek, 23 stycznia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!