Sobota, 28 stycznia 2012
Kategoria do czytania, waypointgame, < 50km
W mrozie kółka kręcą się...
Start: standardowo - 22:00. Cel - średnio ustalony, na pierwszy ogień ma iść Cypel Czerniakowski. No to ruszamy. Chrup, chrup, zmrożony śnieg chrupie pod oponami, wiatr wieje w twarz, kominiarka powoli zaczyna pokrywać się szronem na wysokości ust. Miasto wymarłe, nieliczni piesi, w większości tupiący w miejscu na przystankach, patrzą na spode wciśniętego między ramiona łba. Na skrzyżowaniu z Płocką stoimy gotowi do przejechania po pasach, ale na czerwonym zatrzymuje się SM i patrzy na nas z zainteresowaniem. No to cóż, na władzę nie poradzę, kuper z siodła i spacerujemy. Dalej droga prowadzi Grzybowską aż do Kruczej; Hipcia narzeka, że w weekend idzie się przejechać swoją standardową trasą do roboty. Na wysokości Wspólnej postanawiamy zaszaleć i zobaczyć, gdzie kończy sie Krucza. Szaleństwo kończy się przy skrzyżowaniu z Piękną, którą lecimy prosto... i lądujemy na Rozbracie. Tu pierwsze sprawdzenie mapy (konkretnie: GPSa), uwielbiam ciapać po telefonie nosem, nie palcem. Korekta trasy, lecimy do Górnośląskiej, potem tylko trucht przez Wisłostradę i jesteśmy.
Schodzę na dół, w okolice śluzy, biorę latarkę, zaczynam spisywać kod na kartkę. W tym momencie czuję zimno w palcach. Momentalnie ręce, dotychczas ciepłe, zachodzą zimnem. Wracam na górę, zabijam ręce, krążenie wraca. Startujemy wzdłuż Wisłostrady, ale coś mi podpowiada, że od Wisły trzeba uciekać. Zbijamy w lewo w kierunku Rozbratu, na górę. Tu, przy Placu na Rozdrożu, podejmujemy decyzję, że jazda do domu przez Ursynów nie jest dobrym pomysłem. Pozostaje przechrupanie się przez dróżkę przy Armii Ludowej i przez Pole Mokotowskie lecimy w kierunku Woli. Coraz bardziej widać efekty mrozu, ręce i stopy narzekają nieprzerwanie. Pod Rondem Zesłańców robimy krótki postój na ogrzewacz żelowy do rąk (grzeje się Hipcia). Do domu pozostaje pięć kilometrów, mkniemy przez Górczewską, w okolicach Wola parku tracę już częściowo małe palce u rąk, Hipcia ma sporo gorzej. Zajeżdżamy pod blok, winda, jeszcze słowa pochwały od nawalonego sąsiada "mają pańsssstwo ssssdrowie, tak jeśdśiś...". W domu pakujemy Hipcię pod koc i odmrażamy.
Słowa podsumowania. Pogoda była dobra na jazdę. Niemyślący okazaliśmy się my; w gory - to W GÓRY. Trzeba się przygotować i w ogóle. A miasto? Pfff... Miasto to miasto. A trzeba było, przede wszystkim, jak się zaczyna robić chłodno - przerwa na stacji benzynowej. To nie Afryka, stacji jest od cholery. Z drugiej strony, termos z herbatą też by nie zaszkodził. A po trzecie - trzeba kupić jakieś zajebiste rękawiczki, takie na minus czterdzieści, czy co.
Schodzę na dół, w okolice śluzy, biorę latarkę, zaczynam spisywać kod na kartkę. W tym momencie czuję zimno w palcach. Momentalnie ręce, dotychczas ciepłe, zachodzą zimnem. Wracam na górę, zabijam ręce, krążenie wraca. Startujemy wzdłuż Wisłostrady, ale coś mi podpowiada, że od Wisły trzeba uciekać. Zbijamy w lewo w kierunku Rozbratu, na górę. Tu, przy Placu na Rozdrożu, podejmujemy decyzję, że jazda do domu przez Ursynów nie jest dobrym pomysłem. Pozostaje przechrupanie się przez dróżkę przy Armii Ludowej i przez Pole Mokotowskie lecimy w kierunku Woli. Coraz bardziej widać efekty mrozu, ręce i stopy narzekają nieprzerwanie. Pod Rondem Zesłańców robimy krótki postój na ogrzewacz żelowy do rąk (grzeje się Hipcia). Do domu pozostaje pięć kilometrów, mkniemy przez Górczewską, w okolicach Wola parku tracę już częściowo małe palce u rąk, Hipcia ma sporo gorzej. Zajeżdżamy pod blok, winda, jeszcze słowa pochwały od nawalonego sąsiada "mają pańsssstwo ssssdrowie, tak jeśdśiś...". W domu pakujemy Hipcię pod koc i odmrażamy.
Słowa podsumowania. Pogoda była dobra na jazdę. Niemyślący okazaliśmy się my; w gory - to W GÓRY. Trzeba się przygotować i w ogóle. A miasto? Pfff... Miasto to miasto. A trzeba było, przede wszystkim, jak się zaczyna robić chłodno - przerwa na stacji benzynowej. To nie Afryka, stacji jest od cholery. Z drugiej strony, termos z herbatą też by nie zaszkodził. A po trzecie - trzeba kupić jakieś zajebiste rękawiczki, takie na minus czterdzieści, czy co.
- DST 27.43km
- Czas 01:45
- VAVG 15.67km/h
- VMAX 33.19km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nawet żeś temperatury nie podał. ;p
Tyle ględzenia o nic ;p mors - 22:28 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj
Tyle ględzenia o nic ;p mors - 22:28 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!