Czwartek, 21 czerwca 2012
Kategoria do czytania, transport
Trochę samochodem, trochę rowerem
Z pracy wróciłem bardzo spokojnie. Tak spokojnie, że kolano mnie ani razu nie zabolało, ale też tak spokojnie, że zacząłem się zastanawiać nad tym, czy nie powinienem zrezygnować z obcisków, jeśli jezdżę z taką prędkością. Bo trochę obciach. Dobrze, że mnie nikt na holendrze nie wyprzedził :)
Na kurs pojechaliśmy samochodem, by nie obciążać nogi, dziwnie się jedzie tak siedząc i nic nie robiąc; wracając trafiliśmy na śmiertelny wypadek motocyklisty na Górczewskiej: wyjechał mu pod koła lewoskrętowiec. Nie wiem, ile w tym winy samochodu, ale motocykl leżący 100-150m od przykrytego folią ciała zdawał się sugerować, że motocyklista jechał nieco szybciej niż dozwolone 50km/h. Oczywiście, dookoła mnóstwo gapiów, bo trzeba się na trupa napatrzeć. Ciekawe, ilu zrobiło fotki i wrzuciło na fejsbunia.
Wieczorem jeszcze miałem okazję poznać Cimana, od którego pożyczyłem książkę o kontuzjach kolarskich. Pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy każdy do siebie; mimo że mieszkamy w zasadzie naprzeciwko, nie pamiętam, żebysmy się przez dwa lata kiedykolwiek mijali.
Książkę przyniosłem do domu, Hipcia śmieje się ze mnie, że jestem miętki, bo chcę leczyć to kolano. Cholera no, a już sobie zarezerwowałem wizytę u lekarza...
Do pracy dojechałem spokojnie, ciężko jednak spokojnie jechać, skoro Pani moja najmilsza rwie do przodu jak źrebaczek i nie potrafi poczekać. Od jutra do wyzdrowienia jeżdżę do pracy sam. Rzekłem.
Kolejna rzecz ogarnięta: wyrysowana mapka:
Na kurs pojechaliśmy samochodem, by nie obciążać nogi, dziwnie się jedzie tak siedząc i nic nie robiąc; wracając trafiliśmy na śmiertelny wypadek motocyklisty na Górczewskiej: wyjechał mu pod koła lewoskrętowiec. Nie wiem, ile w tym winy samochodu, ale motocykl leżący 100-150m od przykrytego folią ciała zdawał się sugerować, że motocyklista jechał nieco szybciej niż dozwolone 50km/h. Oczywiście, dookoła mnóstwo gapiów, bo trzeba się na trupa napatrzeć. Ciekawe, ilu zrobiło fotki i wrzuciło na fejsbunia.
Wieczorem jeszcze miałem okazję poznać Cimana, od którego pożyczyłem książkę o kontuzjach kolarskich. Pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy każdy do siebie; mimo że mieszkamy w zasadzie naprzeciwko, nie pamiętam, żebysmy się przez dwa lata kiedykolwiek mijali.
Książkę przyniosłem do domu, Hipcia śmieje się ze mnie, że jestem miętki, bo chcę leczyć to kolano. Cholera no, a już sobie zarezerwowałem wizytę u lekarza...
Do pracy dojechałem spokojnie, ciężko jednak spokojnie jechać, skoro Pani moja najmilsza rwie do przodu jak źrebaczek i nie potrafi poczekać. Od jutra do wyzdrowienia jeżdżę do pracy sam. Rzekłem.
Kolejna rzecz ogarnięta: wyrysowana mapka:
- DST 19.59km
- Czas 01:02
- VAVG 18.96km/h
- VMAX 36.39km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!