Piątek, 22 lutego 2013
Kategoria transport, do czytania
W kierunku nadrabiania zaległości
Zaległości opisowych mam(y) sporo. Pozostaje cała Norwegia i trzy i pół górskiego wyjazdu. Dobrze, że chociaż w przypadku BS nie mam ambicji wypisywać czegoś przez duże "C", jak nie mam weny: nie ma o czym pisać, dwa słowa lub wcale i wpis jest. Teraz popchnąłem robotę naprzód: pozostało mi "pół" górskiego wyjazdu (czyli końcówka szlajania się po Karkonoszach - bez mapy szlaków za cholerę nie pamiętam, którędy schodziliśmy) i polowa Norwegii. Reszta, czyli trzykrotne Tatry i początek Norwegii zostały przepchnięte do następnego kroku.
Dla nieświadomych procesu publikacyjnego: ja piszę, potem to edytuje Hipcia, dodając wszystko, czego zapomniałem, poprawiając moje literówki i dodając własne, a na sam koniec biorę to ja, czytam raz ostatni i publikuję (czyli, dla powyższych relacji: ja skończyłem, teraz Hipcia). Teraz z publikowaniem jest łatwiej, bo w końcu strona dostała nowy silnik i publikacja polega na jednym kliknięciu; a i zdjęcia będzie łatwiej dodać (bo tak, planuję dodać kilka fotek z ww. wypraw). No i coś się zadzieje, trochę mnie męczy blogowanie o ścianie wspinaczkowej... chociaż to dobrze, gdy mnie coś męczy, to zazwyczaj wpadam na jakiś kreatywny pomysł - na przykład od dwóch wpisów pojawiają się filmiki.
A rowerowo, jeśli kogokolwiek to interesuje, było standardowo. O tyle inaczej, że w końcu się trochę przesuszyło i droga szła przyjemniej. I o tyle inaczej, że w końcu przekroczyłem pierwszy tysiąc w tym roku.
Dla nieświadomych procesu publikacyjnego: ja piszę, potem to edytuje Hipcia, dodając wszystko, czego zapomniałem, poprawiając moje literówki i dodając własne, a na sam koniec biorę to ja, czytam raz ostatni i publikuję (czyli, dla powyższych relacji: ja skończyłem, teraz Hipcia). Teraz z publikowaniem jest łatwiej, bo w końcu strona dostała nowy silnik i publikacja polega na jednym kliknięciu; a i zdjęcia będzie łatwiej dodać (bo tak, planuję dodać kilka fotek z ww. wypraw). No i coś się zadzieje, trochę mnie męczy blogowanie o ścianie wspinaczkowej... chociaż to dobrze, gdy mnie coś męczy, to zazwyczaj wpadam na jakiś kreatywny pomysł - na przykład od dwóch wpisów pojawiają się filmiki.
A rowerowo, jeśli kogokolwiek to interesuje, było standardowo. O tyle inaczej, że w końcu się trochę przesuszyło i droga szła przyjemniej. I o tyle inaczej, że w końcu przekroczyłem pierwszy tysiąc w tym roku.
- DST 22.68km
- Czas 01:07
- VAVG 20.31km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
W złą godzinę o tym przesuszeniu napisałeś. Dziś aż mi w butach chlupało z tej suchości :)
yurek55 - 21:20 sobota, 23 lutego 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!