Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:524.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:21
Średnia prędkość:24.07 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:19.44 km i 0h 48m
Więcej statystyk
Piątek, 11 października 2013 Kategoria transport, do czytania, szypko

Pędząc za trzydziestką

Wieczorem wyszedłem tak, jak wychodzę ostatni. Późno. Nie ma co się bujać, trzeba szybko do domu jechać. Ale skoro jest późno i pusto, a ja się spieszę, to czemu by nie...?

Wskoczyłem na rower i śmignąłem. Przestawiając coś po drodze patrzę jak ustawiona na liczniku średnia momentalnie rośnie. 31 km/h. 32 km/h. 33 km/h. 36 km/h... coś tu nie pasuje... Nagle stop: światła. Spojrzenie w dół i widzę, że zamiast "AVG. SPEED", na liczniku napisane jest "MAX. SPEED". Wszystko jasne. Prawdziwa średnia wisiała sobie radośnie w okolicach 25 km/h. Na Jerozolimskich i Popularnej olałem śmieszkę. Trzydziestka pojawiła się nad torami, nie popuściłem do konca, mimo że na ostatniej prostej i światła się uwzięły, i wiatr zaczął wiać centralnie w twarz. 31,03.

Rano zastanawiałem się, czy uda się donieść temat do końca. Wyszedłem raczej późno (Hipcia spała, ma dziś wolne) i obawiałem się o korki. Obawy słuszne: juz pierwsze metry za wyjazdem z bloku zatrzymały mnie w korku. Sto metrów dalej zamajaczyła koszulka z Mazovii. Ruszyłem. Byłem już niedaleko, gdy zatrzymały mnie światła, ale zauważyłem znajomy profil rowerzysty. Dogoniłem go i minąłem gdy przy Hali Wola usiłował nie zginąć pod kołami skręcającego w prawo kretyna. Poczekałem, dojechaliśmy razem do skrzyżowania z Jerozolimskimi, gdzie znów popędziłem. Celem było dotrzymanie średniej do Prymasa, bo potem i tak będzie korek. Dojechałem, przejechałem, w tunelu utknąłem za ciężarówką. Jedziemy 17 km/h, nie idzie wyprzedzić, a średnia mi maleje! W końcu się wyrwałem, pozostało jeszcze przejechać spokojnie przez garaż i nie wygrzmocić się na zakręcie i... I mamy sukces! Pierwszy raz w dojeździe do pracy średnia powyżej 30 km/h. Licznik pokazal 30,27.
  • DST 21.07km
  • Czas 00:42
  • VAVG 30.10km/h
  • Sprzęt Zenon
Czwartek, 10 października 2013 Kategoria transport, do czytania

Dobra muzyka i dobra średnia

Nadal nie wychodzę z zachwytu nad nowymi blokami. Mimo że przez miasto, po kostce, czasem po zacienionej DDRce, przez światła i przez korek, to średnia wyszła mi ciekawa. Maksymalna była dziś rano - 29,10 km/h, zanim wjechałem w korek.

Miałem wstać rano i przejechać się z Hipcią, a potem jeszcze 40 minut jeździć, ale stwierdziłem, że nie chce mi się, bo pewnie będzie mokro; lepiej się wyspać, bo siedziałem do późna. Mokro nie było. Cholera.

Dziś gramy klasyką. I jeszcze. I jeszcze.
  • DST 21.51km
  • Czas 00:45
  • VAVG 28.68km/h
  • Sprzęt Zenon
Środa, 9 października 2013 Kategoria do czytania, transport

SPD: Szybko, Pewnie i Daleko

O SPD krążą różne legendy. A to że to nic nie daje, a to, że przy glebie i tak się nie wypnie, a to, że przy pierwszej przejażdżce każdy się wyglebi, a to, że niszczy kolana... bajań jest mnóstwo.

Z mojej perspektywy wygląda to jak wygląda, już kiedyś uzasadniałem, a powtarzać mi się nie chce. Do tej pory była to perspektywa albo przy przesiadaniu się z platform w ogóle albo przy jakichś chwilowych zmianach na platformy przy wymianie pedałów. Bloki jednak miałem wciąż te same, ostatnio były w stanie, który umożliwiał wpinanie, ale ruch w górę powodował w większości wypięcie się wyślizganego bloku. Miałem wobec tego platformy z pelną stabilizacją przy ruchu na boki i częściową w górę.

Teraz za to założyłem nowe bloki. Jestem zachwycony. Pewność jazdy, płynność, prędkość, wszystko wzrasta. Trasa zarówno na masaż jak i z masażu, prowadzona przez wieczorną Warszawę (czyli w większości bez świateł i zwalniania), ciągnąłem grubo powyżej 30 km/h, i to bez wysiłku. Z niewielkim wysiłkiem wchodziłem w okolice 40 km/h. Takoż dzisiejsze, dzienne zwiedzanie Ursynowa łączyło się z prędkością kilka razy trzymaną pod 50 km/h.

Lubię taką jazdę. Rower sam jedzie, ja się nie męczę, a na liczniku - 30 km/h. Lubię też takie dzienne dystansy. Mogę częściej.

Dziś znowu gra dla nas Tool, albumem Salival, a dla myślowego odpoczynku proponuję Slipknota - Iowa.
  • DST 54.13km
  • Czas 02:05
  • VAVG 25.98km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 8 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Narzędziowy dzień

Dużo się działo z narzędziami. Wieczorem zmieniłem sobie przednie koło, bo stara piasta zaczęła się dziwnie zachowywać. Jako że koło było kupione za jakieś smieszne pieniądze a i tak przejechało dużo więcej niż bym oczekiwał, po prostu pójdzie do kosza. Nie opłaca się reperować.

Rano zorientowałem się, że zapomniałem (chyba) założyć opaski na wnętrze opony. Zabrałem więc ze sobą opaskę i zestaw klucze+łatki gdyby pechowo coś sobie pękło.

W pracy z kolei przyszły wreszcie bloki. Zainstalowałem je w butach i wreszcie przestałem się ślizgać.

A skoro tak narzędziowo, to dziś gra dla nas Tool:
10000 Days
Aenima
Lateralus
  • DST 25.37km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.39km/h
  • Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 7 października 2013 Kategoria do czytania, transport

GOROncy poniedziałek

Pogoda zapowiadała się paskudna. Po przyjemnym ochłodzeniu złe żółte miało podgrzać w okolice dwudziestu a rano miało być powyżej dziesięciu. Na zewnątrz okazało się, że tak jest w istocie. Zjechalim spod bloku, gdy wtem nas, jadących jezdnią wyprzedził jadący (jak, nie bójmy się tego powiedzieć, Veturilowiec) chodnikiem Goro. Zawinął przed nas na skrzyżowaniu i z miejsca otworzył tunel tempem powyżej trzydziestu, zapewne chcąc pokazać po ostatnim, że i szybciej potrafi pojechać. Podczas kurtuazyjnej pogadanki pochwalił się jeszcze zakwasami (czyli: mógłbym szybciej, ale, wiecie, zmęczony jestem...), po czym zniknął przez Dźwigową, gdy my zjechaliśmy na skrzyżowaniu by się pożegnać. Po rozstaniu się najwyraźniej wrócił do standardowego emeryckiego tempa, gdyż JKW bez większych problemów go dogoniła. Co tam dalej robili - nie wiem, nikt mi się nie chwalił...

Ja robiłem swoje: czyli spokojnie dojechałem do pracy klnąc w duchu na bluzę którą nie wiedzieć czemu założyłem na grzbiet.
  • DST 8.00km
  • Czas 00:19
  • VAVG 25.26km/h
  • Sprzęt Zenon
Sobota, 5 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Pracująca sobota to wcale nie jest pracujący tydzień

Niby wszystko normalnie: stawiam się w pokoju tuż przed ósmą, tam już kilka osób siedzi i klepie w klawisze, ale jednak coś nie gra. Ktoś, kto zawsze był w garniturze nagle przyszedł w zwykłej koszulce i dżinsach, pojawiły się niedopuszczalne na co dzień krótkie spodenki, a głośno zaczęło przygrywać radio.

Właśnie. Radio. Takie przynajmniej podstawy czegoś tam, co niektórzy zwą kulturą, zakładają, że wypada upewnić się czy nikt nie ma nic przeciwko. Okazało się, że moje zdanie, jakkolwiek wypowiedziane i wprost, i naokoło, zostało elegancko i równomiernie olane. Stąd, niestety, żeby nie słuchać RMF-owych techniawek, dichów i wyjących bab, musiałem przełączyć się na słuchawki.

Nie ma tego złego jednak, co by na dobre nie wyszło. Udało mi się przesłuchać kilka albumów:
Pablopavo i ludziki - Telehon: spodziewałem się ciekawego rozwiązania muzycznego i nie rozczarowałem się. Spodziewałem się, że teksty będą bardzo "pablopavowe" i tu też, niestety, nie rozczarowałem się. Niestety, jakkolwiek pisze ładnie, to drażni mnie jego upychanie słówek "to", "tego", "tu" i tym podobnych po to, żeby zgadzała się liczba sylab w wersie. Tak samo niektóre zupełnie nierymujące się wersy biją w ucho niczym rozpędzona patelnia... Cóż, taki ma styl.
Świetliki - Obóz koncentracyjny: sympatycznie. Spokojnie, powiedzmy, że poetycko. Lubię. Nie kupię, ale podobało mi się.
Nirvana - Nevermind: klasyka, powrót do czasów z liceum i magnetofonu, na którym u kolegi odtwarzaliśmy tę jedną kasetę na full, zapewne przyprawiając sąsiadów o białą gorączkę.
Vader - Necropolis: Szatan w czystej postaci, zło sączące się z słuchawek i kupa hałasu. Lubię.
Guns N'Roses - Use your Illusion I,
Guns N'Roses - Use Your Illusion II: GnR to (w postaci dwóch kaset) moje pierwsze własne albumy. Pierwszym było "Appetite for Destruction", drugim - składanka ballad. Wtedy to był prawdziwy rock... No co? Mam już tyle lat, że mogę narzekać na obecne i powoływać się na stare czasy kiedy to wszystko było lepsze!
  • DST 13.00km
  • Sprzęt Zenon
Sobota, 5 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Są takie weekendy...

...kiedy trzeba ruszyć stary kuper i pojechać do pracy. Wieczorem temperatura znośna, na rano skusiłem się na bluzę. Słusznie, bo jechało się pod okrutny wiatr.
  • DST 16.01km
  • Czas 00:43
  • VAVG 22.34km/h
  • Sprzęt Zenon
Piątek, 4 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Najpierw chłód a potem słoneczne Centrum (tfu!)

Powrót do domu minął nie wiadomo kiedy, bo musiałem pędzić by odprowadzić JKW na ściankę.

Rankiem temperatura sięgnęła już poniżej 4 stopni, co zwiastuje rychłe nadejście decyzji o założeniu długich spodni. Póki co nadal jest fajnie. A bałwanki w pikowanych kurtkach nadal dziwnie na mnie patrzą z przystanków.

W ciągu pracy wyskoczyłem na Solec pozwolić sadyście pomęczyć moją rękę. Pomęczył, znowu jest lepiej. Powrót prosto pod zachodzące słońce. I to przez paskudne Centrum. Naprawdę, tę dzielnicę znoszę (jedynie znoszę) późnym wieczorem. W każdej innej godzinie jest tam za dużo aut, ludzi i generalnie wszystkiego.

Musze w końcu załatwić nakładki do SPD bo ciągle jeżdżę na tarcie.
  • DST 34.30km
  • Czas 01:28
  • VAVG 23.39km/h
  • Sprzęt Zenon
Czwartek, 3 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Chłodem powiało

Stabilnie poniżej 5 stopni.
  • DST 25.02km
  • Czas 01:06
  • VAVG 22.75km/h
  • Sprzęt Zenon
Środa, 2 października 2013 Kategoria do czytania, transport

Chłodny wieczór, siniak na przedramieniu i nieporadny Stalker

Zaczniemy od końca. Kto czytał mój wpis z połowy sierpnia ten wie, że przypadkowo dorobiłem się własnego Stalkera. Jednostka owa coś tam podczytywała, niby miała komentarze pisać, a skończyło się tak, jak można było przypuszczać: znudzeniem. Bo i ciekawie w końcu nie piszę, sam ledwo zdzierżam bez ziewania.

Zdarzyło się jednak coś, co wpłynęło na zmianę sytuacji. Stalker bowiem zupełnie przypadkowo trafił na urlop wypoczynkowy do ekskluzywnego hotelu w Warszawie, gdzie przy okazji zabijania nudy zerknął i w moje wypociny. Nie opuszczony jeszcze całkowicie przez gorączkę (bo jak inaczej to tłumaczyć?) postanowił nawet napisać komentarz. I tu skończyło się babci sranie, bo mimo że w naszej służbowej hierarchii starszy szarżą jest ode mnie, to wpisanie głupiutkiego komentarza przerosło jego techniczne umiejętności. Tłumaczył się niby, że mu na taborecie (czy tam tablecie, jeden czort) nie wyskakuje obrazek captcha i komenta z nielogu strzelić nie może. No to skoro nie mógł, a już się opracował pisząc, to wkleił mi go w inny sposób. Ja z kolei, ujęty jego ciężką pracą i do łez wzruszony uroczą nieporadnością godną internetowego świeżaka, postanowiłem ten komentarz tu wkleić i szczegółowo omówić.

Komentarz dotyczy tego wpisu, a idzie tak:


A czy instalacja wodna jest mozliwa do zamontowania? Na zdjeciu nie widac w jaki sposob podawana jest woda. Czy przewidziane jest poidelko dla roslin? Jesli poidelko bedzie uniwersalne to nawet zwierzeta bedzie mozna wozic. W przypadku braku instalacji wodno kanalizacyjnej moze to naruszac przepisy o przewozie roslin i zwierzat. Ogolnie pomysl wyglada ciekawie zwlaszcza jesli wjechac tak do domu z jakims okrzykiem i moze w pelerynie. Poza tym wspolne wplatanie przytarganych kwiatow w szprychy JKM.


Pominę brak polskich znaków, bo podobno na tych nowoczesnych taburetach, co się je mizia palcem, jest z tym problem. Mam jednak przeczucie graniczące z pewnością, że jakby miał pisać o zrobieniu łaski, to "Ł" znalazłby raz-dwa.

Na początek wypada omówić samą postać. Człowiek ów nie jeździ na rowerze, jednak jest tolerancyjny jako kierowca spalinowozu: rowerzysta może sobie być członkiem ruchu, i owszem, byle był sobie nim na chodniku, za barierkami i w ogóle z dala od niego. Jako że jest to jednostka niebezpieczna, bo na samochodowej rozkładówce ma już zabitego kota i ustrzeloną sarnę (a także kilka mniejszych zwierząt, w tym pająka, bohatersko ukatrupionego kilkoma (!) ciosami stołka), można założyć, że na potrąceniu rowerzysty się nie skończy. Zapewne ogłuszyłby go, powiedzmy, kołem zapasowym, kilka razy poskakał, po czym dokończył robotę... hmm... wiem! Robotę dokończyłby kluczem do kół. Lepiej zatem omijać. Nawet ja jeżdżę naokoło gdy wiem, że przyjechał autem do pracy.

Do rzeczy: w wyżej wklejonym komentarzu pierwsze co mamy to pytanie o instalację wodną. Jak widać, nierowerowość wychodzi od razu: widział, jak wygląda kierownica od roweru, ale wykombinowanie, do czego służy lemondka (mimo że już tłumaczyłem i to nieraz), przerosło możliwości. Widzi: rurka przy kierownicy. Myśli: tam może płynąć woda.

Dalej pojawia się temat o zwierzętach. Widać, że widział laleczkę wiozącą piesiuniunia w koszyku z przodu i widać również, że zupełnie nie ogarnia rowerowej stylówy, sportu i w ogóle stajla i nie ma żadnego pojęcia, że Prawdziwy Sportowiec zwierzaka nie wozi na rowerze w ogóle. Bo to wiocha. Jedynym wyjątkiem jest gdy zwierzak jest martwy i jest wieziony w postaci kilku kilo mięcha do przerobienia na Strawę dla Sportowca.

Instalacja wodno-kanalizacyjna to w ogóle jakiś szalony pomysł, którego nijak tu dopasować. Wszyscy wiedzą bowiem, że jak rowerzysta ma problem z kanalizacją to idzie po prostu w najbliższe krzaki i problem z głowy, przy odrobinie wprawy można nawet z roweru nie zsiadać. No, ale z punktu widzenia ciepłej kanapy w samochodzie wyjście w celach oczyszczająco-kanalizacyjnych brzmi co najmniej jak wyprawa na Elbrus. Bo, tego, panie, to trza się zatrzymac na stacji, wyłączyć radio, wyjść na zewnątrz (a tam zimno!), szukać gdzie tego klopa mają i w ogóle.

Dalszy ciąg z wchodzeniem do domu z okrzykiem i w pelerynie pominę. To najwyraźniej są jakieś prywatne fantazje związane z przebieraniem się za jakiegoś batmana czy inszego skurczybyka i, szczerze, nawet nie wiem, czy to miało tu trafić, czy też mu sie niechcący wkleiło. Udam, że nie widziałem.

Gdy dotarłem do wplatania kwiatów w szprychy, pomyślałem "oj, nareszcie coś miłego". Ale przemyślałem i... no właśnie. Kto wplata sobie kwiaty w różne miejsca? Hippisi. W co obecnie ewoluowali hippisi? W hipsterów. Czyli wychodzi nam z tego, że rowerzysta = hipster. No i proszę, nawet w ostatnim zdaniu mi pojechał.

Tyle o Stalkerze. To, com napisał wyżej, mogę podsumować chyba jednym zdaniem: jak on to przeczyta, to nie mam już kolegi. Dobrze, że jak wróci to nie będzie mógł się jeszcze wysilać i mnie od razu w świecznik nie strzeli za treść tego wpisu. Ale co się odwlecze... Cóż począć? Lubię życie na krawędzi.

Teraz dwa słowa o samej jeździe. Po robocie zawinąłem na Solec do kliniki rehabilitacyjnej. Zajechałem, wszedłem z rowerem w jakąś podejrzaną bramę z której sączyła się muzyka, po czym wyszedłem na hipsterskie podwórko. Przypiąłem rower do stojaka i ruszyłem po schodach. Pogadalim z rehabilitantem pół godziny, drugie pół... też pogadalim, z tą różnicą że podczas gadania on usilnie starał się mi zrobić krzywdę masakrując mi mięśnie przedramienia. Skutek tego był dwojaki. Raz, że zrobił mi siniaka, co, jeśli chodzi o mnie, jest zdarzeniem nietypowym i wymagającym dużego wysiłku, a dwa, że odrobinę zniknęły mi parestezje w palcach lewej ręki. Mamy więc sukces. Dostałem tez zestaw ćwiczeń, nawet zakupiłem piłkę tenisową żeby móc wszystko wykonywać zgodnie z planem. Za dwa tygodnie będę mógł testowo wybrać się na ściankę, sprawdzić czy już mogę, czy jeszcze nie powinienem.

Wyszedłem na zewnątrz i... coś zaczęło mi nie pasować. Rower stał i owszem, przypięty do stojaka, tak jak przypiąłem, ale... trochę w innym miejscu. Okazało się, że obsługa przemieściła stojak z dwoma rowerami w inne miejsce bo nie mogli wjechać samochodem z dostawą. Cholera... Równie łatwo mogli wziąć stojak i wraz z rowerem wpakować go do samochodu.

Powrót do domu przyjemny, poniżej 6 stopni, Reynevan sobie biegał po Pradze, a ja zasuwałem przez nocne, puste już miasto. Lubię tę porę i tę temperaturę. Rano z kolei z Hipcią do pracy, trzeci dzień z rzędu Hipcia okazuje się bardzo przytulasta i ni cholery nie można wstać o szostej; śpimy aż do siódmej.
  • DST 29.22km
  • Czas 01:16
  • VAVG 23.07km/h
  • Sprzęt Zenon

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl