Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w kategorii

do czytania

Dystans całkowity:96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:4314:10
Średnia prędkość:22.38 km/h
Maksymalna prędkość:4401.00 km/h
Suma podjazdów:164904 m
Maks. tętno maksymalne:194 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:202907 kcal
Liczba aktywności:1948
Średnio na aktywność:49.73 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Środa, 29 maja 2013 Kategoria < 25km, do czytania, sakwy

Norwegia 2013: na lotnisko

Na lotnisko, czyli wstęp

Dotarłem z pracy, sprawdziliśmy wszystko po raz setny, zjedliśmy, wzięliśmy ostatnią kąpiel i gdy nadeszła godzina "zero", zapakowaliśmy bagaże na rowery, wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę Okęcia. Cel: zajechać na daleką północ, na Nordkapp.

Skoro już wymieniłem tę nazwę na "N", wypada napisać dwa słowa wstępu. Od zeszłorocznej wyprawy wiedzieliśmy, że do Norwegii wrócimy. Czemu akurat Nordkapp, tak obyty turystycznie, opisywany i na tyle często odwiedzany, że określenie "sakwiarski Giewont" wydaje mi się całkiem na miejscu? Może dlatego, że jest dobrym celem. Jest daleko, na północy, daje szansę na jazdę przez mniej ludne rejony, zwiedzenie sporego kawałka Norwegii i, przynajmniej z punktu ciepłego mieszkania w Polsce, wygląda na coś w rodzaju wyzwania. Poza tym już w zeszłym roku, po zakończeniu pętli stał się naturalnym, kolejnym punktem w ramach zwiedzania Norwegii.

Przygotowania toczyły się powoli, ale i nie musiały biec szybko, po poprzednich wyprawach mieliśmy już odrobinę doświadczenia, która pozwoliła nam skrócić czas tworzenia listy do zabrania i ustalenia potrzebnego sprzętu. W zasadzie jedynym wyzwaniem w ramach przygotowań było tylko przygotowanie trasy, które, wstyd przyznać, zwaliłem w całości na Hipcię. Ostatnie tygodnie przed wyprawą były spokojne, spędzone głównie na przygotowywaniu sprzętu: zabraliśmy nowe koła, uprzedzony zeszłorocznymi doświadczeniami, zdecydowałem się wymienić napęd na bardziej górski, dający przynajmniej mi, jeszcze jedno dodatkowe, lekkie przełożenie (Hipcia i tak miała w zapasie ze dwa lżejsze od mojego najlżejszego). Prócz napraw, odbywało się również pakowanie: fragment liny, którego używamy do ćwiczenia operacji linowo-sprzętowych i czasem do suszenia, tym razem wytyczył na podłodze obszar "Norwegii", w którym stały sakwy i którego nic raz spakowanego nie miało prawa opuścić.

Oprócz tego oczywiście odbywało się rytualne ważenie, porównywanie i rezygnacja z nadmiarowych i niepotrzebnych rzeczy. I tak: bardzo szybko pożegnały się z nami zapasowe buty, które zabraliśmy w zeszłym roku i powoziliśmy sobie dookoła, równie szybko poleciały poduszki ważące łącznie 35 dag. Do samego końca trwały negocjacje związane z liczbą i rodzajem skarpetek oraz liczbą koszulek, tutaj celowo wzięliśmy nadmiar, żeby mieć je na wszelki wypadek, tudzież mieć podłoże do analizy przed kolejnymi wyprawami. Hipcia również nie chciała brać ze sobą menażki, palnika i kubków, ale w końcu przekonałem ją, że z niektórych rzeczy nie powinniśmy rezygnować.

Dodatkowym, nowym sprzętem był aparat fotograficzny, który kupiliśmy z niemałym trudem, bo ciężko jest znaleźć teraz mały aparat zasilany z paluszków, nie akumulatora. Co do baterii - postanowiliśmy zainwestować w baterie litowe, podobno mocniejsze i mniej wrażliwe na temperaturę, która w zeszłym roku bardzo skutecznie i bardzo negatywnie wpływała na robienie zdjęć. Nowością były też telefony Samsung Solid, mające jakieś tam właściwości wodo- i kurzoodporne i dające nam gwarancję, że o ile ich nie wrzucimy do jeziora, to będą działać. Tym samym odcięliśmy się zupełnie od internetu, bo za granicą nie mamy możliwości korzystania z danych pakietowych, a telefony nie mają WiFi, ale... tęsknić nie będziemy.

Nowością za to miał być sposób pisania relacji. Rok temu używałem dyktafonu w telefonie: nigdy nie przesłuchałem tych nagrań, w Polsce robiliśmy skrócone notatki z pamięci; tym razem zabraliśmy notes i długopis. W końcu dziesięć minut wieczorem nikogo nie skrzywdzi, a przynajmniej będą zanotowane rzeczy, których potem nie będziemy mieli szansy sobie przypomnieć.

Dojechaliśmy zatem na Okęcie, zorientowaliśmy, gdzie zdajemy bagaże, sprawnie zdemontowaliśmy rowery i szybciej niż w zeszłym roku spakowaliśmy sakwy do toreb z Ikei. Dzięki uprzejmości Norwegiana nie musieliśmy kłopotać się pakowaniem rowerów, wystarczyło odkręcić pedały, spuścić powietrze i skręcić kierownicę. Bagaże zostały zdane, a my, w związku z tym, że w trasę ruszaliśmy dopiero rano, poszliśmy napić się piwa i kupić coś do jedzenia. Przy płaceniu - niespodzianka - nie mogę zapłacić kartą. Limity na karcie zmniejszałem tak, żeby przypadkowy "znalazca" mojej karty nie wzbogacił się zbytnio przez internet, ale widocznie coś za dobrze przestawiłem. Zapytałem trzech losowych osób o dostęp do komputera, ale każdy nagle miał służbowy komputer i nie chciał mi pozwolić na chwilę pracy... W końcu Hipcia podsunęła mi myśl o tym, że mogę po prostu, staroświecko, zadzwonić na infolinię. I owszem, zadzwoniłem, limity zostały poprawione, karta została przetestowana... uff.

W końcu załadowaliśmy się do samolotu i Warszawa została w dole...
  • DST 13.21km
  • Czas 00:42
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 33.08km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 28 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Na mokro

W obie strony na mokro. W robocie dawno nie widziana opowieść pt. "Ludzka suszarka".
  • DST 14.48km
  • Czas 00:43
  • VAVG 20.20km/h
  • Sprzęt Zenon
Niedziela, 26 maja 2013 Kategoria < 25km, do czytania

Testy

Testy ustawienia bloków przed wyjazdem. Zamocowany przedni bagażnik.
  • DST 13.03km
  • Czas 00:40
  • VAVG 19.55km/h
  • Sprzęt Zenon
Piątek, 24 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Na mokro z pracy

Skoczyłem jeszcze do paczkomatu odebrać przesyłkę. Przy okazji rękawiczki i błotnik przeszli chrzest bojowy, bo kałuże były konkretne.

Do wyjazdu: 5 dni.
  • DST 13.60km
  • Czas 00:40
  • VAVG 20.40km/h
  • Sprzęt Zenon
Piątek, 24 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Na kacu na rowerze...

...niektórzy jeżdżą. Mi się to nie zdarza, głownie dlatego, że tyle nie piję, żeby takowego mieć. Czasem jest jednak taki dzień jak wczoraj. O dwudziestej sekcja, ostre, mocne ćwiczenie, na tyle, że pod sam koniec łapa sama mi się otwierała na klamach po pachy. I poranek...

Poranku, ty pało niemyta!

...poranek po takim treningu jest prawie żywcem wzięty z obrazka z kacem. Żołądek czuje się znacznie lepiej, alkoholu we krwi nie ma, ale reszta... Przedłużyłem nawet sobie spanie i w pracy byłem na styk, ale czuję, że to niewiele pomogło, trzeba było wstać i ruszyć razem z Hipcią do roboty. A tak to zmarnowałem czas na nic nie warte odsypianie.
  • DST 18.74km
  • Czas 00:52
  • VAVG 21.62km/h
  • Sprzęt Zenon
Czwartek, 23 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Książka, błotnik i norweska pogoda

Z pracy zawinąłem się wygrzebawszy w odchłaniach empetrójki książkę. Audiobook "Kroniki Jakuba Wędrowycza". O ile z Narrenturmem było tak, że jechałem z otwartymi ustami wsłuchany jak dziecko, o tyle z Wędrowyczem jadę szczerząc się co chwilę jak wariat. Do domu jednak dojechałem, zmieniłem błotnik na kolejny z listy i ruszyłem sam na kurs. Najpierw słuchałem dźwięków wydawanych przez rower, potem, po upewnieniu się, że nie strzela suport, załączyłem znowu książkę. Zapomniałem, jak przyjemnie się jedzie, gdy zamiast muzyki ma się jakąś opowieść na uszach. Z bólem zajechałem do domu, bo zostało mi niecałe pięć minut ostatniego rozdziału.

Wieczorem pojeździliśmy palcem po mapie i udało się chyba ustalić ostateczną trasę. A przynajmniej jej zalążek.

Rano przywitała nas pogoda, zapewne zgodna z taką, jaką możemy dostać w Norwegii: 12 stopni, wieje i grozi deszczem. I wiecie co? Jakoś dziwnym trafem wywiało wszystkich rowerzystów.
  • DST 40.57km
  • Czas 01:50
  • VAVG 22.13km/h
  • Sprzęt Zenon
Środa, 22 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Praca + naprawy

Powrót z pracy, odbiór nowego błotnika z poczty i grzebanie. Mam do wyboru cztery "błotnikowe" konfiguracje i trzeba je wszystkie przemyśleć i przetestować. W ramach napraw dodatkowo zakręciłem na Hipci rowerze kółko po okolicy, szukając źródła dziwnych zachowań.

Do pracy z tylnym błotnikiem zamontowanym z przodu. Długościowo jest dobry, tylko, cholera, mając jeden punkt zaczepienia, trochę się buja i boję się, że na wietrze będzie bezużyteczny.

Zaczynam odliczanie do wyjazdu. Jeszcze siedem dni.
  • DST 26.67km
  • Czas 01:10
  • VAVG 22.86km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 21 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Piasek w zębach, kurs, miejscy rowerzyści, deszcz i poranne słońce

Zaczęło się od powrotu z pracy. Zepsuty błotnik został w domu, więc z gołym przednim kołem ruszyłem z pracy... na piechotę. Pierwsze kroki skierowałem do Airbike'a, gdzie odebrałem rower z wymienionym (29 zł) nowym suportem (30 zł). Dalej wskoczyłem już na szlak, po chwili zjechałem na jezdnię i pokryłem się zaschniętym błotem, czy cokolwiek tam było na dole i pryskało spod kół. Trochę było w tym piasku, bo chrupał w zębach. Nie rozumiem, po co ludzie bronią się przed błotnikami, to jakieś twardzielskie wyzwanie, mające "oddzielić chłopców od mężczyzn", że jestem mocny, bo przejadę w padającym deszczu bez błotników? Też mi wyzwanie...

Na kurs pomknąłem sam. Trasa standardowa, trochę tylko obawiałem się o przednią lampkę, bo dostała komplet nieco już sfatygowanych baterii (a drugi, równie sfatygowany miałem schowany na później). Jakoś dojechałem, w tę stronę zawsze jedzie się przyjemniej, bo nie licząc kilkuset metrów DDR pod moim blokiem, całość jadę ulicą. Z powrotem za to już DDRki i letnia plaga: miejscy rowerzyści i Veturilowcy. O tym, że nie potrafi toto trzymać linii prostej, musi jechac zygzakiem oraz inszych pomysłach, napisano już sporo. Ja zaobserwowałem dwie nowe, nieznane mi reakcje. Pierwsza opcja: laleczka zjeżdża sobie bez oglądania się do lewej strony DDR, zjeżdża na chodnik, po czym ogląda się za siebie przed skrętem w lewo (było skrzyżowanie dróg rowerowych). Na prawo nawet nie zerknęła. Drugi pomysł: doganiam dwie dziewczynki na Veturilkach. Wyprzedzam jedną z lewej (nie bez strachu), druga wali środkiem... i zjeżdża mi na lewą. I teraz bądź tu mądry: jechać prawą i liczyć na to, że ona sobie nie przypomni, że mamy ruch prawostronny? Już odetkałem jedno ucho, ale usłyszałem, że mówią do siebie po rosyjsku, więc nawet nie chciałem zwracać uwagi.

Pod blok zajechałem w pierwszych kroplach padającego deszczu... ale nie! Jeszcze nie do domu, musiałem skoczyć do apteki. Z apteki droga wypadła mi już w regularnej ulewie, a tak liczyłem na to, że uda mi się dojechać na styk.

Rano do pracy, dzisiaj udało się z Hipcią (chociaż było ciężko, jakoś nie mogłem się zwlec). Radośnie docięliśmy sobie do Towarowej, gdzie każde pojechało w swoją stronę. Jeszcze przed samą pracą bardzo brzydko pojechałem wyprzedzając pewną laleczkę, która jakoś nie potrafiła się trzymać prawej strony: przykleiłem się do lewej i nie drgnąłem, gdy próbowała zrobić sobie kolejny zygzak niemalże wjeżdżając mi w bok. Usłyszałem jakieś westchnięcie, więc zakładam, że wystraszenie się powiodło. Ciekawe, czy wnioski zostaną wyciągnięte.

A poza tym dziś drugi dzień po bulderowaniu na sekcji i zakwasy wyszły na wierzch. O ile te w przedramionach i na plecach mieć je mogę, już się przyzwyczaiłem, o tyle na brzuchu mieć ich nie znoszę. Nawet śmiać się za bardzo nie mogę.
  • DST 41.85km
  • Czas 01:50
  • VAVG 22.83km/h
  • Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 20 maja 2013 Kategoria do czytania, transport

Do pracy

Trasa standardowa. Rower oddany do Airbike'a (odbiór po pracy), bo coś trzeszczy w okolicach suportu.

Hipcia dostała wczoraj wyprawowe opony, w weekend przyszedł tez bagażnik i wyprawowy błotnik.
  • DST 8.47km
  • Czas 00:22
  • VAVG 23.10km/h
  • Sprzęt Zenon
Sobota, 18 maja 2013 Kategoria < 25km, do czytania

Goniąc za prezentem

Mieliśmy do kupienia i wysłania prezent dla takiego jednego szkraba. Zapakowaliśmy się w cywilu (Hipcia nie lubi chodzić w obciskach po centrach handlowych) na rower i pojechaliśmy. Pierwszy przystanek: Wola Park i prezent kupiony. Dalej Elekcyjną aż do Kasprzaka i Prymasa (jezdnią) przez tunel. Pierwszy raz jechałem tamtędy w "normalnym" ruchu; jakoś nikt nie trąbił, nikomu się krzywda nie stała, mają trzy pasy, to i mogą wyprzedzać. Można? Można.

W Blue City wizyta na poczcie i stamtąd powrót do domu przez Kleszczową-Nowolazurową-Świerszcza.
  • DST 19.70km
  • Czas 00:57
  • VAVG 20.74km/h
  • Sprzęt Zenon

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl