Wpisy archiwalne w kategorii
waypointgame
Dystans całkowity: | 3153.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 186:21 |
Średnia prędkość: | 16.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.89 km/h |
Liczba aktywności: | 75 |
Średnio na aktywność: | 42.04 km i 2h 29m |
Więcej statystyk |
Środa, 7 września 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
Rowerzyści pozdrawiają stojących w korkach
...nie ma to jak poranne ominięcie korka w drodze do pracy. Od razu człowiekowi lepiej na sercu się robi, że inni mają gorzej. :D
Na serwisie odkręcono ten pechowy pedał. W domu podmieniłem platformy na SPD oraz zmieniłem ogumienie: Smart Samy poszły w kąt, ich miejsce zajęły cienkie (1.5) Schwalbe Marathon Racery. Rower Hipci wygląda mniej MTBowo, ale skoro większość jeździmy po asfalcie i utwardzonym, to nie ma co bujać sie na balonach 2.10...
Do tego w paczce z prezentami przyszła lemondka. Tak o, na próbę. Nie wiem, czy na miasto się cokolwiek przyda, chociaż są fragmenty przy Wołoskiej, Banacha i Bitwy, które można "przelemondkować".
Wieczorem mieliśmy jechać zavlepiać Bemowo, jako że jest to waypointowa czarna dziura. Tego... przygotowałem już vlepki poprzez ich oklejenie taśmą klejącą. Może dziś po kursie się uda; trzeba się spieszyć, bo taki jeden zaraz może wykombinować akcję "Oklej Bemowo" :D
Z rana test - Hipcia na cienkich oponach i w SPD. Bezproblemowo. Zadowolona.
Na serwisie odkręcono ten pechowy pedał. W domu podmieniłem platformy na SPD oraz zmieniłem ogumienie: Smart Samy poszły w kąt, ich miejsce zajęły cienkie (1.5) Schwalbe Marathon Racery. Rower Hipci wygląda mniej MTBowo, ale skoro większość jeździmy po asfalcie i utwardzonym, to nie ma co bujać sie na balonach 2.10...
Do tego w paczce z prezentami przyszła lemondka. Tak o, na próbę. Nie wiem, czy na miasto się cokolwiek przyda, chociaż są fragmenty przy Wołoskiej, Banacha i Bitwy, które można "przelemondkować".
Wieczorem mieliśmy jechać zavlepiać Bemowo, jako że jest to waypointowa czarna dziura. Tego... przygotowałem już vlepki poprzez ich oklejenie taśmą klejącą. Może dziś po kursie się uda; trzeba się spieszyć, bo taki jeden zaraz może wykombinować akcję "Oklej Bemowo" :D
Z rana test - Hipcia na cienkich oponach i w SPD. Bezproblemowo. Zadowolona.
- DST 29.09km
- Czas 01:18
- VAVG 22.38km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 5 września 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
Do pracy
Pojechaliśmy trochę wcześniej, żeby dokończyć to, czego nie skończyliśmy w sobotę. Udało się, na szczęście trwała msza i pod kościołem żadnych moherów nie było.
- DST 15.08km
- Czas 00:41
- VAVG 22.07km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 4 września 2011
Kategoria do czytania, waypointgame, < 50km
Niedziela
Piwko na Forcie Bielany > Centrum > Waypointy > dom.
W domu padłem na pysk i nie było komu wpisać kodów, wprowadziłem dopiero dziś rano. I całe szczęście, że wprowadziłem.
W domu padłem na pysk i nie było komu wpisać kodów, wprowadziłem dopiero dziś rano. I całe szczęście, że wprowadziłem.
- DST 30.25km
- Czas 01:45
- VAVG 17.29km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 3 września 2011
Kategoria do czytania, geocaching, waypointgame, < 25km
Fort Wawrzyszew zdobyty
Cel wyprawy był prosty - posiedzieć sobie gdzieś w lesie. Po drodze jednak pojawił się Fort Wawrzyszew.
Cel ciekawy, bo, jak było widać po komentarzach, ciężko zdobywalny. Atakujemy zatem od boku. Mijamy osiedle przy ul. Kalinowej Łąki, wchodzimy w krzaki i jedziemy wzdłuż fosy. Tak jak pisał Mishaty - pierwsza furtka - cała odrutowana drutem kolczastym. Może i otwarta, kto wie? Nie chciałem ryzykować skradania się po spróchniałych balach.
Jedziemy dalej, droga wzdłuż fosy nagle odbija w lewo. Można zejść wtedy w prawo, podejść 50m wzdłuż fosy i próbować przejść po nałożonych na fosę gałęziach. Gałęzie robią hałas jak cholera, a buty pewnie zaraz zmokną No i z rowerem nie da się przejść. Wracamy. Jedziemy dalej drogą, odbijamy się od zamkniętej furtki. Przy niej spotykamy faceta, który walczy od kilku lat o otworzenie Fortu Wawrzyszew dla zwiedzających, robi nam na miejscu krótki wykład o forcie. Wracamy, próbujemy przebić się krzakami od strony Kalinowej łąki, ale robi się ciasno... Hipcia ponownie sugeruje wejście od frontu. W sumie, racja, spróbujmy. W zeszłym roku ochrona nas nie wpuściła (moja wina, bo najpierw zapytałem, czy wolno). W tym...
Podjeżdżamy od frontu, jedziemy i wjeżdżamy jak do siebie. Nikt nie zatrzymuje. Cały czas prosto... i wyjeżdżamy prawie na sam budynek będący celem. Tu pojawia się problem - kod jest odrobinkę zamazany. Idzie odczytać pierwszą literę i cztery cyfry. Siedzimy w chmarze komarów z telefonem i wklepujemy. Nic, nic... już chcę oznaczać "Bez kodu", aż w końcu... w końcu się udaje zgadnąć. I punkty zaliczone. :) (Ja bym już dawno się poddał, ale Hipcia to uparty zwierzak i trzeba było próbować do skutku ;) ).
Wracamy zahaczając coś w Lasku na Bemowie, przy okazji znajdując dwa fajne miejsca na nowe WP.
Nowych WP mamy w glowie już z 10. I nie ma komu założyć kodu i opisać...
---
Wieczorem atakujemy Tesco (samochodem). Przy okazji kasujemy kesza i w przypływie fantazji postanawiamy jechać na Okęcie, zdobyć WP przy kościele. A tu niespodzianka - kościół zamknięty. Żeby zamykać bramę o północy? Chamstwo.
Cel ciekawy, bo, jak było widać po komentarzach, ciężko zdobywalny. Atakujemy zatem od boku. Mijamy osiedle przy ul. Kalinowej Łąki, wchodzimy w krzaki i jedziemy wzdłuż fosy. Tak jak pisał Mishaty - pierwsza furtka - cała odrutowana drutem kolczastym. Może i otwarta, kto wie? Nie chciałem ryzykować skradania się po spróchniałych balach.
Jedziemy dalej, droga wzdłuż fosy nagle odbija w lewo. Można zejść wtedy w prawo, podejść 50m wzdłuż fosy i próbować przejść po nałożonych na fosę gałęziach. Gałęzie robią hałas jak cholera, a buty pewnie zaraz zmokną No i z rowerem nie da się przejść. Wracamy. Jedziemy dalej drogą, odbijamy się od zamkniętej furtki. Przy niej spotykamy faceta, który walczy od kilku lat o otworzenie Fortu Wawrzyszew dla zwiedzających, robi nam na miejscu krótki wykład o forcie. Wracamy, próbujemy przebić się krzakami od strony Kalinowej łąki, ale robi się ciasno... Hipcia ponownie sugeruje wejście od frontu. W sumie, racja, spróbujmy. W zeszłym roku ochrona nas nie wpuściła (moja wina, bo najpierw zapytałem, czy wolno). W tym...
Podjeżdżamy od frontu, jedziemy i wjeżdżamy jak do siebie. Nikt nie zatrzymuje. Cały czas prosto... i wyjeżdżamy prawie na sam budynek będący celem. Tu pojawia się problem - kod jest odrobinkę zamazany. Idzie odczytać pierwszą literę i cztery cyfry. Siedzimy w chmarze komarów z telefonem i wklepujemy. Nic, nic... już chcę oznaczać "Bez kodu", aż w końcu... w końcu się udaje zgadnąć. I punkty zaliczone. :) (Ja bym już dawno się poddał, ale Hipcia to uparty zwierzak i trzeba było próbować do skutku ;) ).
Wracamy zahaczając coś w Lasku na Bemowie, przy okazji znajdując dwa fajne miejsca na nowe WP.
Nowych WP mamy w glowie już z 10. I nie ma komu założyć kodu i opisać...
---
Wieczorem atakujemy Tesco (samochodem). Przy okazji kasujemy kesza i w przypływie fantazji postanawiamy jechać na Okęcie, zdobyć WP przy kościele. A tu niespodzianka - kościół zamknięty. Żeby zamykać bramę o północy? Chamstwo.
- DST 22.12km
- Czas 01:27
- VAVG 15.26km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 2 września 2011
Kategoria > 50 km, waypointgame, transport, do czytania
No to plan mnie zaskoczył
Rozumiem, że proste plany się zesrywają. Tak to już jest. Prosty plan ma już szablonowo, drobnym druczkiem wpisane "Zesrać się". Jeśli jakimś cudem plan taki się nie zesra, znaczy to, że już to zrobił, ale my tego jeszcze nie widzimy.
Inaczej jest z planami ambitnymi. Te mają to do siebie, ze zwykle się zesrywają, ale tylko po jednym boku. Jakąś część założeń zawsze udaje się zrealizować.
Najlepiej powinno być z planami beznadziejnymi. Tak głupimi, że po prostu muszą się... No, już wiecie co. I przez to, że muszą, zwykle jakimś niewiarygodnym cudem... udaje się je zrealizować.
Zrobiłem wczoraj plan. Tak? Że luźniej i spokojniej. Był tak szalenie głupi, ze musiał się zesrać. Liczyłem więc na stuprocentową jego realizację.
Tymczasem... Tymczasem wczoraj, około dwudziestej drugiej wszedłem na stronę WaypointGame. I co? I nowe dwa punkty. Akurat na samym wierzchu. Krótka rozmowa, wbijamy się w obcisłe i ruszamy na polowanie. Oba punkty zwinięte.
I tym samym plan się zesrał.
Inaczej jest z planami ambitnymi. Te mają to do siebie, ze zwykle się zesrywają, ale tylko po jednym boku. Jakąś część założeń zawsze udaje się zrealizować.
Najlepiej powinno być z planami beznadziejnymi. Tak głupimi, że po prostu muszą się... No, już wiecie co. I przez to, że muszą, zwykle jakimś niewiarygodnym cudem... udaje się je zrealizować.
Zrobiłem wczoraj plan. Tak? Że luźniej i spokojniej. Był tak szalenie głupi, ze musiał się zesrać. Liczyłem więc na stuprocentową jego realizację.
Tymczasem... Tymczasem wczoraj, około dwudziestej drugiej wszedłem na stronę WaypointGame. I co? I nowe dwa punkty. Akurat na samym wierzchu. Krótka rozmowa, wbijamy się w obcisłe i ruszamy na polowanie. Oba punkty zwinięte.
I tym samym plan się zesrał.
- DST 60.55km
- Czas 02:55
- VAVG 20.76km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 31 sierpnia 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame, < 50km, geocaching
Zamykamy sierpień
Ostatni dzień sierpnia spędziłem po części na wprowadzaniu kodów. Aktualnie zdobytych i tych, które gdzieś jeszcze spoczywały na kartkach. Już przed kursem wprowadziłem wszystko, ale jeszcze pod wieczór stwierdziliśmy, że podśrubujemy rekord i machnęliśmy się po Bielanach.
Przy okazji, przy Warszawskich Termopilach znaleźliśmy skrzynkę GeoCache. Pisał o tym w komentarzach Surf, ale zapomniałem - przypomniałem sobie dopiero, gdy zobaczyłem pod skrzydłem potwora napis "To nie jest niebezpieczne" :) Zaprezentowałem zdobycz Hipci, wpisaliśmy się do Logu, po czym usłyszałem "Jeszcze z tym mi nie zaczynaj". Ale zobaczymy - może zaczniemy :)
Ale kategorię "GeoCache" sobie dodam.
Powrót do domu równo o północy po to, by chłodnym piwkiem przypieczętować sukces: wygrana seria na WaypointGame i pobity rekord w ilości zdobytych WP w jednej serii. Tym bardziej było co opijać, bo mamy już minimalne szanse wygrać jakąkolwiek serię i raczej już stu sześćdziesięciu WP w jednej serii nie zdobędziemy.
Moim zdaniem słabością WPG jest jedna klasyfikacja. Punktuje się jednocześnie za zdobyte WP i za zalożone WP, nie punktując ilości. Co powoduje, że mogą nastąpić sytuacje, w których:
- ktoś, kto założył miesiąc wcześniej pięć WP jest, zupełnie nie jeżdżąc, w klasyfikacji nad kimś, kto zdobył 29 waypointow punktowanych za 1.
- ktoś, kto ma dobre tempo i szybki czas reakcji, i w miesiąc ustrzelił dziesięć nowych waypointów (100 punktów) wyprzedza kogoś, kto zdobył 99 WP za jeden punkt
Moim zdaniem powinny być cztery klasyfikacje, w których o kolejności decyduje:
- Ilość punktow za zdobyte WP
- Ilość zdobytych WP
- Ilość punktów za założone WP
- Zbiorcza klasyfikacja (podobna do tej obecnej).
--
Sierpień zamykam ustawiwszy rekord miesięcznego przebiegu na 1115km. :)
Przy okazji, przy Warszawskich Termopilach znaleźliśmy skrzynkę GeoCache. Pisał o tym w komentarzach Surf, ale zapomniałem - przypomniałem sobie dopiero, gdy zobaczyłem pod skrzydłem potwora napis "To nie jest niebezpieczne" :) Zaprezentowałem zdobycz Hipci, wpisaliśmy się do Logu, po czym usłyszałem "Jeszcze z tym mi nie zaczynaj". Ale zobaczymy - może zaczniemy :)
Ale kategorię "GeoCache" sobie dodam.
Powrót do domu równo o północy po to, by chłodnym piwkiem przypieczętować sukces: wygrana seria na WaypointGame i pobity rekord w ilości zdobytych WP w jednej serii. Tym bardziej było co opijać, bo mamy już minimalne szanse wygrać jakąkolwiek serię i raczej już stu sześćdziesięciu WP w jednej serii nie zdobędziemy.
Moim zdaniem słabością WPG jest jedna klasyfikacja. Punktuje się jednocześnie za zdobyte WP i za zalożone WP, nie punktując ilości. Co powoduje, że mogą nastąpić sytuacje, w których:
- ktoś, kto założył miesiąc wcześniej pięć WP jest, zupełnie nie jeżdżąc, w klasyfikacji nad kimś, kto zdobył 29 waypointow punktowanych za 1.
- ktoś, kto ma dobre tempo i szybki czas reakcji, i w miesiąc ustrzelił dziesięć nowych waypointów (100 punktów) wyprzedza kogoś, kto zdobył 99 WP za jeden punkt
Moim zdaniem powinny być cztery klasyfikacje, w których o kolejności decyduje:
- Ilość punktow za zdobyte WP
- Ilość zdobytych WP
- Ilość punktów za założone WP
- Zbiorcza klasyfikacja (podobna do tej obecnej).
--
Sierpień zamykam ustawiwszy rekord miesięcznego przebiegu na 1115km. :)
- DST 40.81km
- Czas 01:55
- VAVG 21.29km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 30 sierpnia 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
Podwójny sukces
Jeszcze w zeszły czwartek skarżyłem się, że nie mogę w dni "kursowe" osiągnąć pięćdziesięciu, a tu proszę - jednak się udało. Wystarczy sobie tylko narzeknąć. Główny udział w tym miało wczorajsze popracowe, pokursowe i przedpracowe szukanie waypointów - wróciliśmy do domu po północy. Sprawdza się nowa zabawka z dostępem do internetu, ale można się posiekać, gdy próbuje pobrać mapę Googla. Dlatego, w sumie, tak długo nam zeszło. Przy Stawach Kellera zmarnowaliśmy jakiś kwadrans czekając, aż się dowiemy, gdzie jest vlepka i kolejny kwadrans jadąc i szukając jej.
Drugim sukcesem jest właśnie pobity rekord miesięcznego przebiegu i tym samym pierwszy raz tenże przebieg opisany czterocyfrową liczbą.
Dziś jadąc do pracy, tuż przy remontowanym właśnie torowisku przy Woronicza, spotkałem chłopaka, który wczoraj miał Moc. Dziś - miał jej trochę mniej, albo mu się już nie chciało. Mi chcieć się musiało, bo zbliżała się godzina zero, o której powinienem już siedzieć przy komputerze.
[edit]
A, zmienię sobie szablon bloga. Trochę szaleństwa w życiu być musi.
Drugim sukcesem jest właśnie pobity rekord miesięcznego przebiegu i tym samym pierwszy raz tenże przebieg opisany czterocyfrową liczbą.
Dziś jadąc do pracy, tuż przy remontowanym właśnie torowisku przy Woronicza, spotkałem chłopaka, który wczoraj miał Moc. Dziś - miał jej trochę mniej, albo mu się już nie chciało. Mi chcieć się musiało, bo zbliżała się godzina zero, o której powinienem już siedzieć przy komputerze.
[edit]
A, zmienię sobie szablon bloga. Trochę szaleństwa w życiu być musi.
- DST 51.65km
- Czas 02:32
- VAVG 20.39km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 30 sierpnia 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame, > 50 km
Tour de Ursynów
Zbliża się koniec miesiąca, zbliża się koniec serii na WaypointGame, więc trzeba przycisnąć w ostatnie dni.
Wypadamy z Hipcią, atakujemy najpierw dwie świeże dziesiątki (świeży waypoint to dobry waypoint), potem lecimy na południe. Nie chce mi się opisywać, które dokładnie waypointy odwiedziliśmy, bo zebrało się ich z piętnaście... A i tak czeka mnie wpisywanie kodów. Tych piętnastu i jeszcze kilku, które kiedyś odpisałem, a kodu nie wprowadziłem...
Trasa po Ursynowie z grubsza: Wyczółki -> Jeziorki -> Las Kabacki -> Natolin -> Kabaty -> Stary Ursynów -> Służew.
Sam Ursynów... nie przepadam za tą dzielnicą. Nie jest brzydki, przynajmniej nie tak, jak reszta Warszawy, która, gdy pierwszy raz tu przyjechałem, jawiła mi się jako wielki pomnik Socjalizmu... a potem do tego przywykłem. Nie, w Ursynowie problem jest w tym, że jest ładny. Jadąc przezeń mam wrażenie, że kiedyś tu byłem - w jakimś SimCity albo innej grze o rozbudowie miasta. Domy i parki - jak odbite z identycznej, wypukłej pieczątki; drogi, chodniki i DDR - jak rozwinięte z walca. Do tego wszystko podobne do siebie. Jest to jedyne chyba miejsce w jakimkolwiek mieście, gdzie żeby mieć pewność, gdzie się znajduję, wolę dla bezpieczeństwa spojrzeć na tabliczkę z nazwą ulicy (a orientację przestrzenną mam bardzo dobrą).
Przykład - Park przy Bażantarni, w którym zdobywaliśmy jednego z WP. Ławeczki - jak odlane z plastiku, równo wytyczone ścieżki, przepięknie podświetlony mostek, drzewka posadzone równo... wszystko śliczne, ładne - i bez duszy. Wolę już te miejsca, gdzie widać, że coś żyje - parki, w których zachował się cień dawnych czasów mają w sobie jednak to coś; parki zrobione nowocześnie - są jak idealnie wysprzątane mieszkanie - przypominają grobowiec, bez żadnego życia.
Dałem ciała, bo dopiero w domu sobie przypomniałem, że mogłem włączyć śledzenie GPSem i miałbym fajną mapę tej podróży - bo trasa była bardzo ciekawa. :/
Wypadamy z Hipcią, atakujemy najpierw dwie świeże dziesiątki (świeży waypoint to dobry waypoint), potem lecimy na południe. Nie chce mi się opisywać, które dokładnie waypointy odwiedziliśmy, bo zebrało się ich z piętnaście... A i tak czeka mnie wpisywanie kodów. Tych piętnastu i jeszcze kilku, które kiedyś odpisałem, a kodu nie wprowadziłem...
Trasa po Ursynowie z grubsza: Wyczółki -> Jeziorki -> Las Kabacki -> Natolin -> Kabaty -> Stary Ursynów -> Służew.
Sam Ursynów... nie przepadam za tą dzielnicą. Nie jest brzydki, przynajmniej nie tak, jak reszta Warszawy, która, gdy pierwszy raz tu przyjechałem, jawiła mi się jako wielki pomnik Socjalizmu... a potem do tego przywykłem. Nie, w Ursynowie problem jest w tym, że jest ładny. Jadąc przezeń mam wrażenie, że kiedyś tu byłem - w jakimś SimCity albo innej grze o rozbudowie miasta. Domy i parki - jak odbite z identycznej, wypukłej pieczątki; drogi, chodniki i DDR - jak rozwinięte z walca. Do tego wszystko podobne do siebie. Jest to jedyne chyba miejsce w jakimkolwiek mieście, gdzie żeby mieć pewność, gdzie się znajduję, wolę dla bezpieczeństwa spojrzeć na tabliczkę z nazwą ulicy (a orientację przestrzenną mam bardzo dobrą).
Przykład - Park przy Bażantarni, w którym zdobywaliśmy jednego z WP. Ławeczki - jak odlane z plastiku, równo wytyczone ścieżki, przepięknie podświetlony mostek, drzewka posadzone równo... wszystko śliczne, ładne - i bez duszy. Wolę już te miejsca, gdzie widać, że coś żyje - parki, w których zachował się cień dawnych czasów mają w sobie jednak to coś; parki zrobione nowocześnie - są jak idealnie wysprzątane mieszkanie - przypominają grobowiec, bez żadnego życia.
Dałem ciała, bo dopiero w domu sobie przypomniałem, że mogłem włączyć śledzenie GPSem i miałbym fajną mapę tej podróży - bo trasa była bardzo ciekawa. :/
- DST 55.36km
- Czas 03:16
- VAVG 16.95km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
Do pracy.
Po całym weekendzie bez roweru dziś aż jechało się samo. Nogi nie bolały jak przez ostatnie kilka tygodni - sielanka.
Spotkaliśmy po drodze chłopaka, który miał Moc. Poniedziałek rano, a on ma Moc. Z każdych świateł rwał pierwszy i pędził. Cóż mogliśmy zrobić - korzystaliśmy bezczelnie. Dociągnął nas aż do Kasprzaka. Nawet mieliśmy pomysł, żeby poprowadzić, ale kolega nie wyglądał na kogoś, kto chciałby oddać prowadzenie. Żadnej "utraty" sił, żadnego oglądania się na nas - pruł przed siebie.
Dziękujemy :)
Niedziela w sumie miała być rowerowa. Mieliśmy skoczyć w okolice Goszczyna z autem jako ruchomą bazą wypadową, potem zajechać do Rawy Mazowieckiej, tam postawić większą bazę i zakręcić pętlę dookoła Rawy. Prawie wyszło.
Okolice Goszczyna okazały się "zaliczalne" z samochodu, spacerem przyjemniej, a ściąganie roweru, pakowanie się na niego, zakładanie - byłoby stratą czasu. Stamtąd, spokojnie, w kierunku zachodzącego słońca - do Rawy. W niej okazuje się, że jest już po zachodzie i nie do końca chce nam się szlajać po krzakach, lasach i ruinach młynów. Zaliczyliśmy dwa WP w Rawie, trzeci (zalew Tatar) odpuściliśmy. W nieznane parki, na wyspy bez żadnego oświetlenia nie chciałem się zapuszczać. I tym sposobem - zaliczyliśmy WP, nie pojeździliśmy wcale.
Szlag!
Spotkaliśmy po drodze chłopaka, który miał Moc. Poniedziałek rano, a on ma Moc. Z każdych świateł rwał pierwszy i pędził. Cóż mogliśmy zrobić - korzystaliśmy bezczelnie. Dociągnął nas aż do Kasprzaka. Nawet mieliśmy pomysł, żeby poprowadzić, ale kolega nie wyglądał na kogoś, kto chciałby oddać prowadzenie. Żadnej "utraty" sił, żadnego oglądania się na nas - pruł przed siebie.
Dziękujemy :)
Niedziela w sumie miała być rowerowa. Mieliśmy skoczyć w okolice Goszczyna z autem jako ruchomą bazą wypadową, potem zajechać do Rawy Mazowieckiej, tam postawić większą bazę i zakręcić pętlę dookoła Rawy. Prawie wyszło.
Okolice Goszczyna okazały się "zaliczalne" z samochodu, spacerem przyjemniej, a ściąganie roweru, pakowanie się na niego, zakładanie - byłoby stratą czasu. Stamtąd, spokojnie, w kierunku zachodzącego słońca - do Rawy. W niej okazuje się, że jest już po zachodzie i nie do końca chce nam się szlajać po krzakach, lasach i ruinach młynów. Zaliczyliśmy dwa WP w Rawie, trzeci (zalew Tatar) odpuściliśmy. W nieznane parki, na wyspy bez żadnego oświetlenia nie chciałem się zapuszczać. I tym sposobem - zaliczyliśmy WP, nie pojeździliśmy wcale.
Szlag!
- DST 13.58km
- Czas 00:35
- VAVG 23.28km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 25 sierpnia 2011
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
I znowu nie ma 50.
Nie mogę jakoś w te "kursowe" doby przekroczyć 50km. No jakoś nie wychodzi. Z pracy jadę krotką drogą, bo czasu nie ma, w domu moment, zmiana sakwy i lecimy najkrótszą drogą, po kursie wracamy też standardowo, a rano do pracy zwykle wstaję za późno i muszę się spieszyć. I brakuje zawsze tego kilometra-dwóch. Nawet mimo tego, że po kursie pojechalim ustrzelić cztery waypointy. I tak brakło.
Dziś rano do pracy dojechałem spokojnie. Tuż pod domem grzecznie (bo ja grzeczny chłopak jestem), upomniałem jakąś kobitkę, która wolnym krokiem wlazła mi pod rower i zupełnie zablokowała przejazd. Najpierw musiałem co prawda krzyknąć, żeby zwrócić jej uwagę. Bo na moje spokojne "uwaga!" nie zareagowała. Potem powiedziałem dwa zdania, które zwiesiły jej procesor. Po pierwszym - "tu jest ścieżka rowerowa", zauważyłem ewidentny brak zrozumienia. Użyłem rozsądniejszego argumentu (krowa rozumie, że nie wolno, gdy widzi patyk) "Wlazła mi pani pod koła". I tu zauważyłem cień, błysk, podmuch zrozumienia. Nie wiem, czy zrozumiała, że przebywanie w takich miejscach jak DDR jest ryzykowne, czy też skojarzyła, że moje koło to prawie jak krzywda, czyli, że boli, czyli, ze od koła trzeba się odsunąć. I się odsunęła.
Te rowerki na DDRach malują chyba farbą niewidzialną dla niektórych. Jestem tego pewien.
A - czy ktoś nie wie, dlaczego na Bielanach, Bemowie i Żoliborzu niektóre z "rowerków" na DDR zostały zamalowane? Chodzi o tę śliską farbę?
Dziś rano do pracy dojechałem spokojnie. Tuż pod domem grzecznie (bo ja grzeczny chłopak jestem), upomniałem jakąś kobitkę, która wolnym krokiem wlazła mi pod rower i zupełnie zablokowała przejazd. Najpierw musiałem co prawda krzyknąć, żeby zwrócić jej uwagę. Bo na moje spokojne "uwaga!" nie zareagowała. Potem powiedziałem dwa zdania, które zwiesiły jej procesor. Po pierwszym - "tu jest ścieżka rowerowa", zauważyłem ewidentny brak zrozumienia. Użyłem rozsądniejszego argumentu (krowa rozumie, że nie wolno, gdy widzi patyk) "Wlazła mi pani pod koła". I tu zauważyłem cień, błysk, podmuch zrozumienia. Nie wiem, czy zrozumiała, że przebywanie w takich miejscach jak DDR jest ryzykowne, czy też skojarzyła, że moje koło to prawie jak krzywda, czyli, że boli, czyli, ze od koła trzeba się odsunąć. I się odsunęła.
Te rowerki na DDRach malują chyba farbą niewidzialną dla niektórych. Jestem tego pewien.
A - czy ktoś nie wie, dlaczego na Bielanach, Bemowie i Żoliborzu niektóre z "rowerków" na DDR zostały zamalowane? Chodzi o tę śliską farbę?
- DST 48.83km
- Czas 02:18
- VAVG 21.23km/h
- Sprzęt Unibike Viper