Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w kategorii

szypko

Dystans całkowity:13902.53 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:436:35
Średnia prędkość:31.84 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:9462 m
Maks. tętno maksymalne:194 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:107699 kcal
Liczba aktywności:197
Średnio na aktywność:70.57 km i 2h 12m
Więcej statystyk
Wtorek, 22 września 2020 Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening

Testy kółek

Zabrałem Hipci kółka ("te szybsze") i poszedłem sprawdzić, na ile szybsze kółka robią różnicę. Nie zauważyłem wielkiej różnicy (jak to niektórzy piszą, że kółka "niosą"), ale jak na jazdę od niechcenia... wyszło szybciej. Czyli trzeba sobie takie sprawić. Kiedyś.
  • DST 30.45km
  • Czas 00:58
  • VAVG 31.50km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • K: 20.0
  • HRmax 177 ( 91%)
  • HRavg 159 ( 82%)
  • Kalorie 657kcal
  • Podjazdy 63m
  • Sprzęt Stefan
Piątek, 26 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Zgubiłem się w Pruszkowie, wylądowałem w Tworkach...

Rozpocząłem trasę tradycyjnie, z Okęcia, pojechałem nawet jednym z ostatnich śladów, ale uznałem, że będzie fajnie, jak pojadę bezpośrednio na Pruszków.

Efektem było wbicie się od jakiejś podejrzanej strony, dojechanie do miejsca, które znam, a później wbicie się w jakieś miejsce, którego nie znam (i nie chcę juz znać), a potem wielka ulga na widok obwodnicy (oczywiście wszędzie, gdzie tylko mogłem, coś popierdzieliłem, albo skręciłem źle, albo wjechałem w drogę rowerowa, która kończyła się na krzakach, przechodząc w błoto...)
  • DST 55.64km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.08km/h
  • VMAX 52.92km/h
  • K: 24.0
  • HRmax 177 ( 91%)
  • HRavg 148 ( 76%)
  • Kalorie 1372kcal
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Stefan
Czwartek, 25 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Kampinos

Popołudniowa pętelka do Kampinosu z powrotem przez Gawratową Wolę i z Leszna po swoich śladach. Jakoś tak gorąco, duszno, ale o dziwo bez deszczu. Po jeździe jeszcze musiałem rozruszać przednią przerzutkę, która się obraziła na mnie zaledwie tydzień po poprzednim czyszczeniu i uparcie zrzucała mi z blatu po niektórych zatrzymaniach...

Do Kampinosu było przepięknie, wiatr w plecy był taki, że oby tak zawsze... Z powrotem jednak trzeba było odrobić to, co się dostało darmo.
  • DST 88.16km
  • Czas 02:46
  • VAVG 31.87km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 23 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Jak nie dostać mandatu

Jest sobie takie miejsce w Kaputach, gdzie stoi cud architektury nowoczesnej zwany Villa Campina. Naprzeciwko niego ktoś zbudował przepiękny ciąg pieszo rowerowy zbudowany z modnej kostki Bauma. Ciąg ten wiedzie od ronda w Strzykułach i przez trzy kilometry swojego prowadzenia rowerzystów bezpiecznym terenem, z dala od złych samochodów, przecina jedną drogę, kilka wyjazdów z bram i jedną szykanę przy kapliczce. Ot, taki sobie chodniczek, jakich wiele, taki nie za wąski, nawet równy.

Większość pr0 kolarzy omija go bardzo starannie, szczególnie od kiedy odremonotowano część jezdni obok i okazało się, że na jezdni jest po pierwsze równiej, a po drugie mniej tłoczno. Jakoś mam awersję do unikania ciągów rowerowych wtedy, kiedy są nawet sensowne, a ja nie mam wyraźnej potrzeby ich unikania (tj. np. gdy wiem doskonale dokąd nimi dojadę), więc zawsze tam sobie jeżdżę. Wspomniana dróżka kończy się wyjazdem na skrzyżowanie, ale ja zwykle zjeżdżam nieco wcześniej, by swoim dojechaniem do drogi kierowców nie straszyć (serio, głupie miejsce na zjazd).

Zjechałem sobie na jezdnię i zauważyłem, że w oddali miga niebieska szklanka, a przy drodze stoi wóz straży pożarnej. Faktycznie, ostatnie ulewy musiały się tu mocno udzielić, a właściciele okolicznych domów prawdopodobnie nie planowali basenów, a jeśli tak, to nie w tej formie (chyba że to spełnienie wyborczej obietnicy w ramach akcji Oczko+).

Skrzyżowanie zablokowane pachołkami, obok stoi wóz straży gminnej. Widzę, że pan akurat wyszedł i idzie w moją stronę, więc zwalniam, by zapytać, czy rowerem przemknę się obok tych wozów i węży odpompowujących wodę, a ten, zupełnie zaskakująco, strzela do mnie pytaniem: dlaczego pan nie jedzie drogą rowerową?

Zgłupiałem.

Zacząłem tłumaczyć, ze dopiero co zjechałem z DDPiR, ale okazało się, że pan widział jeno stan końcowy, czyli to gdzie się pojawiłem, a nie skąd tam nadjechałem. Po krótkiej rozmowie, podczas której tłumaczyłem, że "ja serio tylko ten kawałek", a on mówił, że widział tylko, że jadę, zapytałem wprost: czy zmierzamy do ukarania mnie. Pan odpowiedział, że jeszcze nie wie... Wobec tego streściłem raz jeszcze, cierpliwie, całą moją historię jazdy, opisując dokładnie kiedy zjeżdżam i dlaczego nie jadę do końca. Pan strażnik uśmiechnął się, powiedział, że to tłumaczenie go przekonuje i puścił mnie dalej, prosząc jedynie, żebym przeniósł rower nad wężami, a nie jeździł po nich.

Z tego, co powiedział mi wcześniej, ktoś już został ukarany. Być może nie był przekonujący, a być może poszedł w złą argumentację rodem z dyskusji w internetach. Tak to już jest, jak zaczynamy grzecznie, to może skończy się i bez pouczenia...
  • DST 53.83km
  • Czas 01:44
  • VAVG 31.06km/h
  • Sprzęt Stefan
Niedziela, 21 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Przedpomiędzyburzowo

W południe tak pięknie świeciło słońce, że przeciągnąłem wszystkie domowe sprawy do tego stopnia, że gdy wychodziłem, właśnie nadciągała olbrzymia chmura.

Wyjechałem w duszną, ciężką breję, którą ktoś podmienił zamiast powietrza i kieruję się w kierunku Pruszkowa. Dosłownie dwieście metrów z wiatrem w plecy w Domaniewie zachęca mnie do pojechania jednak prosto na Błonie, a nie na Brwinów. Słusznie omijam niedokończoną DDR w Rokitnie i później bardzo niesłusznie pakuję się w kolejną niedokończoną, która kończy się zaskakującym wjechaniem w teren, który bez zwolnienia prawie od zera pozwoliłby na utratę bidonów, zębów i wszelkiej godności. W Błoniu planuję pojechać na Leszno i z tego wszystkiego jadę jednak na Bieniewice, bo dawno tam nie byłem. Dla odmiany nie staję ani na przejeździe przy stacji, ani na kolejnym w drodze na Piorunów. Przecinam (you shall not) Pass, robię zakręt, który lubię i pagórek, który lubię i dalej postanawiam pojechać przez Witki.

I tu zaczyna kropić.

Przy głównej już nawet pada, a gdy dojeżdżam do Witek i gratuluję sobie, że bardzo nieprofesjonalnie zabrałem błotnik... przestaje. I do samego końca już nie pada, chociaż jednak chwilę przede mną musiało solidnie przemyć. Oddycham jeszcze mokrym lasem w okolicy Mariewa i z wiatrem zdaje się, że w bok, docieram do Warszawy.
  • DST 72.44km
  • Czas 02:09
  • VAVG 33.69km/h
  • VMAX 47.16km/h
  • K: 24.0
  • HRmax 182 ( 94%)
  • HRavg 169 ( 87%)
  • Kalorie 1837kcal
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt Stefan
Czwartek, 18 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Przedburzowa ucieczka

Wyszedłem licząc na to, że uda mi się oblecieć na sucho. Oczywiście zebranie się było utrudnione, bo najpierw trzeba narzędzia skompletować, potem zapomniałem posmarować łańcuch, potem okazało się, że "ten" smar mi się skończył, a "tamten" muszę przetkać igłą (której nie miałem pod ręką)...

Gdy w końcu wylazłem, to byłem pewien, że zaraz zacznie padać, zupełnie na złość. Ale nie zaczęło.

Przejechałem się standardowym duktem na Witki, zobaczyłem peleton KGS-u już porwany na poziomie prostej za Koczargami (gdy jeździłem w latach poprzednich rwanie zaczynało się dopiero od Mariewa; widzę, że zasada "urwij koleżków" weszła na poważnie... - no ale z tego co widzę, to standardowa średnia na trasie wzrosła z 38 do około 41-42 km/h...), a później wróciłem przez okolice Górki Śmieciowej.

Pooddychałem sobie zapachem mokrych lasów i ciepłych pól (a także, pod koniec, rozgrzanych śmieci: to akurat było zbędne...).
  • DST 68.59km
  • Czas 02:16
  • VAVG 30.26km/h
  • Sprzęt Stefan
Sobota, 6 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Inspekcja na Witkach

Z zaskoczenia niemalże zostałem powiadomiony, że pan Wojtek przyjeżdża specjalnie do Warszawy po to, żeby sprawdzić, czy sekcja technicznych zakrętów w Witkach jest taka fajna jak mu opisywałem.

Umawiamy się w Błoniu, po pierwszym przetarmoszeniu się z wiatrem dojeżdżam na Maka, a po chwili jesteśmy tam obaj. Po zjedzeniu czegoś w rodzaju popołudniowego posiłku, ruszamy w dalszą drogę. Odwiedzamy wspomniane Witki, gdzie po raz pierwszy jestem zerwany z koła, potem gdzieś tam dalej historia się powtarza, a potem jadąc już "spokojnie", w wersji z pogaduchami, trasą poranno-popołudniowo-wieczornej klasyki kolarskiej powiatu Warszawskiego Zachodniego (czyli przez Mariew) docieramy do Babic. Tam w Żabce poję konika, który trochę wysechł był, dalej postój na Orlenie przy Lazurowej, gdzie jest okazja trochę spokojniej posiedzieć (ciekawe, nie zablokowali dostępu do "ogródka"), a dalej Wojtek jedzie na podbój warszawskich ścieżek rowerowych, więc żegnamy się przy stacji metra Bemowo (AD 2050).

  • DST 71.61km
  • Czas 02:18
  • VAVG 31.13km/h
  • VMAX 51.12km/h
  • K: 23.0
  • HRmax 187 ( 96%)
  • HRavg 161 ( 83%)
  • Kalorie 1895kcal
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Czorny
Środa, 3 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Na Zachód, na Witki!

Trochę mnie drażniło, że nieustannie muszę zaczynać i wracać przez Lipków, bo z przyczyn różnych droga przez Kaputy nie nadaje się (i nie jest to jedynie kwestia DDR, choć i to jest istotne). I dziś mnie olśniło: jakbym tak zaczął na Pętli S8, a potem pojechał przez Kaputy, to wszystko się elegancko spasuje!

Już gdy zaczynałem okazało się, że w zatoczce przy Szeligowskiej czekał jeden kolarz i wtedy zorientowałem się, że za kwadrans jest zbiórka na środową strefę Koń-fortu. Zanim skończyłem pierwsze okrążenie, na Pętli pojawiło się sporo ludzi, którzy tempem konwersacyjno-rozgrzewkowym przemierzali trasę, więc uznawszy, że słabo będzie wyglądało, jeśli zacznę między nimi jechać tak, jakbym się ścigał, ruszyłem na trasę.

Przeleciałem sobie do Leszna trasą przez Witki, mijając wielu ludzi, potem pojechałem z Leszna do Zaborowa mijając mniej ludzi, potem przy rondzie widziałem peleton pierwszej grupy, a kawałek za rondem spotkałem drugi peleton, ale jako że jechałem pod prąd trasy, a oni robią trzy kółka, to spotkaliśmy się jeszcze raz, przy Borzęcinie. Wróciłem już prawie tradycyjnie (korzystając z mojego "nowego" objazdu przy Górce Śmieciowej).
  • DST 66.80km
  • Czas 02:06
  • VAVG 31.81km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 2 czerwca 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Tam i z powrotem

Nie miałem pomysłu, miałem za to określony czas i skończyło się dojechaniem do ronda w Zaborowie i powrót po własnych śladach.

W jednym miejscu było blisko zderzenia ze szczeniakiem na rowerze, który wyjechał z podporządkowanej skręcając w lewo prosto pode mnie, patrząc cały czas w przeciwną stronę i to tak, że musiałem go omijać, już przy prawie zerowej prędkości, poboczem.

Wiatr słaby i umiarkowany, miejscami porywisty.
  • DST 54.95km
  • Czas 01:45
  • VAVG 31.40km/h
  • Sprzęt Stefan
Piątek, 29 maja 2020 Kategoria trening, szypko, > 50 km

Pętla po okolicy

  • DST 60.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 30.00km/h
  • Sprzęt Stefan

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl