Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 19231.36 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 653:08 |
Średnia prędkość: | 29.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.28 km/h |
Suma podjazdów: | 10044 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (87 %) |
Suma kalorii: | 115449 kcal |
Liczba aktywności: | 319 |
Średnio na aktywność: | 60.48 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Sobota, 29 lipca 2017
Kategoria trening, > 100km, szypko, do czytania
Okolica
Kolejne odwiedziny u Fryderyka. Wiatr z zachodu mordował, a gdy zawróciłem w stronę Warszawy, to nagle przestał pomagać, a przed miastem... zaczął wiać w twarz. Wypas.
- DST 102.10km
- Czas 03:08
- VAVG 32.59km/h
- Sprzęt Stefan
Przy zachodzie słońca
- DST 57.50km
- Czas 01:58
- VAVG 29.24km/h
- Sprzęt Stefan
Szaleńczy wiatr
- DST 77.29km
- Czas 02:30
- VAVG 30.92km/h
- Sprzęt Stefan
Niedziela, 23 lipca 2017
Kategoria trening, > 100km, szypko, do czytania
Mój rower ma hamulec w nogach. Wiem dobrze, że to ci się podoba.
Pojechałem po swoich śladach sprzed miesiąca.
Na początku, zaraz za Kaputami, na kole usiadł mi kolega. Powiózł się około kilometra, po czym dał zmianę. Powiozłem się też jakiś kilometr i grzecznie odpuściłem, bo kolejnej zmiany bym nie chciał dawać, bo jechał mocniej niż planowałem, poza tym zakładałem, że na lesznieńskiej szosie pojedzie w prawo, na Leszno, a ja planowałem jechać na Błonie. I tak się stało, w istocie.
Minąłem Pass (nazwa miejscowości, gdyby ktoś się zastanawiał) i przez Gole i Kaski przeleciałem na zachodnią stronę DK 50.
Termometr wskazywał trzydzieści stopni, więc gdy zobaczyłem chmury na horyzoncie, wiedziałem, że mają dobre zamiary. Chwilę wcześniej ktoś usiadł mi na kole i tak jechaliśmy razem, w mżawce, a potem w ulewie. Pasażer zniknął mi gdziś w okolicach Bolimowa, a deszcz wcale nie przestał współpracować.
W Łowiczu po raz drugi postój na Orlenie, uzupełnienie picia i ruszamy... pod wiatr. Chwilę później wymija mnie kolega na MTB, po chwili wyprzedza i leci... w kolejnej ulewie. Po kilku kilometrach zacząłem go powoli dochodzić... pasowało to na trening, po co miałby się ścigać? I w istocie: gdy dojechałem do Sochaczewa, akurat zawrócił i ruszał na kolejną rundę.
Od Sochaczewa prawie nie padało, ale im bliżej Warszawy, tym większe kałuże. Na rondzie w Zaborowie jechałem dookoła poniżej 10 km/h, podobnie jak w innych "podejrzanych" miejscach (a i tak kilka razy lekko uciekło mi koło).
I tuż pod blokiem, na przedostatnim zakręcie, przy podporządkowanej, przy prawie zerowej prędkości, wziąłem się i wydupczyłem. Jak pech, to pech... ale dobrze, że dopiero na końcówce.
A już drugi dzień po głowie chodzi mi poniższe... i nuciłem to przez całą trasę. Parodia tego, jeśli ktoś się zastanawia, ale chyba sporo lepsza niż oryginał, co?
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1097953970/embed/b381d62481cb7c3e351c659f0f4c973e880fd2cf">
Na początku, zaraz za Kaputami, na kole usiadł mi kolega. Powiózł się około kilometra, po czym dał zmianę. Powiozłem się też jakiś kilometr i grzecznie odpuściłem, bo kolejnej zmiany bym nie chciał dawać, bo jechał mocniej niż planowałem, poza tym zakładałem, że na lesznieńskiej szosie pojedzie w prawo, na Leszno, a ja planowałem jechać na Błonie. I tak się stało, w istocie.
Minąłem Pass (nazwa miejscowości, gdyby ktoś się zastanawiał) i przez Gole i Kaski przeleciałem na zachodnią stronę DK 50.
Termometr wskazywał trzydzieści stopni, więc gdy zobaczyłem chmury na horyzoncie, wiedziałem, że mają dobre zamiary. Chwilę wcześniej ktoś usiadł mi na kole i tak jechaliśmy razem, w mżawce, a potem w ulewie. Pasażer zniknął mi gdziś w okolicach Bolimowa, a deszcz wcale nie przestał współpracować.
W Łowiczu po raz drugi postój na Orlenie, uzupełnienie picia i ruszamy... pod wiatr. Chwilę później wymija mnie kolega na MTB, po chwili wyprzedza i leci... w kolejnej ulewie. Po kilku kilometrach zacząłem go powoli dochodzić... pasowało to na trening, po co miałby się ścigać? I w istocie: gdy dojechałem do Sochaczewa, akurat zawrócił i ruszał na kolejną rundę.
Od Sochaczewa prawie nie padało, ale im bliżej Warszawy, tym większe kałuże. Na rondzie w Zaborowie jechałem dookoła poniżej 10 km/h, podobnie jak w innych "podejrzanych" miejscach (a i tak kilka razy lekko uciekło mi koło).
I tuż pod blokiem, na przedostatnim zakręcie, przy podporządkowanej, przy prawie zerowej prędkości, wziąłem się i wydupczyłem. Jak pech, to pech... ale dobrze, że dopiero na końcówce.
A już drugi dzień po głowie chodzi mi poniższe... i nuciłem to przez całą trasę. Parodia tego, jeśli ktoś się zastanawia, ale chyba sporo lepsza niż oryginał, co?
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1097953970/embed/b381d62481cb7c3e351c659f0f4c973e880fd2cf">
- DST 166.30km
- Czas 04:53
- VAVG 34.05km/h
- Sprzęt Stefan
Sobota, 22 lipca 2017
Kategoria trening, > 50 km, do czytania, szypko
Pogotujmy się trochę
Dawno nie byłem w saunie, prawda? No, najwyższy czas to nadrobić.
Przed wyjściem widziałem, że ktoś w necie skarżył się na temperaturę, ale dopiero w Lesznie, gdy stanąłem na skrzyżowaniu, zorientowałem się, jak jest gorąco. Na całe szczęście odrobinkę wiało, więc jakoś dało się żyć.
Zdążyłem idealnie na ostatnie dwie i pół godziny czasówki na TdF. Może nie jest to tak do końca emocjonujące (w końcu były tylko dwa punkty kontrolne), ale miło było widzieć, jak Polacy zajmują dwa pierwsze miejsca, różniąc się czasem tylko o sekundę!
(poniżej film, udaje trasę GPS)
Przed wyjściem widziałem, że ktoś w necie skarżył się na temperaturę, ale dopiero w Lesznie, gdy stanąłem na skrzyżowaniu, zorientowałem się, jak jest gorąco. Na całe szczęście odrobinkę wiało, więc jakoś dało się żyć.
Zdążyłem idealnie na ostatnie dwie i pół godziny czasówki na TdF. Może nie jest to tak do końca emocjonujące (w końcu były tylko dwa punkty kontrolne), ale miło było widzieć, jak Polacy zajmują dwa pierwsze miejsca, różniąc się czasem tylko o sekundę!
(poniżej film, udaje trasę GPS)
- DST 63.38km
- Czas 02:00
- VAVG 31.69km/h
- Sprzęt Stefan
Czwartek, 20 lipca 2017
Kategoria trening, > 100km, szypko, do czytania
Szopen nadal gra
Miałem wyjść od razu po pracy, ale akurat zdążyłem na ostatnie dwadzieścia kilometrów etapu TdF, więc zostałem do samego końca. Takie widoki, proszę państwa, to ja mógłbym w pracy codziennie.
Odwiedziłem Szopena, sprawdziłem, czy wszystko gra, po czym, tym razem przez Domaniew, wróciłem do domu.
Odwiedziłem Szopena, sprawdziłem, czy wszystko gra, po czym, tym razem przez Domaniew, wróciłem do domu.
- DST 113.66km
- Czas 03:29
- VAVG 32.63km/h
- Sprzęt Stefan
Mały Kampinos
Całkiem ładnie było wieczorem.
- DST 80.40km
- Czas 02:31
- VAVG 31.95km/h
- Sprzęt Stefan
Niedziela, 16 lipca 2017
Kategoria trening, > 100km, szypko, do czytania
Szopen po raz drugi
Prawie po wczorajszych śladach. Z tą różnicą, że z powrotem pojechałem sobie przez Kampinos, bo nie chciało mi się tłuc przez Gawratową Wolę, bo w tę stronę są tam bardziej nieprzyjemne asfalty.
Po godzinie skończyła mi się książka i musiałem resztę zabawy doturlać na zapasach muzyki wyciągniętej z głębi empetrójki. Całe szczęście, że rano pomyślałem i zgrałem, bo inaczej musiałbym szukać radia pod Warszawą, a, wbrew pozorom, złapanie czegoś, co nadaje się do jazdy, nie jest tak łatwe kilkadziesiąt kilometrów od Stolicy...
A, no i po raz pierwszy w życiu udało mi się zrobić 100 km poniżej trzech godzin. Kolejna granica pękła!
Po godzinie skończyła mi się książka i musiałem resztę zabawy doturlać na zapasach muzyki wyciągniętej z głębi empetrójki. Całe szczęście, że rano pomyślałem i zgrałem, bo inaczej musiałbym szukać radia pod Warszawą, a, wbrew pozorom, złapanie czegoś, co nadaje się do jazdy, nie jest tak łatwe kilkadziesiąt kilometrów od Stolicy...
A, no i po raz pierwszy w życiu udało mi się zrobić 100 km poniżej trzech godzin. Kolejna granica pękła!
- DST 103.75km
- Czas 03:03
- VAVG 34.02km/h
- Sprzęt Stefan
Sobota, 15 lipca 2017
Kategoria trening, > 100km, szypko, do czytania
Szopen z Archipelagu
Najpierw mnie przepłukało, a gdy zrobiło się naprawdę ciepło, to już byłem w domu. Po drodze widziałem chyba jednego znanego mi faceta (muszę to sprawdzić) i na pewno jedną znajomą blondynkę ubraną na czarno, na czarnej szosie.
Słucham "Czarnoksiężnika z Archipelagu", stąd nazwa.
Słucham "Czarnoksiężnika z Archipelagu", stąd nazwa.
- DST 101.92km
- Czas 03:08
- VAVG 32.53km/h
- Sprzęt Stefan
Czwartek, 13 lipca 2017
Kategoria trening, > 50 km, szypko, do czytania
Leszno
Wiatr-morderca!
- DST 60.05km
- Czas 01:59
- VAVG 30.28km/h
- Sprzęt Stefan