Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Sobota, 29 września 2012 Kategoria > 100km, do czytania, zaliczając gminy

Z Mazowieckiego w Łódzkie

Trasę wymyśliła sobie Hipcia, swoją, jedyną i najlepszą metodą. Mazia sobie palcem po mapie i stwierdza "o tu, tu, tu, potem tędy i tędy". I zwykle jeszcze mogliśmy skonfrontować jej pomysły z rzeczywistością za pomocą mapy google'a, teraz, niestety, nie mamy komputera w domu. Z drugiej strony metoda Hipci była bolesna jeszcze rok temu, kiedy to chcieliśmy jechać z pięćdziesiąt kilometrów, a ona planowała sto pięćdziesiąt; teraz powoli idziemy w stronę "No to najwyżej pojedziemy gdzieś dalej".

Spakowaliśmy się nieco, bo pogodynka mówiła, że deszcz będzie tylko około północy, zatem zabraliśmy jedynie kurtkę przeciwdeszczową (jako wiatrówkę) i drugą wiatrówkę.

Na starcie pojechaliśmy przez Umiastów i Kaputy, w tą stronę nigdy nie jechaliśmy, również za dnia. Jak w stronę Warszawy asfalt jest niezły, tak na zachód jest paskudnie i nierówno. Do tego wiatr: cały czas w twarz. W Podkampinosie odbiliśmy w bok i zrobiło się już przyjemniej, wiatr zniknął, kilometry same umykały. Powoli zaczął zapadać zmrok i gdzieś tam w międzyczasie przekroczyliśmy granicę województw. A gdzieś w bardziejszym międzyczasie udało mi się przekroczyć 20 tysięcy kilometrów przejechanych na BS.

Zrobiło się ciemno i coś zaczęło delikatnie padać z nieba. My zdążyliśmy wyskoczyć już na DK70 i pojechać w stronę Łowicza - Hipcia bowiem bardzo chciała zahaczyć to miasto i zdobyć tamtą gminę. Chwila przystanku na stacji benzynowej już w granicach Łowicza (nie mieli parówek na Orlenie! Skandal!), wymiana baterii w lampce i powrót w stronę Skierniewic. Gdzieś po drodze zaczęło padać odważniej. I jeszcze odważniej. Schowaliśmy się na moment, by sprawdzić, czy są jakieś skróty, ale wyszło nam, że najlepiej wyjdziemy, jeśli będziemy po prostu jechać głownymi - to, co nadłożymy drogi, zyskamy brakiem przerw.

Przed Skierniewicami zakaz dla rowerów spycha nas na drogę techniczną, która jakimś cudem nie przechodzi nad A2 tak, jak główna, musimy zatem z rowerem na plecach skakać przez rów. Przez Skierniewice jedziemy wynalazkami Polskiej Myśli Technicznej (czyli DDRami), dalsza droga, aż do Żyrardowa, to chlapanie się po mokrym asfalcie i walka ze snem. W Żyrardowie robimy postój na parówkę i kawę, coś ciepłego i odrobina kofeiny rozbudza nas, moc wraca. Mieliśmy wracać wioskami, ale uznaliśmy, że nam się nie chce, do domu jedziemy główną przez Grodziski Mazowieckie i Pruszkowy.

Padać przestało dopiero w Warszawie, mieliśmy zatem około osiemdziesięciu kilometrów w deszczu. Podziękowania dla pogodynki :) Dotarliśmy chyba o wpół do drugiej w nocy.

Muszę z tego miejsca, przyznać rację Niewu: lepiej się jeździ za dnia :) Krótkie trasy to i można robić nocą, ale jak przychodzi do pięciu godzin nocnej jazdy...

Nowych gmin: sześć.


Komentarze
O-ho? :P
Hipek
- 08:45 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
A-ha!! :)
Niewe
- 08:44 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl