Wtorek, 24 maja 2011
Kategoria do czytania, transport
Nareszcie na kurs nie autem
W związku z Cudownym Ozdrowieniem w końcu nie musieliśmy się tłuc na kurs autem, tylko wykorzystac siłę mięśni i przyturlać rowerem. Mieliśmy trochę obsuwy, więc pojechaliśmy wesją nieelegancką: część jezdnią, mimo DDRa, a część (pustym) chodnikiem. Z powrotem za to spokojnie, wieczornie.
Rankiem też złożyła się wspólna pora wyjścia. Przy wiadukcie na Górczewskiej wyprzedziło nas dwóch panów na Krossach, za którymi pociągnęliśmy się do Księcia Janusza, tam jeden z nich utknął za dwiema paniami na rowerach z fotelikami dziecięcymi, drugi pociągnął nas aż do Prymasa; tam na światłach dogonił nas pierwszy pan, któremu chyba sie skończyło, bo mimo że dalej już prowadziliśmy i trzymaliśmy tempo z Górczewskiej, to nie przysiadl na kole. Potem już Kasprzaka i do roboty.
Rankiem też złożyła się wspólna pora wyjścia. Przy wiadukcie na Górczewskiej wyprzedziło nas dwóch panów na Krossach, za którymi pociągnęliśmy się do Księcia Janusza, tam jeden z nich utknął za dwiema paniami na rowerach z fotelikami dziecięcymi, drugi pociągnął nas aż do Prymasa; tam na światłach dogonił nas pierwszy pan, któremu chyba sie skończyło, bo mimo że dalej już prowadziliśmy i trzymaliśmy tempo z Górczewskiej, to nie przysiadl na kole. Potem już Kasprzaka i do roboty.
- DST 34.06km
- Czas 01:34
- VAVG 21.74km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!