Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:874.79 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:39:40
Średnia prędkość:22.05 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:30.17 km i 1h 22m
Więcej statystyk
Sobota, 30 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport, > 50 km

Dookoła jeziora Nidzkiego

...wstaliśmy oczywiście nie o czwartej, a o piątej z kawałkiem, ale za to wyspani. Bagaże zapakowane, rowery postawione na dachu i nie bez obaw o nie ruszamy. Na miejscu, w okolicach jez. Nidzkiego lądujemy około 11:00, po chwili szperania po okolicy znajdujemy rozsądne pole namiotowe - wzdłuż brzegu jeziora, na wschód od Karwicy.

Późnym popołudniem ruszamy na kółko: przez Wiartel, potem leśną drogą na Zamordeje (przy okazji badamy tamtejsze pola namiotowe), potem długą prostą na Ruciane-Nida.

Przy okazji wychodzi, że moje opony nie są najlepsze na takie tereny - Hipcia sobie zasuwa wygodnie, a ja co i rusz kręcę kuprem tam i z powrotem.

Na prostej do Rucianego testuję rozwiązanie pt. "Jest jeszcze za wcześnie na wymianę napędu". Tylną zębatkę nr 6, która w miejsce ząbków ma kły, wskutek czego przeskakuje, zastąpiłem przełożeniem 3-5. Okazuje się, że jest ok. Może uda się jeszcze z 5000 zrobić, zanim będziemy wszystko wymieniać.

W Rucianem robimy krótki postój na stacji (picie), potem ruszamy w kierunku Centrum i ul. Gałczyńskiego wyfruwamy w kierunku Karwicy, ładnym asfaltem, gdy byłem tam 14 lat temu, była jeszcze leśna, utwardzona droga. Mijamy po drodze pole namiotowe "Zielona", leśniczówkę Pranie, po drodze Hipci coraz bardziej odzywają się nadgarstki (pamiątka po poprzedniej długiej trasie), więc gdzieś po drodze robimy jeszcze postój, w międzyczasie zapada zmrok.

Gdzieś w tym miejscu zdaliśmy sobie sprawę, że nie do końca znamy trasę w Karwicy, ale na szczęście skręcamy w dobrym miejscu. Potem już tylko nieprzyjemna, wolna trasa: 8km leśną droga, które jedziemy bardzo wolno, ze względu na ścierpnięte hipciowe łapki.

Planowany wypad do Mikołajek zostanie zatem na przyszły tydzień. Mieliśmy też odwiedzać waypointy, ale trasa tak się ułożyła, że nie było niczego fajnego. Za to znalazłem kilka fajnych miejscówek na nowe WP.

Sprawdziła się torba na bagażnik i torebka podsiodłowa. Nowe światło tylne (na bagażnik) do spółki z dużym odblaskiem daje spodziewany efekt.

W niedzielę nadgarstki nadal dawały znać o sobie, więc nigdzie nie jechaliśmy. Powrót do Warszawy spokojny, chociaż obfitujący w kretynów na Mazurskich wąskich drogach. Po co akcje dla kasków, jeśli ludzie nie mają mózgów? Jadąc tylko z malutkimi odblaskami myślą, że są widoczni? Jeśli w ogóle mają odblaski. To już takim problemem jest zapalić telefon/latarkę, gdy coś nadjeżdża?
Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport, waypointgame

Przygotowania przed wyjazdem

Wracając z pracy każdy zahaczył o swoje waypointy, wydrukowaliśmy nawet nalepki, żeby w razie czego na Mazurach coś zostawić. W Folwarku Dotrzyma przejechałem się aleją lipową, potem naklejka - trzeba było aż na ramę włazić, żeby zerknąć.

W domu czekało trzy tysiące spraw "do zrobienia przed wyjazdem", w tym instalacja bagażnika, wskutek czego całą robotę zakończyliśmy około drugiej w nocy, wtedy też poszliśmy spać, ustawiając budziki na czwartą...
Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport, waypointgame

Z pracy, do pracy i szukanie naklejek

Tam i nazad nic ciekawego, poza tym, że trafiliśmy tu, tu, tu, tu, a z kolei tutaj się zdezaktywowało.
Czwartek, 28 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport, waypointgame

Zaczynamy zabawę w waypointy...

Wczoraj deszczowy powrót do domu (w tym trzy godziny kursu). A dziś rano po drodze do pracy schwyciłem dwa WP: taki i taki.

Zobaczymy, jak szybko znudzi się ta zabawa... albo... nie znudzi się? Hipci wstępnie pomysł się podoba.

Obaczym.

[edit]
I okazuje się, że tym miesiącem właśnie pobijam rekord miesięcznego przebiegu. Zupełnie znienacka.
Środa, 27 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport

Lipiec nadal deszczowy

Ale nie ma co narzekać - ranek w strugach deszczu, na biurku schnie czapka i rękawiczki, na oparciu krzesła - koszulka, pod stołem buty i spodenki. Ja akurat to lubię, ale znowu byłem obiektem lokalnego zainteresowania, bo jak to, że w TAKI DESZCZ rowerem?

Nie pamiętam, ale tu mi mówią, że ostatnie dwa lipce też były takie deszczowe. Zmienia się klimat?
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria transport

Z pracy i do

Praca - kurs - praca
Poniedziałek, 25 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport

Do pracy po weekendzie

Z rana miałem spotkanie w centrum, więc mogliśmy sobie pojechać razem połowę trasy. W drugiej połowie mój licznik został opanowany przez Szatana, a jako dystans całkowity pojawiło się "6666" :)
Sobota, 23 lipca 2011 Kategoria do czytania, > 50 km, > 100km

Pluskanie, pluskanie, a tu nagle - rekord trasy

Skoro nie pojechaliśmy na weekend, to postanowiliśmy się przejechać gdzieś po okolicy. Wyjazd nad jeziorko czy nad Wisłę odpadał, bo w błocie siedzieć na kocu przyjemność żadna, więc - może gdzieś się przejechać. Trasy były dwie: objechanie dookoła Puszczy Kampinoskiej lub przejechanie pierwszego mostu na południe od Warszawy - w Górze Kalwarii. Hipcia wysuwa pomysł wycieczki do Aquaparku w Jachrance. Krótka dyskusja i decyzja - jedziemy.

Już spakowani ruszamy wyjeżdżoną do znudzenia trasą przez Maczka, rondo Radosława i most Gdański, za nim dopiero pierwsza zmiana - na rondzie Starzyńskiego ruszamy na północ Jagiellońską. Tuż za rondem, przy wiadukcie mijamy radiowóz, przy radiowozie stoi dwójka uśmiechniętych rowerzystów, a na masce swojego zaparkowanego obok samochodu siedzi bardzo smutny Pan Kierowca. Nie zatrzymywaliśmy się, bo i po co; przystanek był dopiero kilometr dalej przy jakiejś stacji. Przystanek celem sprawdzenia mapy, bo najprostsza droga prowadziła Modlińską na północ, ale pchanie się taką szeroką trasą przyjemne być nie może, decydujemy zatem dojechać do Nieporętu ulicą Płochocińską. Za Toruńską niespodzialnie lądujemy na środkowym pasie, potem już za skrętem w Płochocińską spokój, jedynym problemem jest droga średniej jakości, która tuż za granicą Warszawy jeszcze się pogarsza. Tuż przed Nieporętem zaczyna się przyjemny asfalt, nim już dojeżdżamy do Warszawskiej w Zegrzu (przy okazji obserwując, jak każdą wolną polankę i zatoczkę nad zalewem obsiadają mrowiska ludzi); tuż za mostami skręcamy w lewo czerwonym szlakiem i tak trochę znienacka lądujemy na Warszawiance.

W temacie Aquaparków mogę uważać się za znawcę, w końcu byłem do tej pory tylko w jednym. ;-) Opinia będzie taka, że było fajnie. Trochę więcej atrakcji było w Pluskach, ale w Jachrance też swoje się wymoczyliśmy, wytrzęśliśmy i wygotowaliśmy. Całe szczęście, że byliśmy już pod wieczór, więc liczba osób stopniowo malała i mogliśmy sobie spokojnie posiedzieć we dwójkę i odpocząć razem, bez żadnego pyska dookoła.

Już wypoczęci wyszliśmy jakoś po dziewiątej, zawinęliśmy do sklepu we wsi kupić jedzenie i picie, następnie rozważyliśmy możliwe trasy. Pierwsza opcja - wracamy po swoich śladach; druga - dojeżdżamy do drogi nr 62, łaczącej Serock z Nowym Dworem Mazowieckim i jedziemy przez Nowy Dwór. Gdy wychodziłem do sklepu - decyzja była, by wracać tak, jak przyjechaliśmy, gdy przyszedłem - nieoceniona Hipcia wykombinowała przecięcie Narwi w Dębem, a następnie atak na Nowy Dwór od strony drogi 631. Tamtędy pojechaliśmy, przy okazji sprawdzając nowe lampki w warunkach braku oświetlenia - sprawdziły się. W Nowym Dworze zrobiliśmy przerwę na przemasowanie łapek Hipci (rogi czas zainstalować), wyjechaliśmy na trasę do Warszawy, zostaliśmy strąbieni przez TIRa, a potem pojechaliśmy sobie spokojnie drogą serwisową wzdłuż ekspresówki; gdy ta się skończyła - przesiedliśmy się na drogę serwisową po prawej stronie drogi na Łomianki. Po drodze, koło północy, wpadliśmy na kurczaka i kawę w stacji BP i do domu zajechaliśmy na pierwszą, pobijając rekord dotychczasowych tras i przy okazji przekraczając stówkę.

Następnego dnia jedynym problemem był ból łapek Hipci, ale ani ona, ani ja problemów z nogami nie mieliśmy. No i dobrze.
Piątek, 22 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport

Powrót z pracy i decyzja

Miał być powrót z pracy i szybkie pakowanie. Okazało się jednak, że jak zajechałem do domu, tak zasiadłem, a podniosłem się około dziewiątej. Pozostalo jeszcze instalowanie bagażnika, grzebnięcie czegoś przy rowerze i przepakowanie rzeczy do auta... Pewnie do zakończenia już po północy, a potem z rana 200km autem, wycieczka rowerowa i weekend poświęcony wypoczynkowi... Do tego jeszcze prognozy pogody nie zapowiadały ciekawych dni, zatem postanowiliśmy zostać w Warszawie.
Piątek, 22 lipca 2011 Kategoria do czytania, transport

Przygotowani do wyjazdu...

Ostatnią potrzebną do weekendu rzecz odebrałem z poczty wczoraj - relingi dachowe. Zaryzykowałem i kupiłem używki, ale dobrej firmy, zyskałem 250zł, a towar... towar spełnia moje oczekiwania. Hipcia nie pozwoliła mi jednak zamontować tego wczoraj. Niby, że miałem do zrobienia i zakupy, i wymycie samochodu, ale ja wiem, że chodziło o to, żebym nie bawił się moją nową zabawką! :D

Dziś zatem montujemy całe ustrojstwo, jeśli się uda, to montujemy jeszcze Hipci rogi do roweru i jutro nad ranem ruszamy na podbój Mazur.

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl