Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2012
Dystans całkowity: | 813.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 43:14 |
Średnia prędkość: | 18.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.04 km/h |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 24.65 km i 1h 18m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 31 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
Zamykamy styczeń
Wróciłem z pracy, przejechałem się jeszcze z jedną sprawą i wyszło, że styczeń zamknę powyżej ośmiuset kilometrów. W porównaniu z zeszłym rokiem mamy postęp o jakieś 550km. Statystykowato też mamy postęp: z pierwszej dwustupięćdziesiątki awansowałem do pierwszej pięćdziesiątki w klasyfikacji męskiej. Hipcia jest za to piąta w damskiej, wietrzę tu jakieś oszustwo ;)
Przede mną teraz kolejne wyzwanie - muszę pobić rekord z zeszłego lutego: 99km. Czy się uda? Dowiemy się w lutowych odcinkach ;)
Przede mną teraz kolejne wyzwanie - muszę pobić rekord z zeszłego lutego: 99km. Czy się uda? Dowiemy się w lutowych odcinkach ;)
- DST 17.44km
- Czas 00:48
- VAVG 21.80km/h
- VMAX 40.41km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 31 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
Hipopotamy i hipopotermia
Dowiedziałem się, żem wariat, bo jadę na kurs rowerem o 20:00, wracając pod 23:00. Co zrobić, nie udaje się dotychczas, trzeba walczyć i jakoś w końcu wpaść w tę hipopotermię. Na kurs zajechaliśmy sprawnie, testowałem inne połączenie na dole ubioru i nie zabrałem spodni z pieluchą, dzięki czemu momentalnie dowiedziałem się, jak szybko marznie siodełko, gdy się z niego zdejmie kuper na światłach. Na kursie powitał nas i nasze kominiarki okrzyk "O, ninja przyszli!".
Po odrobieniu pańszczyzny Hipcia wystrzeliła do kursantów z pomysłem, żeby pójść na piwo. Akurat mi nie bardzo to pasowało, ale skoro zdecydowało się dziesięć osób, to trzeba było pojechać. Posiedzieliśmy sobie do północy, a potem spokojnie, przez mroźniutką Warszawę, wróciliśmy do domu. W domu jeszcze do obiadu oglądnęliśmy sobie początek Wall-E z naszej (tak, tak) legalnej kopii; Wielki Brat może mi skoczyć. ;)
Z rana wychodzimy coraz później... w zasadzie nie trzeba patrzeć na zegarek, piaskiem w klepsydrze jest Chrabu, którego spotykamy coraz bliżej domu. I przez to, że nie wychodzimy wcześniej, nie ma czasu na dłuższe przejażdżki, nie pamiętam, kiedy ostatni raz jechaliśmy aż do Jana Pawła.
Po odrobieniu pańszczyzny Hipcia wystrzeliła do kursantów z pomysłem, żeby pójść na piwo. Akurat mi nie bardzo to pasowało, ale skoro zdecydowało się dziesięć osób, to trzeba było pojechać. Posiedzieliśmy sobie do północy, a potem spokojnie, przez mroźniutką Warszawę, wróciliśmy do domu. W domu jeszcze do obiadu oglądnęliśmy sobie początek Wall-E z naszej (tak, tak) legalnej kopii; Wielki Brat może mi skoczyć. ;)
Z rana wychodzimy coraz później... w zasadzie nie trzeba patrzeć na zegarek, piaskiem w klepsydrze jest Chrabu, którego spotykamy coraz bliżej domu. I przez to, że nie wychodzimy wcześniej, nie ma czasu na dłuższe przejażdżki, nie pamiętam, kiedy ostatni raz jechaliśmy aż do Jana Pawła.
- DST 39.18km
- Czas 02:05
- VAVG 18.81km/h
- VMAX 40.82km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 30 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
No to wio! Poniedziałku, poczekaj!
W niedzielę nigdzie nie jechaliśmy, zająłem się wyczyszczeniem szczęk hamulców. Metoda - sprawdzona z zeszłego roku: zanurzyć w nafcie, rozruszać, wyjać tulejkę, wyczyścić, nasmarować. Wymieniłem tez klocki hamulcowe. Widać, że chytry dwa razy traci: jak w listopadzie zmieniłem na Authory za jakieś 20zł, tak teraz dopiero je zdjąłem. W tym czasie zużyłbym ze cztery komplety klocków za 8zł. Zyskuję kasę, czas (wymiana) i spokój (klocki zużywają się wolniej - mniej regulacji, większa pewność i tak dalej).
Rano ruszyliśmy (nie wyspaaaałem się) spóźnieni, może dlatego, że do drugiej w nocy oglądaliśmy kreskówkę. Po drodze, która nadal pięknie chrupała i miejscami została wyjeżdżona do lodu, mogliśmy nacieszyć oczy smutnymi pyskami ludzi, siedzących w samochodach, w sporych jak na poniedziałek korkach. Trudno - siedźcie i płaćcie za to siedzenie w miejscu.
W pracy Hipcia przechodzi przez radość biurokracji: szuka osoby, która jest jej w stanie wydać zezwolenie na wprowadzenie roweru do budynku i przypięcie go w piwnicy, w miejscu, gdzie nikt nie łazi, tylko leżą stare meble. U mnie w pracy za to stoją twardo trzy obce rowery. Zima ludziom niestraszna.
Rano ruszyliśmy (nie wyspaaaałem się) spóźnieni, może dlatego, że do drugiej w nocy oglądaliśmy kreskówkę. Po drodze, która nadal pięknie chrupała i miejscami została wyjeżdżona do lodu, mogliśmy nacieszyć oczy smutnymi pyskami ludzi, siedzących w samochodach, w sporych jak na poniedziałek korkach. Trudno - siedźcie i płaćcie za to siedzenie w miejscu.
W pracy Hipcia przechodzi przez radość biurokracji: szuka osoby, która jest jej w stanie wydać zezwolenie na wprowadzenie roweru do budynku i przypięcie go w piwnicy, w miejscu, gdzie nikt nie łazi, tylko leżą stare meble. U mnie w pracy za to stoją twardo trzy obce rowery. Zima ludziom niestraszna.
- DST 8.60km
- Czas 00:28
- VAVG 18.43km/h
- VMAX 18.58km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 28 stycznia 2012
Kategoria do czytania, waypointgame, < 50km
W mrozie kółka kręcą się...
Start: standardowo - 22:00. Cel - średnio ustalony, na pierwszy ogień ma iść Cypel Czerniakowski. No to ruszamy. Chrup, chrup, zmrożony śnieg chrupie pod oponami, wiatr wieje w twarz, kominiarka powoli zaczyna pokrywać się szronem na wysokości ust. Miasto wymarłe, nieliczni piesi, w większości tupiący w miejscu na przystankach, patrzą na spode wciśniętego między ramiona łba. Na skrzyżowaniu z Płocką stoimy gotowi do przejechania po pasach, ale na czerwonym zatrzymuje się SM i patrzy na nas z zainteresowaniem. No to cóż, na władzę nie poradzę, kuper z siodła i spacerujemy. Dalej droga prowadzi Grzybowską aż do Kruczej; Hipcia narzeka, że w weekend idzie się przejechać swoją standardową trasą do roboty. Na wysokości Wspólnej postanawiamy zaszaleć i zobaczyć, gdzie kończy sie Krucza. Szaleństwo kończy się przy skrzyżowaniu z Piękną, którą lecimy prosto... i lądujemy na Rozbracie. Tu pierwsze sprawdzenie mapy (konkretnie: GPSa), uwielbiam ciapać po telefonie nosem, nie palcem. Korekta trasy, lecimy do Górnośląskiej, potem tylko trucht przez Wisłostradę i jesteśmy.
Schodzę na dół, w okolice śluzy, biorę latarkę, zaczynam spisywać kod na kartkę. W tym momencie czuję zimno w palcach. Momentalnie ręce, dotychczas ciepłe, zachodzą zimnem. Wracam na górę, zabijam ręce, krążenie wraca. Startujemy wzdłuż Wisłostrady, ale coś mi podpowiada, że od Wisły trzeba uciekać. Zbijamy w lewo w kierunku Rozbratu, na górę. Tu, przy Placu na Rozdrożu, podejmujemy decyzję, że jazda do domu przez Ursynów nie jest dobrym pomysłem. Pozostaje przechrupanie się przez dróżkę przy Armii Ludowej i przez Pole Mokotowskie lecimy w kierunku Woli. Coraz bardziej widać efekty mrozu, ręce i stopy narzekają nieprzerwanie. Pod Rondem Zesłańców robimy krótki postój na ogrzewacz żelowy do rąk (grzeje się Hipcia). Do domu pozostaje pięć kilometrów, mkniemy przez Górczewską, w okolicach Wola parku tracę już częściowo małe palce u rąk, Hipcia ma sporo gorzej. Zajeżdżamy pod blok, winda, jeszcze słowa pochwały od nawalonego sąsiada "mają pańsssstwo ssssdrowie, tak jeśdśiś...". W domu pakujemy Hipcię pod koc i odmrażamy.
Słowa podsumowania. Pogoda była dobra na jazdę. Niemyślący okazaliśmy się my; w gory - to W GÓRY. Trzeba się przygotować i w ogóle. A miasto? Pfff... Miasto to miasto. A trzeba było, przede wszystkim, jak się zaczyna robić chłodno - przerwa na stacji benzynowej. To nie Afryka, stacji jest od cholery. Z drugiej strony, termos z herbatą też by nie zaszkodził. A po trzecie - trzeba kupić jakieś zajebiste rękawiczki, takie na minus czterdzieści, czy co.
Schodzę na dół, w okolice śluzy, biorę latarkę, zaczynam spisywać kod na kartkę. W tym momencie czuję zimno w palcach. Momentalnie ręce, dotychczas ciepłe, zachodzą zimnem. Wracam na górę, zabijam ręce, krążenie wraca. Startujemy wzdłuż Wisłostrady, ale coś mi podpowiada, że od Wisły trzeba uciekać. Zbijamy w lewo w kierunku Rozbratu, na górę. Tu, przy Placu na Rozdrożu, podejmujemy decyzję, że jazda do domu przez Ursynów nie jest dobrym pomysłem. Pozostaje przechrupanie się przez dróżkę przy Armii Ludowej i przez Pole Mokotowskie lecimy w kierunku Woli. Coraz bardziej widać efekty mrozu, ręce i stopy narzekają nieprzerwanie. Pod Rondem Zesłańców robimy krótki postój na ogrzewacz żelowy do rąk (grzeje się Hipcia). Do domu pozostaje pięć kilometrów, mkniemy przez Górczewską, w okolicach Wola parku tracę już częściowo małe palce u rąk, Hipcia ma sporo gorzej. Zajeżdżamy pod blok, winda, jeszcze słowa pochwały od nawalonego sąsiada "mają pańsssstwo ssssdrowie, tak jeśdśiś...". W domu pakujemy Hipcię pod koc i odmrażamy.
Słowa podsumowania. Pogoda była dobra na jazdę. Niemyślący okazaliśmy się my; w gory - to W GÓRY. Trzeba się przygotować i w ogóle. A miasto? Pfff... Miasto to miasto. A trzeba było, przede wszystkim, jak się zaczyna robić chłodno - przerwa na stacji benzynowej. To nie Afryka, stacji jest od cholery. Z drugiej strony, termos z herbatą też by nie zaszkodził. A po trzecie - trzeba kupić jakieś zajebiste rękawiczki, takie na minus czterdzieści, czy co.
- DST 27.43km
- Czas 01:45
- VAVG 15.67km/h
- VMAX 33.19km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 27 stycznia 2012
Kategoria transport
Ropuchy wchodzą na brzuchy
- DST 12.65km
- Czas 00:35
- VAVG 21.69km/h
- VMAX 35.19km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 27 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
Kurczaki wchodzą pod krzaki
Standard, aż asfalt boli ;) Z rana przynajmniej pogoda się zlitowała i ustabilizowała, mówią, na poziomie -10. Wstałem specjalnie dziesięć minut wcześniej, żeby wyjść wcześniej i przejechać się dalej, a wyszliśmy pięć minut po czasie. Wychodzi, że im później wstaję, tym wcześniej wychodzimy. Hipcia rower swój zepsuła, dzień wcześniej wyczyściłem przednią przerzutkę i nadal się nie zmienia; do wymiany jest suport i co najmniej łożyska z tyłu, albo piasta. Jak nie można jechać z górki szybciej niż 23km/h, to chyba niedobrze, prawda? ;)
Majowa planowana wyprawa do Norwegii, przygotowywana jest, aż huczy. W ramach akcji "pięć minut dla Norwegii", codziennie poświęcam pięć minut na badanie tematu, spisywanie linków i innych przydatnych na takiej wyprawie rzeczy. Na razie idzie dobrze, można gratulować.
W ramach akcji "pięć minut dla umysłu" odkryłem portal chess.com. Prócz standardowych opcji gry online, pozwalają również na szachy korespondencyjne, co jest super patentem, bo nie trzeba siedzieć przy komputerze przez nieprzerwanych dwadzieścia minut (kto siedział przy komputerze w tym samym pokoju, w którym przebywa Hipcia, wie, jak ciężko jest wytrzymać dwadzieścia minut w nieprzerwanym skupieniu i bez przerywania namysłu). Czas na ruch to, dwa-trzy dni, więc można raz dziennie wejść i przesunąć bierki. Ktoś chętny na partyjkę? ;)
Do domu dziś trzeba się spieszyć, świętujemy trzy jedynki: jedenaście lat i jeden miesiąc razem.
Na do widzenia: Pidżama.
Majowa planowana wyprawa do Norwegii, przygotowywana jest, aż huczy. W ramach akcji "pięć minut dla Norwegii", codziennie poświęcam pięć minut na badanie tematu, spisywanie linków i innych przydatnych na takiej wyprawie rzeczy. Na razie idzie dobrze, można gratulować.
W ramach akcji "pięć minut dla umysłu" odkryłem portal chess.com. Prócz standardowych opcji gry online, pozwalają również na szachy korespondencyjne, co jest super patentem, bo nie trzeba siedzieć przy komputerze przez nieprzerwanych dwadzieścia minut (kto siedział przy komputerze w tym samym pokoju, w którym przebywa Hipcia, wie, jak ciężko jest wytrzymać dwadzieścia minut w nieprzerwanym skupieniu i bez przerywania namysłu). Czas na ruch to, dwa-trzy dni, więc można raz dziennie wejść i przesunąć bierki. Ktoś chętny na partyjkę? ;)
Do domu dziś trzeba się spieszyć, świętujemy trzy jedynki: jedenaście lat i jeden miesiąc razem.
Na do widzenia: Pidżama.
- DST 24.46km
- Czas 01:08
- VAVG 21.58km/h
- VMAX 39.63km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 26 stycznia 2012
Kategoria transport, do czytania
Powoli zaczyna to przypominać zimę
Na kurs pojechaliśmy znowu szybko, bo byliśmy spóźnieni. Na miejscu okazało się, że sezon urlopowy w pełni, ludziska pojechali sobie łamać nogi i obijac dupy na nartach, zatem posiedzieliśmy trochę z kursantami i zawinęliśmy się do domu, a skoro mieliśmy czas, to i przeciągnęliśmy sobie nieco trasę przez Marymont, fantastyczną, zaśnieżoną ścieżkę przy Perzyńskiego i dalej, standardowo - Broniewskiego/Powstańców. W końcu była okazja przejechać się razem w tygodniu trochę swobodniej, nie będąc zmęczonym i ciesząc sie jazdą, a nie tylko odwalając transportówkę.
Z rana z kolei - zima - bo tak chyba można powoli zaczynać nazywać to, co widać. Temperatura już na wyraźniejszym minusie (chociaż znowu niepotrzebnie założyłem bluzę, może chociaż wieczorem się przyda), pada niewielki śnieg, droga biała. Trasę zepsuły tylko przerzutki Hipci, które mimo ostatniego czyszczenia, po kilku miesiącach tarzania w błocie w centrum Stolycy, odmawiają powoli posłuszeństwa. Na wieczór znowu zanosi się zabawa ze szczoteczką do zębów.
W końcu zidentyfikowaliśmy się nawzajem z Chrabu, którego, żeby było zabawniej, w pierwszej chwili nie skojarzyłem, stojącego po drugiej stronie skrzyżowania; dopiero przy starcie do mojej zmęczonej porankiem mózgownicy dotarł odpowiedni impuls elektryczny łącząc dwa podobne obrazki.
Z rana z kolei - zima - bo tak chyba można powoli zaczynać nazywać to, co widać. Temperatura już na wyraźniejszym minusie (chociaż znowu niepotrzebnie założyłem bluzę, może chociaż wieczorem się przyda), pada niewielki śnieg, droga biała. Trasę zepsuły tylko przerzutki Hipci, które mimo ostatniego czyszczenia, po kilku miesiącach tarzania w błocie w centrum Stolycy, odmawiają powoli posłuszeństwa. Na wieczór znowu zanosi się zabawa ze szczoteczką do zębów.
W końcu zidentyfikowaliśmy się nawzajem z Chrabu, którego, żeby było zabawniej, w pierwszej chwili nie skojarzyłem, stojącego po drugiej stronie skrzyżowania; dopiero przy starcie do mojej zmęczonej porankiem mózgownicy dotarł odpowiedni impuls elektryczny łącząc dwa podobne obrazki.
- DST 39.77km
- Czas 01:58
- VAVG 20.22km/h
- VMAX 36.12km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 25 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
Standard, aż w uszach piszczy
Z wieczora znowu promocja - uprzejmy ciężarówkarz, za którym się przyczaiłem i znów do samej Lazurowej za darmo - tym razem szybciej niż wczoraj.
Rano - razem do I przystanku. Nie udało się za to spotkać Chrabu, z którym wczoraj udało się ustalić, że to on jest ten ów, którego mijamy prawie codziennie w drodze do pracy od mniej więcej pół roku. Cóż, o tej porze roku już sami swoi.
Żegna się z Wami dżdżownica.
Rano - razem do I przystanku. Nie udało się za to spotkać Chrabu, z którym wczoraj udało się ustalić, że to on jest ten ów, którego mijamy prawie codziennie w drodze do pracy od mniej więcej pół roku. Cóż, o tej porze roku już sami swoi.
Żegna się z Wami dżdżownica.
- DST 24.17km
- Czas 01:06
- VAVG 21.97km/h
- VMAX 51.04km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 24 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport, waypointgame
Trochę w śniegu, trochę w wietrze
Wracając z pracy, standardowo, Kasprzaka/Połczyńską, dostałem prosto w pysk wiatrem. Gdzieś na dole pod skrzyżowaniem z Redutową, usłyszałem za sobą ryk silnika. Ryk zachowywał się tak, jakby zbierał całą moc przed wyprzedzeniem mnie. Zbliżał się dość spokojnie, co pozwoliło mi przypuścić, że to ani ciężarówka, ani autobus, ani VW Golf. Minęła mnie łycha spychacza, za chwilę reszta traktora, a za nim - przyczepa. Zbierał się tak głośno do wyjazdu na powierzchnię, a skoro tak stosunkowo wolno mnie wyprzedził to... Podgoniłem go na podjeździe i - wakacje! - do samej Lazurowej jechałem w promocji, z wyjątkiem dwóch świateł, nieprzerwanie 40km/h.
Na kurs wyszliśmy dużo za późno, więc pozwoliliśmy sobie złamać przepisy i przejechaliśmy Maczka jezdnią. Jak to piszę, to aż ciarki przechodzą mnie, jak sobie pomyślę, jacy my jesteśmy szaleni ;) Wiatr zacinał styropianopodobnym śnieżkiem w twarz; dobrze, że po kursie się uspokoił, wtedy mogliśmy sobie spokojnie odwiedzić park im. Kusocińskiego i jego kapitalne obrotowe bramki.
Do roboty wyszliśmy jakoś sprawnie, był czas na wspólną jazdę do I przystanku, a potem, cóż... trzeba odsiedzieć swoje.
Na kurs wyszliśmy dużo za późno, więc pozwoliliśmy sobie złamać przepisy i przejechaliśmy Maczka jezdnią. Jak to piszę, to aż ciarki przechodzą mnie, jak sobie pomyślę, jacy my jesteśmy szaleni ;) Wiatr zacinał styropianopodobnym śnieżkiem w twarz; dobrze, że po kursie się uspokoił, wtedy mogliśmy sobie spokojnie odwiedzić park im. Kusocińskiego i jego kapitalne obrotowe bramki.
Do roboty wyszliśmy jakoś sprawnie, był czas na wspólną jazdę do I przystanku, a potem, cóż... trzeba odsiedzieć swoje.
- DST 41.59km
- Czas 02:09
- VAVG 19.34km/h
- VMAX 41.51km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 23 stycznia 2012
Kategoria do czytania, transport
Do pracy - zimy już nie ma
Zimę trafił szlag, wszystko rozmarzło, wszędzie ciapa. Podobno pada, ale jakoś tak średnio. A do pracy dojechać trzeba.
Ale, jak rozmarzło, to sobie już maksa strzeliłem na mojej prostej wzdłuż BluShitty.
Ale, jak rozmarzło, to sobie już maksa strzeliłem na mojej prostej wzdłuż BluShitty.
- DST 8.59km
- Czas 00:29
- VAVG 17.77km/h
- VMAX 45.78km/h
- Sprzęt Unibike Viper