Wpisy archiwalne w kategorii
do czytania
Dystans całkowity: | 96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 4314:10 |
Średnia prędkość: | 22.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4401.00 km/h |
Suma podjazdów: | 164904 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (87 %) |
Suma kalorii: | 202907 kcal |
Liczba aktywności: | 1948 |
Średnio na aktywność: | 49.73 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Sobota, 7 lipca 2012
Kategoria do czytania, < 50km
Jeziorko Kiełpińskie
W piątek zakupiłem amortyzator, w sobotę przyciąłem, instaluję... ni cholery sie nie da. Albo chodzi ciężko, ale luzów nie ma, albo chodzi lekko, ale są cholerne luzy. Poprzedni chodził dobrze (a był nowy), więc wątpię, żeby była to kwestia łożysk, pewnie chodzi o moje doświadczenie.
Niemniej jednak Hipcia naciskała, żeby ruszyć kuper i pojechać nad wodę, byle sprawnie, bo wieczorem siatkarze grają. Dobrze więc - w akompaniamencie moich pomruków i brzydkich słów (bo miałem rower do jazdy prosto - skręcanie było utrudnione), ruszyliśmy w kierunku Łomianek - prościutko Estrady > Trenów > Kampinoska > Wiślana. Stamtąd już znaną Kościelną Drogą pod jeziorko. Montujemy się w zacisznej zatoczce i ładujemy do chłodnej wody. Niestety, chwilę później spokój zakłócają nam gówniarze, którzy również postanowili tam się rozbić; dobrze, że byli w miarę cicho.
Pomoczyliśmy tyłki i wróciliśmy do domu tą samą drogą - spóźnieni tylko kilka minut na pierwszego seta.
Niemniej jednak Hipcia naciskała, żeby ruszyć kuper i pojechać nad wodę, byle sprawnie, bo wieczorem siatkarze grają. Dobrze więc - w akompaniamencie moich pomruków i brzydkich słów (bo miałem rower do jazdy prosto - skręcanie było utrudnione), ruszyliśmy w kierunku Łomianek - prościutko Estrady > Trenów > Kampinoska > Wiślana. Stamtąd już znaną Kościelną Drogą pod jeziorko. Montujemy się w zacisznej zatoczce i ładujemy do chłodnej wody. Niestety, chwilę później spokój zakłócają nam gówniarze, którzy również postanowili tam się rozbić; dobrze, że byli w miarę cicho.
Pomoczyliśmy tyłki i wróciliśmy do domu tą samą drogą - spóźnieni tylko kilka minut na pierwszego seta.
- DST 34.88km
- Czas 01:37
- VAVG 21.58km/h
- VMAX 35.15km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 3 lipca 2012
Kategoria do czytania, transport
Ponownie obudziłem Chrupka
Tylne norweskie koło poluźnilo się w piaście, a już nie miałem ochoty się bawić w dokręcanie tego o godzinie pierwszej w nocy, gdy wróciłem do domu. Ponownie do roweru przytroczyłem chrupkowe koło; muszę dziś zamówić zaplecenie nowego koła na tył.
- DST 39.56km
- Czas 01:56
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 44.89km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 3 lipca 2012
Kategoria do czytania, transport
Miałem do wymiany tylne koło. Teraz mam do wymiany oba i widelec.
Wracałem sobie z pracy, jak setki razy. Jak setki razy zrobiłem podejście do Ronda Zesłańców, gdy nagle tylna przerzutka awaryjnego koła puściła i zluzowała korbę na pół obrotu. Utrata równowagi, krawężnik, gleba. Jako że sytuacja miała miejsce na czerwonym świetle (kto bywał, ten wie, że tam są tak ustawione światła, że jak się wie kiedy, to można bezpiecznie na czerwonym śmigać), zrzuciłem rower na trawnik, pokazałem okejkę komuś, kto pytał, czy wszystko ok, po czym rozpocząłem analizę strat.
Ja: ogólne przetarcia, siniaki i inne pierdoły, z ciekawszych rzeczy - ładnie rozkrojony łokieć.
Rower: Przednie koło w dwóch płaszczyznach, widelec pęknięty na poziomie tego łuczka, który łączy golenie. Rama chyba cała.
Jechać się nie da, wróciłem do roboty, zostawiłem rower, przebrałem się, wróciłem komunikacją. Po drodze zadzwoniłem do Hipci. Mój kochany Skarb najpierw mnie opierniczył, a potem dopiero zapytał, czy aby na pewno wszystko ok. ;)
Rano za to, ponieważ nie zdzierżę połączenia komunikacji miejskiej i upałów, wybrałem się do roboty samochodem. Nawet sprawnie poszło, od kiedy odblokowali Dźwigową, jedzie się z 10 minut szybciej.
Ja: ogólne przetarcia, siniaki i inne pierdoły, z ciekawszych rzeczy - ładnie rozkrojony łokieć.
Rower: Przednie koło w dwóch płaszczyznach, widelec pęknięty na poziomie tego łuczka, który łączy golenie. Rama chyba cała.
Jechać się nie da, wróciłem do roboty, zostawiłem rower, przebrałem się, wróciłem komunikacją. Po drodze zadzwoniłem do Hipci. Mój kochany Skarb najpierw mnie opierniczył, a potem dopiero zapytał, czy aby na pewno wszystko ok. ;)
Rano za to, ponieważ nie zdzierżę połączenia komunikacji miejskiej i upałów, wybrałem się do roboty samochodem. Nawet sprawnie poszło, od kiedy odblokowali Dźwigową, jedzie się z 10 minut szybciej.
- DST 4.61km
- Czas 00:12
- VAVG 23.05km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 2 lipca 2012
Kategoria do czytania, transport
Podziękowania dla wynalazców
Chciałbym podziękować wynalazcom piwa i wynalazcom strumyka, w którym piwo można schłodzić. Chłodne piwo po całym dniu wspinania smakuje... nie ma co porównywać. Smakuje kapitalnie.
Z dnia dzisiejszego natomiast: kiedy to wstałem połamany i cały w zakwasach, dziękuję wynalazcom wszystkiego, co po złożeniu do kupy daje rower. Chodzenie jest dzisiaj nieprzyjemne, ale na rower wsiadłem i pojechałem.
Weekend zaliczam do udanych, dwa dni naszego pierwszego samodzielnego (tj. bez instruktora) wspinania w skałach. Pogoda tylko była paskudna: w sobotę żarówa powyżej 30 stopni, w niedzielę też żarówa, ale jeszcze gorsza, termometr w samochodzie pokazywał uparcie czterdzieści stopni. Miały być burze i były: w niedzielę w nocy. Za takie burze to ja bardzo dziękuję.
Z dnia dzisiejszego natomiast: kiedy to wstałem połamany i cały w zakwasach, dziękuję wynalazcom wszystkiego, co po złożeniu do kupy daje rower. Chodzenie jest dzisiaj nieprzyjemne, ale na rower wsiadłem i pojechałem.
Weekend zaliczam do udanych, dwa dni naszego pierwszego samodzielnego (tj. bez instruktora) wspinania w skałach. Pogoda tylko była paskudna: w sobotę żarówa powyżej 30 stopni, w niedzielę też żarówa, ale jeszcze gorsza, termometr w samochodzie pokazywał uparcie czterdzieści stopni. Miały być burze i były: w niedzielę w nocy. Za takie burze to ja bardzo dziękuję.
- DST 9.30km
- Czas 00:29
- VAVG 19.24km/h
- VMAX 37.41km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 29 czerwca 2012
Kategoria do czytania, transport
Spadam poniżej planu, którego nie ma
Plan, żeby zrobić 10k w 2012, jak się go matematycznie przeanalizuje, zakładał, że do połowy tegoż 2012, czyli trzydziestego czerwca muszę zrobić 5k. Stan na dziś, na godzinę "jak wrócę z pracy" będzie ze minus dwadzieścia, czyli że do 5k braknie mi ze dwadzieścia kilometrów. Teoretycznie mam w zapasie jeszcze jutro, czyli sobotę, ostatni dzień wspomnianego czerwca własnie, z tym, że Jej Wysokość Hipcia określiła się była dziś co do tego, jak sobie życzy spędzać najbliższy weekend. A życzy go sobie spędzać wcale nie na rowerze (czyli nie na Mazurach, jak zakładał jeden z planów), a bardziej w pionie, pedałując, ale w cudzysłowie i pod górkę, konkretnie w pionie. Konkretnie pod Krakowem, na Jurze. I rowerów po to, żeby je przywieźć, a następnie osakwić i pojechać pod skałę, brać nam się nie chce, zwłaszcza, że mi norweska szprycha w norweskiem tylnem kole pękła była i koło trze, jak jest tylko dupą moją obciążone. Jak znam siebie, to nowe koło zamówię sobie gdzieś około września, więc to stare muszę szanować.
Ale, na szczęście moje i mojej zasmuconej spadnięciem poniżej planu duszy, wczoraj określiłem, że planów na ten rok nie ma. Zatem i plan przejechania pięciu tysięcy do połowy roku nie istnieje i nie muszę się tym smucić. Bo jak się poniżej planu spada, to trzeba się smucić, tak już jest i co ja poradzę.
Ale, na szczęście moje i mojej zasmuconej spadnięciem poniżej planu duszy, wczoraj określiłem, że planów na ten rok nie ma. Zatem i plan przejechania pięciu tysięcy do połowy roku nie istnieje i nie muszę się tym smucić. Bo jak się poniżej planu spada, to trzeba się smucić, tak już jest i co ja poradzę.
- DST 20.97km
- Czas 01:03
- VAVG 19.97km/h
- VMAX 34.21km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 28 czerwca 2012
Kategoria transport, do czytania
Dwa lata na bikestats
W zeszłym roku nawet chciało mi się jakieś podsumowanie pisać. Jak się komu chce, to sobie nawet może poszukać. W tym roku rozpisywać się nie będę, bo i po co? Skoro jeżdżę, a nawet jeżdżę gdzieś z sakwami, to znaczy, że mi się to nadal podoba. Albo, alternatywnie, że nienawiść do roweru nadal jest mniejsza od nienawiści do innych środków komunikacji.
Wrzucam ten wpis symbolicznie, w okolicy dni, w których pobiłem mój rekord miesięcznego dystansu.
Dwa tysiące kilometrów miesięcznie... Takie coś mi nawet po głowie nie łaziło, jak dwa lata temu zrobiłem 600 w jednym miesiącu, to czułem się tak rekordowy, że ojaniemogę. Dwa lata temu miałem w domu więcej sztućców niż śrubokrętów i kluczy, więcej ubrań "cywilnych" niż sportowych, a w każdym kącie pokoju leżał kurz, a nie coś związanego ze sportem pokryte kurzem.
Skoro się już wypodsumowywałem, to wypada zapytać "co dalej?". Mógłbym sobie wyznaczyć jakieś cele i miałoby to sens, gdybym tylko jeździł na rowerze. Na przykład cel pt. "przekroczyć 10000km rocznego przebiegu" byłby osiągalny i spokojnie mógłbym nawet uderzać na 12k. Teraz jednak jako że i łażę po górach, i się wspinam, stawianie sobie takiego celu jest dość odważnym pomysłem, bo na wrzesień być może szykuje się dwutygodniowy wyjazd wspinaczkowy i przebieg pójdzie się paść. Z kolei mógłbym powiedzieć, że w tym roku przekroczę łączne 20000, co wydaje mi się raczej osiągalne i wyzwaniem wielkim nie jest. A poza tym jeżdżenie dla cyferek zabija trochę radość z jazdy. Mogę wstać rano i jechać 150km, bo tak sobie postanowiłem, ale wstawać rano i jechać 150km, bo mi przebieg wypadnie poniżej planu jest trochę tego...
Cele zostawię z boku i będę się przyglądal, zobaczymy, co się stanie. To, co chciałbym na pewno, to utrzymać passę dojeżdżania do pracy tylko rowerem (inne środki komunikacji tylko wtedy, gdy rower jest niesprawny).
Wrzucam ten wpis symbolicznie, w okolicy dni, w których pobiłem mój rekord miesięcznego dystansu.
Dwa tysiące kilometrów miesięcznie... Takie coś mi nawet po głowie nie łaziło, jak dwa lata temu zrobiłem 600 w jednym miesiącu, to czułem się tak rekordowy, że ojaniemogę. Dwa lata temu miałem w domu więcej sztućców niż śrubokrętów i kluczy, więcej ubrań "cywilnych" niż sportowych, a w każdym kącie pokoju leżał kurz, a nie coś związanego ze sportem pokryte kurzem.
Skoro się już wypodsumowywałem, to wypada zapytać "co dalej?". Mógłbym sobie wyznaczyć jakieś cele i miałoby to sens, gdybym tylko jeździł na rowerze. Na przykład cel pt. "przekroczyć 10000km rocznego przebiegu" byłby osiągalny i spokojnie mógłbym nawet uderzać na 12k. Teraz jednak jako że i łażę po górach, i się wspinam, stawianie sobie takiego celu jest dość odważnym pomysłem, bo na wrzesień być może szykuje się dwutygodniowy wyjazd wspinaczkowy i przebieg pójdzie się paść. Z kolei mógłbym powiedzieć, że w tym roku przekroczę łączne 20000, co wydaje mi się raczej osiągalne i wyzwaniem wielkim nie jest. A poza tym jeżdżenie dla cyferek zabija trochę radość z jazdy. Mogę wstać rano i jechać 150km, bo tak sobie postanowiłem, ale wstawać rano i jechać 150km, bo mi przebieg wypadnie poniżej planu jest trochę tego...
Cele zostawię z boku i będę się przyglądal, zobaczymy, co się stanie. To, co chciałbym na pewno, to utrzymać passę dojeżdżania do pracy tylko rowerem (inne środki komunikacji tylko wtedy, gdy rower jest niesprawny).
- DST 24.39km
- Czas 01:13
- VAVG 20.05km/h
- VMAX 39.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 26 czerwca 2012
Kategoria transport, do czytania
Prawdziwi z nas kibice
Finał Euro w ten weekend, a my rozważamy wyjazd, bo w końcu będzie mało ludzi. ;) Trzeba w końcu się trochę powspinać, prawda?
- DST 39.57km
- Czas 02:04
- VAVG 19.15km/h
- VMAX 38.12km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 25 czerwca 2012
Kategoria do czytania, transport
Poniedziałek, do pracy
Z Hipcią to się już jeździć nie da. Ucieka, potem niby na mnie czeka, ale jedzie tak "wolniej", że dogonić nie mogę. Muszę wyleczyć to kolano, bo wypada, żeby chłop babę w końcu dogonił...
- DST 12.08km
- Czas 00:38
- VAVG 19.07km/h
- VMAX 37.76km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 24 czerwca 2012
Kategoria do czytania, < 50km
Niedzielna przejażdżka w okolice Łomianek
Sobota została dniem serwisowym, łańcuchy zostały zdjęte, wyczyszczone, nadmiar bagażników odinstalowany, hamulce przeglądnięte: rowery przygotowane do jazdy miejskiej. Dodatkowo wyskoczyliśmy na ściankę, zobaczyć, jak się będzie wchodziło po tak długiej przerwie.
W niedzielę za to obiecałem wycieczkę, zatem ruszyliśmy: przez Lasek na Bemowie i wypoczynek na Łączce Telezajączka (nasza ulubiona miejscówka), dalej Estrady i prosto do Łomianek. Stamtąd, ponieważ byliśmy ograniczeni czasowo, nie jechaliśmy się przekąpać nad jeziorem, tylko zjechaliśmy w prawo, przecięliśmy Park Młociński i zajechaliśmy na lody do miejsca oznaczonego przez żółte "M"; wszystkie stojaki rowerowe zajęte, aż miło popatrzeć.
Dalej przez okolice cmentarza, ponownie Estrady i Sikorskiego aż do Starych Babic (przez nowe rondo i fragment DDR) i dalej znaną drogą przez Lachtorzew. Przedłużyliśmy jeszcze drogę przez nieodwiedzaną do tej pory ulicę Kartezjusza i tak spokojnie zajechaliśmy do domu. Kolano nie bolało, ale z taką prędkością jadąc dziwiłbym się, gdyby bolało.
Dziwna sprawa: kierowcy zachowywali tak piękne odstępy wyprzedzając nas, że nie można było uwierzyć, że jesteśmy w Polsce. Jakaś akcja poprawnego wyprzedzania rowerzystów była, czy co?
W niedzielę za to obiecałem wycieczkę, zatem ruszyliśmy: przez Lasek na Bemowie i wypoczynek na Łączce Telezajączka (nasza ulubiona miejscówka), dalej Estrady i prosto do Łomianek. Stamtąd, ponieważ byliśmy ograniczeni czasowo, nie jechaliśmy się przekąpać nad jeziorem, tylko zjechaliśmy w prawo, przecięliśmy Park Młociński i zajechaliśmy na lody do miejsca oznaczonego przez żółte "M"; wszystkie stojaki rowerowe zajęte, aż miło popatrzeć.
Dalej przez okolice cmentarza, ponownie Estrady i Sikorskiego aż do Starych Babic (przez nowe rondo i fragment DDR) i dalej znaną drogą przez Lachtorzew. Przedłużyliśmy jeszcze drogę przez nieodwiedzaną do tej pory ulicę Kartezjusza i tak spokojnie zajechaliśmy do domu. Kolano nie bolało, ale z taką prędkością jadąc dziwiłbym się, gdyby bolało.
Dziwna sprawa: kierowcy zachowywali tak piękne odstępy wyprzedzając nas, że nie można było uwierzyć, że jesteśmy w Polsce. Jakaś akcja poprawnego wyprzedzania rowerzystów była, czy co?
- DST 41.87km
- Czas 02:20
- VAVG 17.94km/h
- VMAX 37.06km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 22 czerwca 2012
Kategoria transport, do czytania
Ortopedycznie
Udało mi się w końcu dotrzeć do ortopedy. Diagnoza nie brzmi strasznie: ścięgno ok, mam problem z Ciałem Hoffy, tkanką tłuszczową wokół ścięgna. Przesilenie, odpoczywać, nie przeciążać. Nie było słowa o niejeżdżeniu na rowerze, chyba lekarz po tym, jak do niego wszedłem w stroju rowerowym widział, że odstawienie raczej nie wchodzi w grę.
Warszawa stara się mi uparcie udowodnić, że tu jest Polska, tu się jeździ. W ciągu ostatnich 24 godzin liczba ludzi, którzy uparli się wyprzedzić mnie bardzo za blisko, wzrosła kilkukrotnie (zwykle jest max jeden taki, teraz około czterech).
Jutro zaczynam weekend serwisowania rowerów. Ciekawe, czy mi się uda ;)
Warszawa stara się mi uparcie udowodnić, że tu jest Polska, tu się jeździ. W ciągu ostatnich 24 godzin liczba ludzi, którzy uparli się wyprzedzić mnie bardzo za blisko, wzrosła kilkukrotnie (zwykle jest max jeden taki, teraz około czterech).
Jutro zaczynam weekend serwisowania rowerów. Ciekawe, czy mi się uda ;)
- DST 24.88km
- Czas 01:15
- VAVG 19.90km/h
- VMAX 32.28km/h
- Sprzęt Unibike Viper