Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Czwartek, 22 grudnia 2011 Kategoria do czytania, transport

Hipcia jest już pr0. Albo nawet PROŁ.

Tak, tak... ja też w to nie wierzyłem. Może to świąteczny nastrój, może to jakiś dziwny wirus... ale stało się faktem: Hipcia przejechała się w kasku. Nie tyle, co przejechała się wczoraj na kurs i z powrotem, ale również pojechała w nim dziś do pracy. Teraz jest dopiero pr0 a nawet PROŁ, z daleka wygląda jak porządna BAJKERKA a nie jakaś rowerzystka, normalnie, że szacun na dzielni i kaski z dup.

Cała akcja była zaplanowaną na gorąco próbą przystosowania tego zalegającego w domu ustrojstwa jako wspomagania czapki na zimę. Co prawda trzeba było trochę poregulować, ale koniec końców wyszło znośnie, da się w tym jechać. I poza tym, że oboje czujemy się PROŁ aż do pięt, to nie widzimy różnicy w tym i w bezpieczeństwie. Kierowcy nie mijali nas jakoś bliżej niż zwykle, nie przewracaliśmy się jakoś więcej, nikt nikomu nie uratował życia. Standard.

Nadal zresztą uważam za śmieszną tę cała prokaskową propagandę. Rozbawia mnie tłuczenie do głowy rodzicom, że dziecko bez kasku to już jakby na śmierć posłane (ile pamiętacie z dzieciństwa kolegów, którym kask uratował zdrowie lub życie?), porównywanie kasku do pasów w samochodzie i porównywanie rowerzystów z motocyklistami. Tak samo zresztą rozwala mnie traktowanie roweru... jak roweru. Bez rozróżnienia na jazdę miejską, agresywną jazdę miejską, jazdę w terenie... jeden pies, zasady są proste: kaski na łby!

To, co natomiast do mnie przemawia, to przykłady kilku naszych kolegów z BS, którzy katują niesamowite ilości kilometrów i jakoś nie potrzebują ratować sobie życia. Przemawia do mnie przykład kurierów, którzy jeżdżą jak jeżdżą, a jednak nie wymierają, wypadków też jakoś nie słyszę, żeby były (a w temacie jestem na bieżąco, kolega mój jest właścicielem rowerowej firmy kurierskiej w Warszawie).

Się ma mózg, się ginie tylko wtedy, gdy się ma pecha. Się nie ma mózgu, to się zawsze doprosi o wypadek.

---


Ścieżka przy Szczęśliwickiej normalizuje się. Z dnia na dzien coraz więcej pacanów łazi tamtędy i włazi pod koła. Dziś - trójka ambitnych próbowała się do mnie przytulić. Wczoraj - tylko jeden.

Komentarze
Do września jeździłem bez kasku, od września zacząłem go używać i różnicy nie widzę a skoro jest to go noszę.
Kamizelkę zakładam tylko na drogach asfaltowych przebiegających przez zróżnicowaną zabudowę zwłaszcza las gdzie nawet w dni słoneczne tworzy się głęboki cień. Znacznie częściej po sierpniowym wypadzie na Hel i ostrej akcji z dwoma ciężarówkami, które chciały mnie przerobić na kotlety :(
PrzemekR
- 15:18 niedziela, 25 grudnia 2011 | linkuj
O tym bzdurnym porównaniu kasków z pasami bezpieczeństwa widziałem tekst w jakimś dodatku do gazety sfinansowanym chyba przez GDDKiA. Podejrzewam, że pisał to jakiś dyletant, który jest może specjalistą od bezpieczeństwa ruchu, ale o technice jazdy na rowerze nie ma najmniejszego pojęcia.
Równie zabawne bzdury wygadują policjanci zaangażowani w promocję kamizelek odblaskowych, tak, jak by byli zatrudnieni jako przedstawiciele handlowi u producentów tego zółtego badziewia.
Kask mam, ale potrzebny jest mi wówczas, gdy jadę w cięższy teren.

lukasz78 Żeby przydzwonić głową w drzewo na Marszałkowskiej to się już trzeba trochę postarać. Tam obecnie jest jakaś 1/3 tej liczby drzew, która kiedyś rosła.
oelka
- 13:48 czwartek, 22 grudnia 2011 | linkuj
No i widzisz, jaki jesteś nieodpowiedzialny? ;-)
Na Marszałkowskiej mógłbyś uderzyć w słup trakcyjny, tudzież w latarnię, lub przeorać barierki przy przystanku Tramwajowym. Najpierw jednak musiałbyś jakimś cudem nie zasłonić się rękami, nie schować głowy w bark... jest dużo "jeśli" :)
Hipek
- 11:12 czwartek, 22 grudnia 2011 | linkuj
Heh, ja robię cięzkie kilometry po Warszawie dzień w dzień, a w kasku jechałem... 0 (słownie: zero) razy w życiu. I jako pożeracz kilometrów na asfalcie nie zamierzam tego zwyczaju zmieniać.

W kask zaopatrzyłbym się, gdybym regularnie jeździł po... turystycznych szlakach rowerowych (wytyczanych chyba dla rowerzystów ekstremalnych a nie dla zwykłych zjadaczy chleba - drzewa, korzenie, kamienie itp.). Ale że takie szlaki omijam, no to i kask mi niepotrzebny, na Marszałkowskiej raczej nie przydzwonię głową w konar drzewa.
lukasz78
- 10:51 czwartek, 22 grudnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl