Wpisy archiwalne w kategorii
do czytania
Dystans całkowity: | 96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 4314:10 |
Średnia prędkość: | 22.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4401.00 km/h |
Suma podjazdów: | 164904 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (87 %) |
Suma kalorii: | 202907 kcal |
Liczba aktywności: | 1948 |
Średnio na aktywność: | 49.73 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Sobota, 14 kwietnia 2012
Kategoria transport, do czytania
Dlaczego nie lubię jeździć w dzień?
Takie pytanie zadają mi czasami ludzie. A mają ku temu podstawy, bo i rowerem, i samochodem wolę jeździć, gdy jest co najmniej ciemno. W przypadku samochodu w ogóle nie uznaję innej opcji niż jazda w trasę w środku nocy, startując w okolicy pierwszej-drugiej. O ile z tym samochodem przy każdej trasie upewniam się, że robię słusznie, o tyle z rowerem zacząłem tracić pewność. Na szczęście Matka Natura postanowiła mi o tym przypomnieć.
W sobotę, jak wiadomo, było mokro, ale zaczęło powoli wyłazić słońce. A jak słońce i wczesna wiosna, i weekend, to na ulice wyłażą spragnieni słońca obywatele. I naprawdę, ja jestem bardzo tolerancyjnym człowiekiem. Generalnie nic, zupełnie nic mi nie przeszkadza, dopóki ktoś nie próbuje:
a) zrobić mi krzywdy
b) zrobić sobie krzywdy o mnie i narobić mi problemów
c) wkurwić mnie.
W sobotę mieliśmy kumulację. Piesi to piesi, oni zawsze robią swoje, tyle, że wylazło ich więcej. Do nich nic nie mam, oni nie umieją inaczej. Ale rowerowa brać wzięła się za popisy. Zjeżdżanie do (swojej) lewej strony przejazdu rowerowego, do lewej strony DDR, skręcanie bez patrzenia, uczenie dzieci jeździć na DDR i wiele innych pomysłów... czyli to, co mamy standardowo w lecie, ale w wersji razy dziesięć i co kilkadziesiąt metrów. Panu posłu Mroczku, który tak dzielnie walczy o prawa rowerzystów, który napisał, że rowery są czasami, niestety, zmuszone jechać po jezdni, pewnie zrzedłaby mina, gdyby poczuł tę samą ulgę, którą oboje poczuliśmy, gdy skończył się DDR przy Powstańców i mogliśmy wreszcie, jak ludzie, zjechać na jezdnię i między wszystkimi samochodami poczuć się bezpiecznie, jak nigdy podczas tej wycieczki.
W sobotę, jak wiadomo, było mokro, ale zaczęło powoli wyłazić słońce. A jak słońce i wczesna wiosna, i weekend, to na ulice wyłażą spragnieni słońca obywatele. I naprawdę, ja jestem bardzo tolerancyjnym człowiekiem. Generalnie nic, zupełnie nic mi nie przeszkadza, dopóki ktoś nie próbuje:
a) zrobić mi krzywdy
b) zrobić sobie krzywdy o mnie i narobić mi problemów
c) wkurwić mnie.
W sobotę mieliśmy kumulację. Piesi to piesi, oni zawsze robią swoje, tyle, że wylazło ich więcej. Do nich nic nie mam, oni nie umieją inaczej. Ale rowerowa brać wzięła się za popisy. Zjeżdżanie do (swojej) lewej strony przejazdu rowerowego, do lewej strony DDR, skręcanie bez patrzenia, uczenie dzieci jeździć na DDR i wiele innych pomysłów... czyli to, co mamy standardowo w lecie, ale w wersji razy dziesięć i co kilkadziesiąt metrów. Panu posłu Mroczku, który tak dzielnie walczy o prawa rowerzystów, który napisał, że rowery są czasami, niestety, zmuszone jechać po jezdni, pewnie zrzedłaby mina, gdyby poczuł tę samą ulgę, którą oboje poczuliśmy, gdy skończył się DDR przy Powstańców i mogliśmy wreszcie, jak ludzie, zjechać na jezdnię i między wszystkimi samochodami poczuć się bezpiecznie, jak nigdy podczas tej wycieczki.
- DST 17.78km
- Czas 00:49
- VAVG 21.77km/h
- VMAX 36.06km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Kategoria do czytania, transport
Kwiecień - start
Z rana do pracy sam. Przy Powstańców, co się rzadko zdarza, facecik wyprzedził mnie na gazetę. Wyprzedziłem go na kolejnym czerwonym i pojechałem szerzej. Wyprzedził mnie z większym odstępem, a na kolejnym czerwonym zajechał bliziuteńko prawej krawędzi. Żebym go nie ominął. Co mogłem zrobić? Ominąłem go z lewej i pojechałem środkiem pasa. Nie wiem, czy dokładnie to chciał osiągnąć, ale jeśli tak, to mu się udało.
A potem wyciągnąłem sobie maksa za ciężarówką. A co mi tam.
A potem wyciągnąłem sobie maksa za ciężarówką. A co mi tam.
- DST 9.33km
- Czas 00:24
- VAVG 23.32km/h
- VMAX 53.88km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 30 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Dwa minusy, jeden plus
Minus pierwszy: drugi dzień z rzędu musiałem rano jechać sam do pracy. Nie lubię.
Minus drugi: niestety, w tym miesiącu przerwie się seria "nakrywania daszkiem" wykresu sprzed roku - przejadę na pewno mniej niż w marcu 2011. Częściowo winne temu są nasze nowe zainteresowania - teraz nie tylko rowerem człowiek żyje.
Plus pierwszy i jedyny: właśnie przekroczyłem dwa tysiące km przejechanych w tym roku. Czyli jest szansa na pobicie rekordu z 2011 i przejechanie 10000 km.
Maks za ciężarówką na Połczyńskiej - od kiedy support ledwo dyszy, nie staram się bić rekordów na ostatniej prostej.
Minus drugi: niestety, w tym miesiącu przerwie się seria "nakrywania daszkiem" wykresu sprzed roku - przejadę na pewno mniej niż w marcu 2011. Częściowo winne temu są nasze nowe zainteresowania - teraz nie tylko rowerem człowiek żyje.
Plus pierwszy i jedyny: właśnie przekroczyłem dwa tysiące km przejechanych w tym roku. Czyli jest szansa na pobicie rekordu z 2011 i przejechanie 10000 km.
Maks za ciężarówką na Połczyńskiej - od kiedy support ledwo dyszy, nie staram się bić rekordów na ostatniej prostej.
- DST 22.59km
- Czas 00:55
- VAVG 24.64km/h
- VMAX 44.07km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 30 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Znowu dzień miłości do rowerzystów.
Znowu: całą drogę do domu wszyscy wyprzedzali mnie z wielkim zapasem. Nikt się nie pchał, nikt nie próbował wymuszać... idylla. Zastanawiałem się, co tu nie gra. Dowiedziałem się, na ostatnim przejeździe rowerowym, sto pięćdziesiąt metrów od domu: tam właśnie dziadek skręcający w prawo postanowił spróbować zrobić ze mnie marmoladę. Oczywiście, byłem na to przygotowany, ale kierowca był wyraźnie zaskoczony, odbił w lewo, niemalże zawrócił na tym przejeździe. Pokręciłem tylko głową, bo nawet mi się nie chciało zatrzymywać. Potem jeszcze musiałem skoczyć w dwa miejsca na osiedlu i tak zamknąłem marzec.
- DST 17.12km
- Czas 00:48
- VAVG 21.40km/h
- VMAX 34.21km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 29 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
O samochodach ciąg dalszy
Po wczorajszych wydarzeniach zastanowiłem się głębiej nad tematem. Akurat jechałem pod wiatr, więc wolniej :) Doszedłem do takiego wniosku, że niesłusznie się kogokolwiek czepiam. U nas "kultura jazdy" to coś, o czym opowiada się, jak się wróci z zagranicy, tę namiastkę tego, co mamy, można określić w dwóch punktach: 1) To ja jestem Kubicą/Hołowczycem/Włoszczowską/Szmydem, a reszta to leszcze. 2) Jeśli nie wolno, ale bardzo się chce, to można.
Jeśli u nas ktoś jadący z przepisową prędkością to zawalidroga, jeśli ograniczenie prędkości to "coś, co wymyślił durny urzędnik, ale ja wiem lepiej, ile tam wolno jechać", jeśli kierunkowskaz to coś, co pozwala przeciwnikowi przewidzieć nasze ruchy (przykłady można mnożyć bez końca), to czego można się spodziewać? Że dostanę przepisowy metr przy wyprzedzaniu? Przepisy coraz bardziej są przestrzegane, ale nie z szacunku przecież, raczej z ostrożności przed konsekwencjami. Wczoraj, podczas dyskusji usłyszałem zdanie "to nie ja będę siebie z maski zeskrobywał".
Z drugiej strony, jeśli sami rowerzyści podchodzą do przepisów ruchu drogowego tak, że "przepisy to dotyczą bezwzględnie samochodów, a rowerzystów dotyczą tylko wybrane, bo mamy krzywdzący rowerzystów Kodeks Drogowy", jeśli potrafią wjechać na przejściu dla pieszych przed maskę samochodu i jeszcze mieć pretensje, jeśli normalnością jest wjeżdżanie z dużą prędkością między pieszych idących DDR ("bo tu jest droga dla rowerów") a bohaterem na swoim lokalnym forum jest ktoś, kto konsekwentnie obija łokciem ludzi spacerujących DDR, to czego się spodziewać w zamian?
Jeśli u nas ktoś jadący z przepisową prędkością to zawalidroga, jeśli ograniczenie prędkości to "coś, co wymyślił durny urzędnik, ale ja wiem lepiej, ile tam wolno jechać", jeśli kierunkowskaz to coś, co pozwala przeciwnikowi przewidzieć nasze ruchy (przykłady można mnożyć bez końca), to czego można się spodziewać? Że dostanę przepisowy metr przy wyprzedzaniu? Przepisy coraz bardziej są przestrzegane, ale nie z szacunku przecież, raczej z ostrożności przed konsekwencjami. Wczoraj, podczas dyskusji usłyszałem zdanie "to nie ja będę siebie z maski zeskrobywał".
Z drugiej strony, jeśli sami rowerzyści podchodzą do przepisów ruchu drogowego tak, że "przepisy to dotyczą bezwzględnie samochodów, a rowerzystów dotyczą tylko wybrane, bo mamy krzywdzący rowerzystów Kodeks Drogowy", jeśli potrafią wjechać na przejściu dla pieszych przed maskę samochodu i jeszcze mieć pretensje, jeśli normalnością jest wjeżdżanie z dużą prędkością między pieszych idących DDR ("bo tu jest droga dla rowerów") a bohaterem na swoim lokalnym forum jest ktoś, kto konsekwentnie obija łokciem ludzi spacerujących DDR, to czego się spodziewać w zamian?
- DST 38.71km
- Czas 01:51
- VAVG 20.92km/h
- VMAX 40.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 28 marca 2012
Kategoria transport, do czytania
I dyskutuj tu sobie z samochodziarzem...
Gdy wracalem z pracy, jechałem kilkanaście metrów za jakimś facetem na rowerze. Na przejeździe dla rowerów wniknął przed niego pojazd samochodowy, po czym zatrzymał się przed samym nosem (albowiem musiał ustapić przed jezdnia z pierwszeństwem przejazdu). Usłyszałem tylko pisk opon na baumowskiej kostce i niezbyt głośne "dup!". Chłopakowi udało się na szczęście wyhamować na tyle, że strzelił tylko kołem w bok, bez żadnych szkód dla siebie. Zatrzymałem się grzecznie obok, bo w końcu może pani będzie miała potrzebę wzywać Władzę, to przyda się dodatkowy świadek (chociaż niewiarygodny: w obcisku, czyli widać, że stronniczy). Pani była szczerze zdziwiona sytuacją i do samego końca nie zrozumiała chyba, o co ma się do niej pretensje. Ot, sytuacja, jakich wiele, zakończona na szczęście brakiem uszkodzeń cielesnych.
Ale, ale: opowiedziałem historię w pracy i dowiedziałem się, że gdyby sytuacja miała miejsce z dwiema jezdniami i dwoma samochodami, to w zasadzie sprawa oczywista: wina tego, który wymusił pierwszeństwo. Ale - tutaj mamy rower, zatem sprawa się komplikuje, bo raz, że obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, dwa, że rower nie musiał jechać TAK SZYBKO, wreszcie trzy, rowerzysta powinien założyć, że kierowca zatrzyma się tak, jak się zatrzymał i wcześniej zwolnić. Do tego dyskusja poszła dalej, w inne tematy, na przykład: czy bezpieczniej jest jeździć DDR, czy jezdnią. Tutaj, przy tym ostatnim, oczywiście było o tym, że rower jest zawalidrogą, do tego: rower jadąc DDR musi myśleć za innych - za pieszych, za dzieci, za zwierzęta, gdy jedzie jezdnią, to ma wszystko w dupie, bo przecież to kierowca musi dbać o to, żeby go nie rozsmarować na masce. Ot, tacy egoiści z tych rowerzystów, chcieliby mieć wszystko za siebie rozwiązane i bezmyślnie sobie jechać.
Ogólne przesłanie: rowerzysto - wypierniczaj Panu sprzed maski, bo Panu się spieszy.
Ale, ale: opowiedziałem historię w pracy i dowiedziałem się, że gdyby sytuacja miała miejsce z dwiema jezdniami i dwoma samochodami, to w zasadzie sprawa oczywista: wina tego, który wymusił pierwszeństwo. Ale - tutaj mamy rower, zatem sprawa się komplikuje, bo raz, że obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, dwa, że rower nie musiał jechać TAK SZYBKO, wreszcie trzy, rowerzysta powinien założyć, że kierowca zatrzyma się tak, jak się zatrzymał i wcześniej zwolnić. Do tego dyskusja poszła dalej, w inne tematy, na przykład: czy bezpieczniej jest jeździć DDR, czy jezdnią. Tutaj, przy tym ostatnim, oczywiście było o tym, że rower jest zawalidrogą, do tego: rower jadąc DDR musi myśleć za innych - za pieszych, za dzieci, za zwierzęta, gdy jedzie jezdnią, to ma wszystko w dupie, bo przecież to kierowca musi dbać o to, żeby go nie rozsmarować na masce. Ot, tacy egoiści z tych rowerzystów, chcieliby mieć wszystko za siebie rozwiązane i bezmyślnie sobie jechać.
Ogólne przesłanie: rowerzysto - wypierniczaj Panu sprzed maski, bo Panu się spieszy.
- DST 20.65km
- Czas 00:58
- VAVG 21.36km/h
- VMAX 40.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 27 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Po zmianie czasu z pracy wraca się przy świetle słonecznym
Wieczorem zorientowałem się, że niepotrzebnie chwaliłem warszawskich kierowców, bo już wrócili do swoich standardów. Przy skrzyżowaniu Połczyńskiej z Powstańców znowu jakiś pajac nie mógł sekundy poczekać i musiał wpychać się, wyprzedzając na zwężającym się pasie. Oczywiście, mimo prób, nie udało mi się go dogonić, a miałem już w zanadrzu kilka pięknych inwektyw. Jak to jest, że zawsze takich kretynów nie można dogonić, a jeśli jakimś cudem się uda, to okazuje się być to dziadek, na którego lepiej nie krzyczeć, bo jeszcze zawału może dostać. Zachodzące słońce nie pozwoliło długo zastanawiać się nad tym wszystkim. Mimo że nie włączyłem lampki przez całą drogę, w domu okazała się być rozładowana. Najwyraźniej włączyła się w kieszeni.
Niemniej jednak, cało i zdrowo dotarłem do domu, skąd zrobiliśmy kurs tam i z powrotem na... kurs. W delikatnie zarysowanych planach były waypointy, ale przygotowania do rowerowego wyjazdu do Norwegii mają wyższy priorytet, więc wróciliśmy do domu, szukać sakw na przód i namiotów.
Rano, przy skrzyżowaniu z Prymasa, z kowbojskim okrzykiem kogoś, kto ujeżdża metalowego byka między nogami, minął nas Goro. Jechał, jakby mu się spieszyło, nam z kolei się nie, więc się jakoś nie goniliśmy. Skręciliśmy w Kasprzaka, miałem jechać tylko do I przystanku, ale pojechaliśmy ścieżką do Elekcyjnej, stamtąd już do Siedmiogrodzkiej, gdzie się pożegnaliśmy.
Niemniej jednak, cało i zdrowo dotarłem do domu, skąd zrobiliśmy kurs tam i z powrotem na... kurs. W delikatnie zarysowanych planach były waypointy, ale przygotowania do rowerowego wyjazdu do Norwegii mają wyższy priorytet, więc wróciliśmy do domu, szukać sakw na przód i namiotów.
Rano, przy skrzyżowaniu z Prymasa, z kowbojskim okrzykiem kogoś, kto ujeżdża metalowego byka między nogami, minął nas Goro. Jechał, jakby mu się spieszyło, nam z kolei się nie, więc się jakoś nie goniliśmy. Skręciliśmy w Kasprzaka, miałem jechać tylko do I przystanku, ale pojechaliśmy ścieżką do Elekcyjnej, stamtąd już do Siedmiogrodzkiej, gdzie się pożegnaliśmy.
- DST 45.32km
- Czas 02:05
- VAVG 21.75km/h
- VMAX 35.74km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 26 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Rower po nierowerowym weekendzie smakuje inaczej
Po trzech dniach bez jazdy zupełnie inaczej się jeździ. Dystans do pracy nikczemny, bo wrócilismy w nocy i trzeba było się spieszyć - zaspałem.
- DST 6.49km
- Czas 00:18
- VAVG 21.63km/h
- VMAX 36.49km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 22 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Zaskoczyli mnie warszawscy kierowcy
Jadąc do domu zastanawiałem się coraz bardziej. O co biega? Wszyscy, co do sztuki zostawiają mi co najmniej metr odstępu, a zdecydowana większość zostawiała dwa i więcej. Jak ktoś nie mógł wyprzedzić, to za mną jechał. Tak było calusieńką drogę. Oczywiście, od pewnego momentu już tylko czekałem na pierwszego, który zniszczy tę piękną harmonię: w końcu się udało, jeden musiał zmieścić się obok wysepki i zostawił mi całe pół metra.
Ale i tak było inaczej niż zwykle :)
Ale i tak było inaczej niż zwykle :)
- DST 13.20km
- Czas 00:32
- VAVG 24.75km/h
- VMAX 39.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 21 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Cała zima na rowerze
Jako że dziś mamy pierwszy dzień wiosny, sprawdziłem dwukrotnie moje wycieczki od grudnia. Jednoznacznie z nich wynika, że w każdy z dni pracujących w zimie (czyli wyłączając urlopy) przyjechałem do pracy rowerem. Teraz można go wreszcie oddać do serwisu - suport juz czeka na wymianę, przydałoby się też wymienić amortyzator. A musi hulać jak szalony - na początku czerwca robimy akcję "Hipopotam w Norwegii".
- DST 23.54km
- Czas 01:02
- VAVG 22.78km/h
- VMAX 48.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper