Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2013
Dystans całkowity: | 524.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:21 |
Średnia prędkość: | 24.07 km/h |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 19.44 km i 0h 48m |
Więcej statystyk |
Środa, 30 października 2013
Kategoria transport, do czytania
Do domu przed długim weekendem
Miał być rower, miały być Tatry, stała się Jura.
- DST 16.89km
- Czas 00:44
- VAVG 23.03km/h
- Sprzęt Zenon
Środa, 30 października 2013
Kategoria transport
Praca
- DST 22.24km
- Sprzęt Zenon
Wtorek, 29 października 2013
Kategoria transport
Praca
- DST 20.56km
- Czas 00:49
- VAVG 25.18km/h
- Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 28 października 2013
Kategoria do czytania, transport
Jak należy przypinać rower
Myślałem, że nie będzie dziś o czym pisać i skończy się na zwykłym, czysto tytułowym wpisie. Jazda sama, jakkolwiek wzbogacona, bo start był z innego nieco miejsca (warsztat samochodowy) i siłą rzeczy prowadził inną drogą, a i potem musiałem co nieco załatwić na mieście, nie wyróżniła się niczym szczególnym. Ot, jasno i zdecydowanie za ciepło. Hipcia także zbiera się powoli do kupna roweru (rowerów), ale chwilowo nie ma w temacie żadnych konkretów.
I w tym oto miejscu na pomoc przybywa nieoceniony, tajemniczy El Stalkero. A w zasadzie jego rower, który dzielnie czekał sobie przypięty do poręczy na naszym rowerowym parkingu. Rower został przypięty bezpiecznym U-lockiem. Przypięty za ramę. Niby super, prawda? Problem w tym, że dzielny El Stalkero przypiął rower za tę część ramy, która jest pomiędzy zaciskiem od siodełka a spawem łączącym rurę sztycową z poziomą rurą ramy. Czyli, jeśli komuś nie chce się zastanawiać, krócej: wystarczyło wyjąć siodełko, żeby zdjąć blokadę. Mało tego! Siodełko jego Crossfire'a jest zamykane na zacisk-szybkozamykacz! Żeby odjechać na jego rowerze trzeba było mniej czasu niż zajęłoby odpięcie blokady i zapięcie jej z powrotem... Zastanawiam się, dlaczego na rowerze nie wisiały również tabletki na ból brzucha, żeby złodziej poradził sobie z jazdą, gdy już przestanie się śmiać. Chciałem nawet zrobić zdjęcie dla potomnych, ale ES zasłonił.
[edit]
A, właśnie. Wczoraj byłem na ściance i udało się przeżyć. Nadgarstek już chce współpracować. I wreszcie mam zakwasy! Tęskniłem!
I w tym oto miejscu na pomoc przybywa nieoceniony, tajemniczy El Stalkero. A w zasadzie jego rower, który dzielnie czekał sobie przypięty do poręczy na naszym rowerowym parkingu. Rower został przypięty bezpiecznym U-lockiem. Przypięty za ramę. Niby super, prawda? Problem w tym, że dzielny El Stalkero przypiął rower za tę część ramy, która jest pomiędzy zaciskiem od siodełka a spawem łączącym rurę sztycową z poziomą rurą ramy. Czyli, jeśli komuś nie chce się zastanawiać, krócej: wystarczyło wyjąć siodełko, żeby zdjąć blokadę. Mało tego! Siodełko jego Crossfire'a jest zamykane na zacisk-szybkozamykacz! Żeby odjechać na jego rowerze trzeba było mniej czasu niż zajęłoby odpięcie blokady i zapięcie jej z powrotem... Zastanawiam się, dlaczego na rowerze nie wisiały również tabletki na ból brzucha, żeby złodziej poradził sobie z jazdą, gdy już przestanie się śmiać. Chciałem nawet zrobić zdjęcie dla potomnych, ale ES zasłonił.
[edit]
A, właśnie. Wczoraj byłem na ściance i udało się przeżyć. Nadgarstek już chce współpracować. I wreszcie mam zakwasy! Tęskniłem!
- DST 20.64km
- Czas 00:53
- VAVG 23.37km/h
- Sprzęt Zenon
Niedziela, 27 października 2013
Kategoria < 25km
Załatwianie pierdół na osiedlu
- DST 13.75km
- Czas 00:36
- VAVG 22.92km/h
- Sprzęt Zenon
Sobota, 26 października 2013
Kategoria do czytania, < 25km
Hipek na szosówce
Wychodzi na to, że w najbliższym czasie kupię co najmniej cztery rowery: wyprawówkę dla Hipci, dwie szosówki i zimówkę dla mnie. Jeśli zalegający na balkonie Chrupek będzie współpracował, to z niego zrobi się kolejną zimówkę, jeśli nie, to kupię piąty rower.
Przy okazji przymierzania rowerów w sklepie, poprosiłem o wyprowadzenie jednego dla mnie, szosy właśnie. Zakręciłem po okolicy jakieś pięćset metrów.
Pozycja inna, jakość jazdy zupełnie inna (w przypadku tego konkretnego roweru, o dziwo, gorsza). Rama była dobra, ale chyba całość była dla mnie jednak za długa (mostek miał grubo ponad 110 mm), stąd jechałem prawie na leżąco, sięgając ledwo do hamulców. Gdyby kierownica była bliżej co najmniej o połowę, moglibyśmy rozmawiać.
Nie zmienia to mojego planu o kupieniu szosy.
Przy okazji przymierzania rowerów w sklepie, poprosiłem o wyprowadzenie jednego dla mnie, szosy właśnie. Zakręciłem po okolicy jakieś pięćset metrów.
Pozycja inna, jakość jazdy zupełnie inna (w przypadku tego konkretnego roweru, o dziwo, gorsza). Rama była dobra, ale chyba całość była dla mnie jednak za długa (mostek miał grubo ponad 110 mm), stąd jechałem prawie na leżąco, sięgając ledwo do hamulców. Gdyby kierownica była bliżej co najmniej o połowę, moglibyśmy rozmawiać.
Nie zmienia to mojego planu o kupieniu szosy.
- DST 0.60km
- Czas 00:02
- VAVG 18.00km/h
- Sprzęt Zenon
Piątek, 25 października 2013
Do domu przez Śląsk
Przez średniowieczny Śląsk.
- DST 16.81km
- Czas 00:39
- VAVG 25.86km/h
- Sprzęt Zenon
Piątek, 25 października 2013
Kategoria do czytania, transport
Praca
Wieczorem ciemno, a rano kapitalna mgła.
- DST 21.07km
- Czas 00:54
- VAVG 23.41km/h
- Sprzęt Zenon
Czwartek, 24 października 2013
Kategoria do czytania, transport
Śmierć jeździ w rozmiarze XXL
Pobrałem rower z serwisu. Wymienili mi suport. W międzyczasie zajechał El Stalkero, a chwilę później jakaś baba usiłowała wymusić na mnie pierwszeństwo na przejeździe. Nie udało jej się, ale chyba była święcie przekonana, że racja jest po jej stronie.
Wyniósłszy rower po schodkach ruszyliśmy. El Stalkero pierwszy, ja przyczaiłem się z tyłu, w bezpiecznej (na całe szczęście) odległości. Nie wiedzieć czemu przy wjeździe do tunelu wyżej wspomniany przykleił się do lewej strony DDRki. I zaczął walić swym stutrzydziestokilogramowym jestestwem prosto w chłopaka, który z naprzeciwka jechał grzecznie, trzymając się swojej prawej. Skończyło się na strachu i dzwonieniu (dzwonił ten z naprzeciwka); żadna kurwa w powietrzu nie świstnęła, co mnie osobiście dziwi.
Coś musi być na rzeczy z moją teorią, że niby spokojni za kierownicą samochodu ludzie nagle na DDR dostają głupawki. El Stalkero na przykład wykazuje się swoistą zawziętością w przyklejaniu się do lewej strony. Jakoś ta prawa strona go odpycha i odpycha. Zawsze wydawało mi się, gdy widziałem takich ambitnych, że to po prostu czysta głupota i bezmyślność, ale znam ES i go o taką nie posądzam. Musi być tu jakiś inny, może metafizyczny czynnik. Albo genetyka. Albo koty.
Tak czy inaczej, boję się już z nim jeździć.
Pożegnaliśmy się przy Kasprzaka, gdzie zjechałem sobie w kierunku Bemowa, na komisariat, złożyć dodatkowe zeznania w sprawie rowerów. Potem do domu, gdzie czekała już Nareszcie Wolna Od Obowiązków Hipcia.
Rano miało padać. Nie padało, więc olałem zabieranie przeciwdeszczowych rzeczy i ruszyłem w kierunku Centrum, gdzie miałem mieć krótkie zawodowe spotkanie. Gdy wyszedłem po wszystkim już padało. Mocząc doszczętnie buty ruszyłem Jerozolimskimi (nie znoszę ich w deszczu) w kierunku Blue Shitty.
Wyniósłszy rower po schodkach ruszyliśmy. El Stalkero pierwszy, ja przyczaiłem się z tyłu, w bezpiecznej (na całe szczęście) odległości. Nie wiedzieć czemu przy wjeździe do tunelu wyżej wspomniany przykleił się do lewej strony DDRki. I zaczął walić swym stutrzydziestokilogramowym jestestwem prosto w chłopaka, który z naprzeciwka jechał grzecznie, trzymając się swojej prawej. Skończyło się na strachu i dzwonieniu (dzwonił ten z naprzeciwka); żadna kurwa w powietrzu nie świstnęła, co mnie osobiście dziwi.
Coś musi być na rzeczy z moją teorią, że niby spokojni za kierownicą samochodu ludzie nagle na DDR dostają głupawki. El Stalkero na przykład wykazuje się swoistą zawziętością w przyklejaniu się do lewej strony. Jakoś ta prawa strona go odpycha i odpycha. Zawsze wydawało mi się, gdy widziałem takich ambitnych, że to po prostu czysta głupota i bezmyślność, ale znam ES i go o taką nie posądzam. Musi być tu jakiś inny, może metafizyczny czynnik. Albo genetyka. Albo koty.
Tak czy inaczej, boję się już z nim jeździć.
Pożegnaliśmy się przy Kasprzaka, gdzie zjechałem sobie w kierunku Bemowa, na komisariat, złożyć dodatkowe zeznania w sprawie rowerów. Potem do domu, gdzie czekała już Nareszcie Wolna Od Obowiązków Hipcia.
Rano miało padać. Nie padało, więc olałem zabieranie przeciwdeszczowych rzeczy i ruszyłem w kierunku Centrum, gdzie miałem mieć krótkie zawodowe spotkanie. Gdy wyszedłem po wszystkim już padało. Mocząc doszczętnie buty ruszyłem Jerozolimskimi (nie znoszę ich w deszczu) w kierunku Blue Shitty.
- DST 30.68km
- Czas 01:18
- VAVG 23.60km/h
- Sprzęt Zenon
Środa, 23 października 2013
Kategoria do czytania, transport
Upiory przeszłości powróciły
I wjechał na swym rumaku w jaskinię ciemną, a pierwszy we włosy mu się wczepił. Odgonił ręką, myśląc, że nietoperz, lecz powietrze tylko przeciął. I wynurzając się z jaskini po jej drugiej stronie rozmiar zgrozy pojął. I wyszły kolejne i wczepiły się we włosy, w ubranie, z dzikim wyciem i zawodzeniem nadlatując, pikując, wyskakując z dołu i z góry... a wszystkie były w kolorze cienia.
Wrzask uwiązł w gardle. Pozostało jechać, trwać, aż wszystkie znikną i przepadną spłoszone ciepłem i jasnością domowego ogniska. Zamknąć oczy, zasnąć, a rano ruszyć znaną, bezpieczną i spokojną ścieżką.
Jechałem z El Stalkero.
Uprzedzając głupie myśli, nie, powyższy cytat nie jest powiązany z samym faktem towarzystwa, upiory pojawiły się przy okazji, choć sam zainteresowany niejako wyzwolił całe zdarzenie.
Zaczniemy najpierw od jazdy. Nie jestem przyzwyczajony do jeżdżenia w towarzystwie nienależącym do zbioru {Hipcia}, poza tym zbiorem są trzy lub cztery sytuacje, gdzie po drodze do roboty spotkałem Goro. Z Hipcią znamy się jak łyse konie, nie ma potrzeby komunikacji związanej z kierunkiem i tempem jazdy, w zasadzie wszystkie "techniczne" sprawy możemy rozwiązać bezgłosowo. Z kimś innym jeździ się... inaczej. Poza tym jazda na kole El Stalkero (gabarytowo należy on do ludzi naturalnie predysponowanych do robienia tunelu innym rowerzystom) powoduje, że zupełnie nie widzę, co jest z przodu, co skłania mnie do zupełnego zaufania prowadzącemu. Też dziwne uczucie, czając się za JKW widzę wszystko... a i wrażenia wzrokowe niezwiązane z jazdą są wówczas dalece przyjemniejsze od ubranego w czarne bojówki kupra wyżej wspomnianego.
Przez kilka kilometrów przewieźliśmy się razem, do osiągnięć można zaliczyć to, że za ES w tunelu przyczaiła się ewidentnie na MTB-owo ubrana dziewczyna (chyba ją widziałem kiedyś na fotkach na BS), a także to, że średnia przekroczyła 21 km/h, co, patrząc na to, że na rowerze jedzie facet, który wsiadł na rower po ładnych kilkunastu latach i nie przejechał jeszcze w tym roku łącznie 50 km, jest wynikiem kapitalnym.
A upiory? Ostatni raz jechałem tą DDRką cholera wie kiedy. Stałe jeżdżenie ciągiem Prymasa/Górczewska, czyli główną arterią trzepaków (podoba mi się to określenie) zarzuciłem dawno temu. Na co dzień jeżdżę mniej uczęszczanymi dróżkami i asfaltem. A teraz... batman z lewej, batman z prawej, ktoś mnie wymija i wali na czołówkę, bo nie, nie może najechać żadnego leżącego liścia, ktoś tam skręca oczywiście bez żadnej sygnalizacji, nieoświetlona parka jedzie obok siebie zajmując całą szerokość DDR, jakiś baranek jedzie sobie radosnym "hej do lewej! hej do prawej!"... Aaaaaaaaaa!
Z wielką, nieukrywaną radością wskoczyłem rano na kochany, bezpieczny, przewidywalny asfalt.
A JKW dziś zdała Bardzo Ważny Egzamin i wreszcie, po dwóch miesiącach ślęczenia po nocach ma wolne. Uff.
Wrzask uwiązł w gardle. Pozostało jechać, trwać, aż wszystkie znikną i przepadną spłoszone ciepłem i jasnością domowego ogniska. Zamknąć oczy, zasnąć, a rano ruszyć znaną, bezpieczną i spokojną ścieżką.
Jechałem z El Stalkero.
Uprzedzając głupie myśli, nie, powyższy cytat nie jest powiązany z samym faktem towarzystwa, upiory pojawiły się przy okazji, choć sam zainteresowany niejako wyzwolił całe zdarzenie.
Zaczniemy najpierw od jazdy. Nie jestem przyzwyczajony do jeżdżenia w towarzystwie nienależącym do zbioru {Hipcia}, poza tym zbiorem są trzy lub cztery sytuacje, gdzie po drodze do roboty spotkałem Goro. Z Hipcią znamy się jak łyse konie, nie ma potrzeby komunikacji związanej z kierunkiem i tempem jazdy, w zasadzie wszystkie "techniczne" sprawy możemy rozwiązać bezgłosowo. Z kimś innym jeździ się... inaczej. Poza tym jazda na kole El Stalkero (gabarytowo należy on do ludzi naturalnie predysponowanych do robienia tunelu innym rowerzystom) powoduje, że zupełnie nie widzę, co jest z przodu, co skłania mnie do zupełnego zaufania prowadzącemu. Też dziwne uczucie, czając się za JKW widzę wszystko... a i wrażenia wzrokowe niezwiązane z jazdą są wówczas dalece przyjemniejsze od ubranego w czarne bojówki kupra wyżej wspomnianego.
Przez kilka kilometrów przewieźliśmy się razem, do osiągnięć można zaliczyć to, że za ES w tunelu przyczaiła się ewidentnie na MTB-owo ubrana dziewczyna (chyba ją widziałem kiedyś na fotkach na BS), a także to, że średnia przekroczyła 21 km/h, co, patrząc na to, że na rowerze jedzie facet, który wsiadł na rower po ładnych kilkunastu latach i nie przejechał jeszcze w tym roku łącznie 50 km, jest wynikiem kapitalnym.
A upiory? Ostatni raz jechałem tą DDRką cholera wie kiedy. Stałe jeżdżenie ciągiem Prymasa/Górczewska, czyli główną arterią trzepaków (podoba mi się to określenie) zarzuciłem dawno temu. Na co dzień jeżdżę mniej uczęszczanymi dróżkami i asfaltem. A teraz... batman z lewej, batman z prawej, ktoś mnie wymija i wali na czołówkę, bo nie, nie może najechać żadnego leżącego liścia, ktoś tam skręca oczywiście bez żadnej sygnalizacji, nieoświetlona parka jedzie obok siebie zajmując całą szerokość DDR, jakiś baranek jedzie sobie radosnym "hej do lewej! hej do prawej!"... Aaaaaaaaaa!
Z wielką, nieukrywaną radością wskoczyłem rano na kochany, bezpieczny, przewidywalny asfalt.
A JKW dziś zdała Bardzo Ważny Egzamin i wreszcie, po dwóch miesiącach ślęczenia po nocach ma wolne. Uff.
- DST 26.01km
- Czas 01:13
- VAVG 21.38km/h
- Sprzęt Zenon