Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2012
Dystans całkowity: | 574.27 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 26:58 |
Średnia prędkość: | 21.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.04 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 23.93 km i 1h 07m |
Więcej statystyk |
Piątek, 30 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Znowu dzień miłości do rowerzystów.
Znowu: całą drogę do domu wszyscy wyprzedzali mnie z wielkim zapasem. Nikt się nie pchał, nikt nie próbował wymuszać... idylla. Zastanawiałem się, co tu nie gra. Dowiedziałem się, na ostatnim przejeździe rowerowym, sto pięćdziesiąt metrów od domu: tam właśnie dziadek skręcający w prawo postanowił spróbować zrobić ze mnie marmoladę. Oczywiście, byłem na to przygotowany, ale kierowca był wyraźnie zaskoczony, odbił w lewo, niemalże zawrócił na tym przejeździe. Pokręciłem tylko głową, bo nawet mi się nie chciało zatrzymywać. Potem jeszcze musiałem skoczyć w dwa miejsca na osiedlu i tak zamknąłem marzec.
- DST 17.12km
- Czas 00:48
- VAVG 21.40km/h
- VMAX 34.21km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 30 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Dwa minusy, jeden plus
Minus pierwszy: drugi dzień z rzędu musiałem rano jechać sam do pracy. Nie lubię.
Minus drugi: niestety, w tym miesiącu przerwie się seria "nakrywania daszkiem" wykresu sprzed roku - przejadę na pewno mniej niż w marcu 2011. Częściowo winne temu są nasze nowe zainteresowania - teraz nie tylko rowerem człowiek żyje.
Plus pierwszy i jedyny: właśnie przekroczyłem dwa tysiące km przejechanych w tym roku. Czyli jest szansa na pobicie rekordu z 2011 i przejechanie 10000 km.
Maks za ciężarówką na Połczyńskiej - od kiedy support ledwo dyszy, nie staram się bić rekordów na ostatniej prostej.
Minus drugi: niestety, w tym miesiącu przerwie się seria "nakrywania daszkiem" wykresu sprzed roku - przejadę na pewno mniej niż w marcu 2011. Częściowo winne temu są nasze nowe zainteresowania - teraz nie tylko rowerem człowiek żyje.
Plus pierwszy i jedyny: właśnie przekroczyłem dwa tysiące km przejechanych w tym roku. Czyli jest szansa na pobicie rekordu z 2011 i przejechanie 10000 km.
Maks za ciężarówką na Połczyńskiej - od kiedy support ledwo dyszy, nie staram się bić rekordów na ostatniej prostej.
- DST 22.59km
- Czas 00:55
- VAVG 24.64km/h
- VMAX 44.07km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 29 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
O samochodach ciąg dalszy
Po wczorajszych wydarzeniach zastanowiłem się głębiej nad tematem. Akurat jechałem pod wiatr, więc wolniej :) Doszedłem do takiego wniosku, że niesłusznie się kogokolwiek czepiam. U nas "kultura jazdy" to coś, o czym opowiada się, jak się wróci z zagranicy, tę namiastkę tego, co mamy, można określić w dwóch punktach: 1) To ja jestem Kubicą/Hołowczycem/Włoszczowską/Szmydem, a reszta to leszcze. 2) Jeśli nie wolno, ale bardzo się chce, to można.
Jeśli u nas ktoś jadący z przepisową prędkością to zawalidroga, jeśli ograniczenie prędkości to "coś, co wymyślił durny urzędnik, ale ja wiem lepiej, ile tam wolno jechać", jeśli kierunkowskaz to coś, co pozwala przeciwnikowi przewidzieć nasze ruchy (przykłady można mnożyć bez końca), to czego można się spodziewać? Że dostanę przepisowy metr przy wyprzedzaniu? Przepisy coraz bardziej są przestrzegane, ale nie z szacunku przecież, raczej z ostrożności przed konsekwencjami. Wczoraj, podczas dyskusji usłyszałem zdanie "to nie ja będę siebie z maski zeskrobywał".
Z drugiej strony, jeśli sami rowerzyści podchodzą do przepisów ruchu drogowego tak, że "przepisy to dotyczą bezwzględnie samochodów, a rowerzystów dotyczą tylko wybrane, bo mamy krzywdzący rowerzystów Kodeks Drogowy", jeśli potrafią wjechać na przejściu dla pieszych przed maskę samochodu i jeszcze mieć pretensje, jeśli normalnością jest wjeżdżanie z dużą prędkością między pieszych idących DDR ("bo tu jest droga dla rowerów") a bohaterem na swoim lokalnym forum jest ktoś, kto konsekwentnie obija łokciem ludzi spacerujących DDR, to czego się spodziewać w zamian?
Jeśli u nas ktoś jadący z przepisową prędkością to zawalidroga, jeśli ograniczenie prędkości to "coś, co wymyślił durny urzędnik, ale ja wiem lepiej, ile tam wolno jechać", jeśli kierunkowskaz to coś, co pozwala przeciwnikowi przewidzieć nasze ruchy (przykłady można mnożyć bez końca), to czego można się spodziewać? Że dostanę przepisowy metr przy wyprzedzaniu? Przepisy coraz bardziej są przestrzegane, ale nie z szacunku przecież, raczej z ostrożności przed konsekwencjami. Wczoraj, podczas dyskusji usłyszałem zdanie "to nie ja będę siebie z maski zeskrobywał".
Z drugiej strony, jeśli sami rowerzyści podchodzą do przepisów ruchu drogowego tak, że "przepisy to dotyczą bezwzględnie samochodów, a rowerzystów dotyczą tylko wybrane, bo mamy krzywdzący rowerzystów Kodeks Drogowy", jeśli potrafią wjechać na przejściu dla pieszych przed maskę samochodu i jeszcze mieć pretensje, jeśli normalnością jest wjeżdżanie z dużą prędkością między pieszych idących DDR ("bo tu jest droga dla rowerów") a bohaterem na swoim lokalnym forum jest ktoś, kto konsekwentnie obija łokciem ludzi spacerujących DDR, to czego się spodziewać w zamian?
- DST 38.71km
- Czas 01:51
- VAVG 20.92km/h
- VMAX 40.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 28 marca 2012
Kategoria transport, do czytania
I dyskutuj tu sobie z samochodziarzem...
Gdy wracalem z pracy, jechałem kilkanaście metrów za jakimś facetem na rowerze. Na przejeździe dla rowerów wniknął przed niego pojazd samochodowy, po czym zatrzymał się przed samym nosem (albowiem musiał ustapić przed jezdnia z pierwszeństwem przejazdu). Usłyszałem tylko pisk opon na baumowskiej kostce i niezbyt głośne "dup!". Chłopakowi udało się na szczęście wyhamować na tyle, że strzelił tylko kołem w bok, bez żadnych szkód dla siebie. Zatrzymałem się grzecznie obok, bo w końcu może pani będzie miała potrzebę wzywać Władzę, to przyda się dodatkowy świadek (chociaż niewiarygodny: w obcisku, czyli widać, że stronniczy). Pani była szczerze zdziwiona sytuacją i do samego końca nie zrozumiała chyba, o co ma się do niej pretensje. Ot, sytuacja, jakich wiele, zakończona na szczęście brakiem uszkodzeń cielesnych.
Ale, ale: opowiedziałem historię w pracy i dowiedziałem się, że gdyby sytuacja miała miejsce z dwiema jezdniami i dwoma samochodami, to w zasadzie sprawa oczywista: wina tego, który wymusił pierwszeństwo. Ale - tutaj mamy rower, zatem sprawa się komplikuje, bo raz, że obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, dwa, że rower nie musiał jechać TAK SZYBKO, wreszcie trzy, rowerzysta powinien założyć, że kierowca zatrzyma się tak, jak się zatrzymał i wcześniej zwolnić. Do tego dyskusja poszła dalej, w inne tematy, na przykład: czy bezpieczniej jest jeździć DDR, czy jezdnią. Tutaj, przy tym ostatnim, oczywiście było o tym, że rower jest zawalidrogą, do tego: rower jadąc DDR musi myśleć za innych - za pieszych, za dzieci, za zwierzęta, gdy jedzie jezdnią, to ma wszystko w dupie, bo przecież to kierowca musi dbać o to, żeby go nie rozsmarować na masce. Ot, tacy egoiści z tych rowerzystów, chcieliby mieć wszystko za siebie rozwiązane i bezmyślnie sobie jechać.
Ogólne przesłanie: rowerzysto - wypierniczaj Panu sprzed maski, bo Panu się spieszy.
Ale, ale: opowiedziałem historię w pracy i dowiedziałem się, że gdyby sytuacja miała miejsce z dwiema jezdniami i dwoma samochodami, to w zasadzie sprawa oczywista: wina tego, który wymusił pierwszeństwo. Ale - tutaj mamy rower, zatem sprawa się komplikuje, bo raz, że obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, dwa, że rower nie musiał jechać TAK SZYBKO, wreszcie trzy, rowerzysta powinien założyć, że kierowca zatrzyma się tak, jak się zatrzymał i wcześniej zwolnić. Do tego dyskusja poszła dalej, w inne tematy, na przykład: czy bezpieczniej jest jeździć DDR, czy jezdnią. Tutaj, przy tym ostatnim, oczywiście było o tym, że rower jest zawalidrogą, do tego: rower jadąc DDR musi myśleć za innych - za pieszych, za dzieci, za zwierzęta, gdy jedzie jezdnią, to ma wszystko w dupie, bo przecież to kierowca musi dbać o to, żeby go nie rozsmarować na masce. Ot, tacy egoiści z tych rowerzystów, chcieliby mieć wszystko za siebie rozwiązane i bezmyślnie sobie jechać.
Ogólne przesłanie: rowerzysto - wypierniczaj Panu sprzed maski, bo Panu się spieszy.
- DST 20.65km
- Czas 00:58
- VAVG 21.36km/h
- VMAX 40.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 27 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Po zmianie czasu z pracy wraca się przy świetle słonecznym
Wieczorem zorientowałem się, że niepotrzebnie chwaliłem warszawskich kierowców, bo już wrócili do swoich standardów. Przy skrzyżowaniu Połczyńskiej z Powstańców znowu jakiś pajac nie mógł sekundy poczekać i musiał wpychać się, wyprzedzając na zwężającym się pasie. Oczywiście, mimo prób, nie udało mi się go dogonić, a miałem już w zanadrzu kilka pięknych inwektyw. Jak to jest, że zawsze takich kretynów nie można dogonić, a jeśli jakimś cudem się uda, to okazuje się być to dziadek, na którego lepiej nie krzyczeć, bo jeszcze zawału może dostać. Zachodzące słońce nie pozwoliło długo zastanawiać się nad tym wszystkim. Mimo że nie włączyłem lampki przez całą drogę, w domu okazała się być rozładowana. Najwyraźniej włączyła się w kieszeni.
Niemniej jednak, cało i zdrowo dotarłem do domu, skąd zrobiliśmy kurs tam i z powrotem na... kurs. W delikatnie zarysowanych planach były waypointy, ale przygotowania do rowerowego wyjazdu do Norwegii mają wyższy priorytet, więc wróciliśmy do domu, szukać sakw na przód i namiotów.
Rano, przy skrzyżowaniu z Prymasa, z kowbojskim okrzykiem kogoś, kto ujeżdża metalowego byka między nogami, minął nas Goro. Jechał, jakby mu się spieszyło, nam z kolei się nie, więc się jakoś nie goniliśmy. Skręciliśmy w Kasprzaka, miałem jechać tylko do I przystanku, ale pojechaliśmy ścieżką do Elekcyjnej, stamtąd już do Siedmiogrodzkiej, gdzie się pożegnaliśmy.
Niemniej jednak, cało i zdrowo dotarłem do domu, skąd zrobiliśmy kurs tam i z powrotem na... kurs. W delikatnie zarysowanych planach były waypointy, ale przygotowania do rowerowego wyjazdu do Norwegii mają wyższy priorytet, więc wróciliśmy do domu, szukać sakw na przód i namiotów.
Rano, przy skrzyżowaniu z Prymasa, z kowbojskim okrzykiem kogoś, kto ujeżdża metalowego byka między nogami, minął nas Goro. Jechał, jakby mu się spieszyło, nam z kolei się nie, więc się jakoś nie goniliśmy. Skręciliśmy w Kasprzaka, miałem jechać tylko do I przystanku, ale pojechaliśmy ścieżką do Elekcyjnej, stamtąd już do Siedmiogrodzkiej, gdzie się pożegnaliśmy.
- DST 45.32km
- Czas 02:05
- VAVG 21.75km/h
- VMAX 35.74km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 26 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Rower po nierowerowym weekendzie smakuje inaczej
Po trzech dniach bez jazdy zupełnie inaczej się jeździ. Dystans do pracy nikczemny, bo wrócilismy w nocy i trzeba było się spieszyć - zaspałem.
- DST 6.49km
- Czas 00:18
- VAVG 21.63km/h
- VMAX 36.49km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 22 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Zaskoczyli mnie warszawscy kierowcy
Jadąc do domu zastanawiałem się coraz bardziej. O co biega? Wszyscy, co do sztuki zostawiają mi co najmniej metr odstępu, a zdecydowana większość zostawiała dwa i więcej. Jak ktoś nie mógł wyprzedzić, to za mną jechał. Tak było calusieńką drogę. Oczywiście, od pewnego momentu już tylko czekałem na pierwszego, który zniszczy tę piękną harmonię: w końcu się udało, jeden musiał zmieścić się obok wysepki i zostawił mi całe pół metra.
Ale i tak było inaczej niż zwykle :)
Ale i tak było inaczej niż zwykle :)
- DST 13.20km
- Czas 00:32
- VAVG 24.75km/h
- VMAX 39.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 22 marca 2012
Kategoria transport
Praca - kurs - praca
- DST 36.15km
- Czas 01:46
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 48.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 21 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Cała zima na rowerze
Jako że dziś mamy pierwszy dzień wiosny, sprawdziłem dwukrotnie moje wycieczki od grudnia. Jednoznacznie z nich wynika, że w każdy z dni pracujących w zimie (czyli wyłączając urlopy) przyjechałem do pracy rowerem. Teraz można go wreszcie oddać do serwisu - suport juz czeka na wymianę, przydałoby się też wymienić amortyzator. A musi hulać jak szalony - na początku czerwca robimy akcję "Hipopotam w Norwegii".
- DST 23.54km
- Czas 01:02
- VAVG 22.78km/h
- VMAX 48.03km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 20 marca 2012
Kategoria do czytania, transport
Tam i z powrotem, raczej spokojnie
Nic ciekawego: nikt mnie nie starał sie jakoś szczególnie rozjechać, nikt nie usiłował trąbić, nuda. Na pewno jest to zasługa tego, że jadę Połczyńską/Lazurową, czyli miejscami rowerowo wyludnionymi, gdzie ciężko o jakąś specjalną rozrywkę, jadę jezdnią, więc piesi nie próbują podchodzić pod koła, gdyby nie muzyka, to człowiek by usnął. Na kurs też dojechaliśmy spokojnie, przy ścieżce przy Maczka psowyprowadzacze usiłowali zabić swoje psy, ale na szczęście widzieliśmy je z daleka (jak taki ciemny Burek kręci się w cieniu, to cholerę ciężko zauważyć, te akurat były białe). Po kursie chcieliśmy jechać, by odwiedzić kilka waypointów, ale, niestety, obowiązki w domu czekają, ostatnio jesteśmy bardzo zapracowani.
Rano do pracy musiałem jechać sam, więc śmignąłem Połczyńską, przynajmniej na DDR przy Szczęśliwickiej pojawił się jakiś motyw rozrywkowy: na przejście wlazła kobitka. Zawsze stosuję tę samą zasadę: jeśli ktoś się rozejrzy, to go z przyjemnością puszczę, a jeśli jadę za szybko i się wepchnę, to grzecznie przepraszam; jeśli ktoś idzie jak boża krówka i nawet nie zerknie (skąd rower na chodniku? ścieżki rowerowe? a co to?), to zawsze robię niespodziankę. Tym razem musiałem zwolnić bardzo bardzo, bo babeczka szła tak, że ani wte, ani wewte nie szło jej ominąć, zatem przejeżdżając za plecami, nachyliłem się do uszka i romantycznie szepnąłem "BUM!". Pisk zaskoczenia pomieszany z przerażeniem udowodnił, że niespodziankę udało się zrobić. :)
Rano do pracy musiałem jechać sam, więc śmignąłem Połczyńską, przynajmniej na DDR przy Szczęśliwickiej pojawił się jakiś motyw rozrywkowy: na przejście wlazła kobitka. Zawsze stosuję tę samą zasadę: jeśli ktoś się rozejrzy, to go z przyjemnością puszczę, a jeśli jadę za szybko i się wepchnę, to grzecznie przepraszam; jeśli ktoś idzie jak boża krówka i nawet nie zerknie (skąd rower na chodniku? ścieżki rowerowe? a co to?), to zawsze robię niespodziankę. Tym razem musiałem zwolnić bardzo bardzo, bo babeczka szła tak, że ani wte, ani wewte nie szło jej ominąć, zatem przejeżdżając za plecami, nachyliłem się do uszka i romantycznie szepnąłem "BUM!". Pisk zaskoczenia pomieszany z przerażeniem udowodnił, że niespodziankę udało się zrobić. :)
- DST 40.39km
- Czas 01:51
- VAVG 21.83km/h
- VMAX 39.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper